Legendarny historyk I LO Wacław Kozłowski (+ 87) nie żyje...
Jak mało kto znał, szanował i krytykował historię na jej licznych zakrętach dziejowych, ideowych i politycznych. Teraz sam przeszedł do historii... - Mąż nie czuł się ostatnio najlepiej, nie wychodził z domu, powietrze świeże łapał przez okno. Z rana jeszcze było dobrze, ale wieczorem w piątek nagle zasłabł i zmarł o wpół do dziesiątej... - wspomina ostatnie chwile historyka Wacława Kozłowskiego (+ 87) małżonka Jadwiga Kozłowska. - Był bardzo dobrym człowiekiem. Bardzo kochał młodzież w Liceum Ogólnokształcącym imienia Tadeusza Kościuszki i jako mąż był dobry, ojciec wspaniały, wnuki i prawnuki uwielbiał. Mnie się wydaje, że On w pokoju ciągle jest, jakby stąd nie wychodził.
Legendarny historyk LO przy ul. Feliksa Bernatowicza w Łomży znany był z bezkompromisowych, ale kulturalnie i elegancko podawanych poglądów. Chętnie opowiadał anegdoty, żywo komentował rzeczywistość szkolną, łomżyńską, polską i światową, był mistrzem ciętych ripost, które uczniowie nieraz zapamiętywali na całe życie. - Myślę, że Profesor Kozłowski u wszystkich uczniów zapadł w pamięci jako normalny człowiek w nienormalnych czasach – wspomina Janusz Tykocki, 60-letni doktorant, wykładowca akademicki informatyki. - Miał poglądy wolnościowe, niewypaczone przez te różne dziwolągi ideologiczne, socjalistyczne... On uczniów czasami pytał, co chcieliby mieć: 3, 4 czy 5 z historii i przeważnie wstawiał, co uczeń uczciwie proponował. Koleżanka powiedziała raz, że też by chciała piątkę. „Taaak?” - podniósł powoli wzrok znad okularów. - „To chodź do tablicy!”.
Szanowany, odważny, wszechstronny, lubiany
Profesor Wacław Kozłowski miał w opinii uczniów autorytet nie dlatego, że krzyczał, straszył czy stosował groźby wobec młodszych adeptów zwykle innych nauk, niż jego dyscyplina, a dlatego, że z szacunkiem słuchał zarówno wybijających się, jak i szarych myszek. Nie znosił pustego blichtru, jaki niesie popkultura próżności, błyskotek i epatowania bogactwem bądź urodą na zewnątrz. Nie był z uczniami na ty, trzymał życzliwy, acz pełen zainteresowania dystans. Nie wtrącał się do życia klas: uczniowie sami chętnie opowiadali mu w zaufaniu, co ich trapi i przeciwko czemu się buntują. - Była któraś tam dziesta rocznica Rewolucji Październikowej, a mieliśmy akurat historię tego dnia – przypomina sobie dawny uczeń Profesora. - Pocieszał: „Co się martwicie, Cesarstwo Rzymskie upadło, a co dopiero Rosja Sowiecka”. I rzeczywiście, kilkanaście lat później potwierdziły się Jego słowa. Każdy z nas wiedział, o co chodzi, kiedy historyk nawiązywał do wydarzeń współczesnych. Nie musieliśmy czekać na oficjalną prawdę o Katyniu do lat 90. Profesor miał tę odwagę wcześniej, choć w tamtych czasach komuny w latach 60, 70. czy 80. trudno było przewidzieć, na kogo się trafi.
Katarzyna Niewińska od dziecka pasjonowała się matematyką, za historią specjalnie nie przepadała. - W ogólniaku byłą święta trójca przyjaciół: anglista Wery, matematyk Budrys i historyk Kozioł – wraca do czasów młodości. - Grali w kosza, brydża, stanowiąc ekipę intelektualną szkoły, każdy był na swój sposób zdolnym i oryginalnym indywidualistą. Pamiętam: Profesor Kozioł siadał tyłem do szachownicy. Mówił chłopakom A2, G4, a nasze mózgi klasowe głowiły się, żeby nie dostać Zygmunt Zdanowicz również jest matematykiem i był dyrektorem LO Kościuszki w latach 1978 – 2004. - Profesor Kozłowski był wyjątkowym nauczycielem, nie trzymał się kurczowo podręcznika, ponieważ o większości publikacji miał krytyczne zdanie. Realizował materiał, zgodnie z prawdą historyczną, tak jak ją sam poznał i rozumiał. Był lubiany w gronie pedagogicznym i lubiany przez wychowanków. Kilku doprowadził do finał olimpiady, ale filozoficznej. To wszechstronna wiedza...\
Wystawienie ciała Profesora Wacława Kozłowskiego (+87) zacznie się w niedzielę, 27. listopada, w Domu Pogrzebowym „Marczyk” przy ul. Przykoszarowej od godz. 16; w poniedziałek od godz. 11. do 13. Tamże w kaplicy św. Józefa zostanie odprawiona msza św. żałobna, po niej trumna z ciałem będzie przewieziona na stary cmentarz przy ul. Mikołaja Kopernika i złożona w grobie rodzinnym.
Mirosław R. Derewońko