O Sienkiewiczu i innych na Sienkiewicza
Jednym z moich ulubionych miejsc w Łomży jest skwerek położony przy Sienkiewicza. Zazwyczaj jest to odludne miejsce, zadbane, na rabatach pełno kwiatów. Usiadłam tam pewnego słonecznego popołudnia i wyciągnęła książkę. Miała to być chwila dla siebie, 10 minut na uspokojenie myśli. Jednak ledwo przeczytałam jedną stronę dosiada się do mnie elegancka starsza Pani.
Przywitała się wylewnie, odpowiedziałam uprzejmym skinieniem głowy. Pani nie dała za wygraną i zagaiła rozmowę:
– A co tam kochanieńka czyta?
- Książkę czytam proszę Pani.
- A to do szkoły?
- Nie, nie chodzę już do szkoły. Dla przyjemności czytam.
Starsza Pani spochmurniała i nic więcej nie powiedziała. Ucieszyłam się z obrotu sytuacji i czytam spokojnie dalej. Kątem oka widzę jak się w miłej Pani gotują emocje. Czekam więc. Czekam na ripostę, na wykład, na obcięcie głowy.
- Męża by Kochanieńka poszukała, a nie książki z nudów czyta! Kto to słyszał, żeby tak dla przyjemności. I jeszcze o tym mówić. Pracować trzeba, dzieci rodzić, o kraj dbać… Co one w tych głowach mają!!
- Eee… Yyyy…. – na tyle starczyło mi elokwencji. Nie zdążyłam sformułować zdania, gdy Pani podźwignęła się z ławeczki i rześko, wciąż trochę nerwowo odmaszerowała w stronę Dwornej.
Zostałam tam sama, ze swoimi myślami. I tak mi się po głowie jedno pytanie kołacze – skąd ta Pani ma taką wielką wyobraźnie, jeśli książek nie czyta? Czy powszechny slogan „Czytanie rozwija wyobraźnie” to blef? A ja życie i oczy zmarnuję ślęcząc nad książkami? Jak myślicie rodzić dzieci i szukać męża, czy jednak czytać?
Aga Fijołek-Wądołowska
www.westerholm.pl