Tylko punkt z outsiderem
Piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926 nie będą mogli zaliczyć do udanych meczu 6. kolejki III ligi. W Lubawie, mimo ogromnej przewagi tylko zremisowali z najsłabszą ekipą w tym sezonie, miejscowym Motorem 1:1.
Łomżanie byli zdecydowanym faworytem starcia z beniaminkiem III ligi, który w pierwszym pięciu meczach doznał pięciu porażek. Niestety tuż po rozpoczęciu gry gospodarze zaskoczyli ełkaesiaków. Już w 3. minucie na strzał z linii pola karnego zdecydował się Ukrainiec, Borys Wasiutyn. Golkiper ŁKS-u, Paweł Lipiec był przy tym uderzeniu zasłonięty, spóźnił się z interwencją i miejscowi mogli cieszyć się z prowadzenia. Ta radość nie trwała jednak długo. Cztery minuty później przyjezdni potwierdzili po raz kolejny, że stałe fragmenty gry są ich mocną stroną. Z rzutu rożnego dośrodkował Maciej Wasilewski, a rosły stoper ŁKS-u, Brazylijczyk Reinaldo Melao nie dał szans stojącemu między słupkami bramkarzowi Motoru, Bartoszowi Dzikowskiemu. Gol wyrównujący dodał tylko wiatru w żagle zespołowi z Łomży. Jego akcje ofensywne stawały się coraz groźniejsze, ale w decydujących momentach brakowało wykończenia albo znakomicie bronił Dzikowski. Ambitnie grającym piłkarzom z Lubawy udało się jednak do przerwy dowieźć wynik remisowy.
Po zmianie stron napór zespołu z Łomży nie malał. Przewaga ełkaesiaków z każdą minutą była coraz bardziej wyraźna, jednak cały czas piłka nie chciała wpaść do siatki. Ostatnie 10 minut meczu toczyło się już praktycznie tylko na połowie Motoru. W tym czasie na bramkę rywali uderzali Paweł Drażba, Daniel Kacprzyk oraz dwukrotnie wprowadzony pod koniec spotkania Daniel Lemański. I to właśnie wychowanek ŁKS-u mógł zostać bohaterem swojej drużyny. W 94. minucie spotkania nasz napastnik uderzył mocno, a piłka po niepewnej interwencji trafiła w słupek. Chwilę po tej sytuacji arbiter zagwizdał w tym meczu po raz ostatni i oba zespoły podzieliły się punktami.
- Jechaliśmy do Lubawy po komplet punktów. Przewyższaliśmy rywali potencjałem piłkarskim, ale w piłce nożnej nie zawsze jest tak, że faworyt wygrywa. Rywalom trzeba oddać, że zagrali bardzo ambitnie, a do tego bardzo dobrze ułożyli sobie ten mecz zdobywając na samym początku bramkę. My oczywiście szybko wyrównaliśmy i mieliśmy mnóstwo czasu na to, żeby strzelić zwycięskiego gola. Niestety zawiodła skuteczność, bo tych okazji do zdobycia gola mieliśmy bardzo dużo - mówi trener ŁKS-u, Mateusz Miłoszewski - Uważam, że na pewno w tym meczu bardziej straciliśmy dwa, niż zdobyliśmy jeden punkt. Jednak każdą zdobycz w tej lidze trzeba szanować, bo w końcowym rozrachunku też będzie ważna.
Po sześciu meczach łomżanie mają w dorobku 8 punktów, tyle samo co rezerwy Jagiellonii Białystok, Ruch Wysokie Mazowieckie oraz Ursus Warszawa i plasuję się na 10. pozycji. Kolejnym rywalem będzie główny faworyt do awansu do II ligi, Widzew Łódź. To spotkanie rozpocznie się w sobotę, 10 września o godz. 17.00 na stadionie miejskim w Łomży.
is