Zaduszkowe muzyczne wspomnienia w Zakątku
Łomżyńscy muzycy przypomnieli dokonania nieżyjących już mistrzów bluesa i rocka podczas specjalnego koncertu zaduszkowego. Grupy MadBee, Mechanica, Firewalk i RY wykonały w restauracji Zakątek piosenki Tadeusza Nalepy, Dżemu, B.B. Kinga, Metalliki i łomżanina Dariusza Gałczyka. Piątkowy koncert był też jednocześnie debiutem nowego zespołu RY, założonego przez gitarzystów: Jana „Yaniu”Górskiego z The BL Blues Band i Roberta Wieczorka z Polityki. – Dzisiejszy koncert to bardzo spontaniczna inicjatywa, bo Rockowa Łomża postanowiła się spotkać i zorganizować Zaduszki muzyczne! – mówi Jan Górski.
W listopadzie w całej Polsce odbywają się koncerty zaduszkowe i podobnie jest również w Łomży. Czasem są to imprezy zaplanowane i biletowane, jak choćby niedawny występ Anny Ozner i Pawła Lipskiego w MDK-DŚT, pojawiają się też jednak oddolne inicjatywy. I chociaż nie ma w Łomży rockowych klubów czy generalnie zbyt wielu miejsc, w których można grać bluesa czy rocka, to jednak tutejsi muzycy, wsparci rockmanami z Ostrołęki i Zbójnej, po raz kolejny udowodnili, że chcieć to móc, bez względu na okoliczności, a Zakątek okazał się miejscem o dobrej akustyce.
– Każdy zadbał o to, żeby było na czym grać, przygotowaliśmy się, ale bez żadnego ciśnienia – podkreśla Jan Górski. – Ostatnio zresztą mamy sporo ciekawych inicjatyw: jest nieformalne środowisko muzyków łomżyńskich, jest Łomża Blues-Rock Festiwal, a teraz dołącza Rockowa Łomża, więc niedługo powinno dziać się jeszcze więcej ciekawych rzeczy!
Imprezę rozpoczął zespół MadBee. Dynamiczny rock w autorskim i obcym wydaniu, np. „Bridge To Better Days” Joe Bonamassy nieźle rozkołysał publiczność. Nie mogło też zabraknąć utworów z tekstami Dariusza Gałczyka, jak „Ciebie chcę mieć”, tym bardziej, że wokalista Tomasz Samsel i gitarzysta Cezary Borusiewicz wykonywali je z Darkiem jeszcze w Holy Water. Wspomnień nie mogło też zabraknąć podczas występu grupy Mechanica, jest to bowiem cover band legendarnej Metalliki, której basista Cliff Burton zginął podczas trasy koncertowej w wypadku autokaru, którym grupa podróżowała. Zabrzmiały więc: „Creeping Death”, „Ride The Lightning”, ballada „Welcome Home (Sanitarium)” i na finał „Sad But True” ze słynnego „Czarnego albumu”.
Firewalk postawił na repertuar autorski, wykonując przebojowe piosenki „W stronę ciemności” i „Poczuj wolność” oraz dwie najnowsze: mającą swą koncertową premierę „Jestem jaki jestem” i kolejną, jeszcze bez tytułu. Finałem imprezy i zarazem wstępem do spontanicznego jam session był występ nowego zespołu RY. Poza osobami wyeksponowanymi w jego nazwie, to jest Robertem i Yaniem, tworzą go, znani z Microklimatu, basista Paweł Śliż i perkusista Adam Jakubik.
– To nie jest projekt, gramy sobie i tyle – mówi Jan Górski. – Na razie gramy covery, muzykę zwykłą i improwizowaną, a dzisiejszy koncert jest naszym pierwszym występem, zagranym po zaledwie dwóch próbach! Autorskie utwory też będą – mam utworów jeszcze na dwie kapele! Wspominamy naszych wielkich nieobecnych, bo repertuar mamy typowo polski, utwory Dżemu czy Tadeusza Nalepy, ale też B. B. Kinga; wykonaliśmy też „Kobieta, piwo i blues” ze słowami Darka Gałczyka.
– Dowiedziałem się w zeszłym tygodniu, że zespół ma już próby i w sumie zostałem postawiony trochę przed faktem dokonanym – dodaje Robert Wieczorek. – Nie był to jednak dla mnie żaden problem, bo aktualnie byłem bezrobotny muzycznie i chętnie przystąpiłem do tego zespołu.
Do RY wspierali też inni muzycy: w „Pożegnalnym bluesie” Breakoutu z Robertem Wieczorkiem śpiewała Jolanta Baranowska z Holy Water, a od drugiego utworu „The Thrill Is Gone” dołączył klawiszowiec Polityki i Skiela Kapela, Grzegorz Sekmistrz. Później zaś rozpoczęło się już jam session w bardzo luźnych, nierzadko zaskakujących, składach.
– Każda inicjatywa, która w jakiś sposób zrzesza lokalnych muzyków jest godna uznania – mówi jeden ze słuchaczy Bartek Leszczyński. – W ostatnich latach obserwujemy systematyczne próby skonsolidowania nie tylko muzyków, ale też odbiorców bluesa czy rocka, a wielkim ich plusem jest to, że są to inicjatywy bardzo spontaniczne, nikt nie zarabia na tym pieniędzy, tylko przychodzi pograć dla przyjemności i spotkać się z przyjaciółmi!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk