Nad Narwią urodziło się więcej bocianów w świetnej kondycji
- W 76 gniazdach przyszło na świat w tym roku 167 piskląt bociana białego – cieszy się Mariusz Sachmaciński, przyrodnik i dyrektor Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi, który ciągnie się 16 km wzdłuż biegu Narwi od Łomży i Piątnicy po wieś Bronowo, gdzie wykluło się najwięcej bocianiątek: 18. - Średnia przyrostu wynosi 2,2 i jest trochę lepsza niż w ubiegłym roku, kiedy było latem o wiele bardziej upalnie. W tym roku pogoda jest idealna, dlatego spodziewałem się, że lęgi bocianów będą jednak liczniejsze.
Nie brakuje dzisiaj wody w rzece Narew, ani w starorzeczu, więc nie brakuje ptakom pokarmu, stąd oczekiwanie dyrektora ŁPKDN, że w gniazdach powinno pojawić się więcej jaj i piskląt. - Dziwne, że natura tym razem tak nie zareagowała... - zastanawia się Mariusz Sachmaciński, przekonany, że przyroda ma swoją intuicję, której nie potrafią zaskoczyć kapryśne warunki atmosferyczne. - Trzy pary w ogóle nie miały młodych, 32 gniazda bocianie pozostały nie zajęte... Niestety, w siedmiu miejscach nie zastaliśmy ubiegłorocznych gniazd: albo zostały zrzucone przez właścicieli, za naszą wiedzą i zgodą, ponieważ dach stodoły czy słup były za słabe, albo pospadały z powodu wichury.
W tym roku w żadnym z gniazd nie stwierdzono pięciu bocianiąt, zaś tylko w dwóch są po cztery młode. W 24 siedliskach wykluło się po 3 bocianki, 37 par ma po dwoje dzieci, natomiast u 13 par są jedynaki. - Pisklęta są w tym roku w doskonałej kondycji. Niewielka liczba piskląt w gnieździe zapewnia obfitość pożywienia na łąkach i w starorzeczu, m.in., szarańczaki, myszy i pisklęta innych ptaków – ocenia stan zdrowia bocianiego potomstwa przyrodnik. - Zdarzało się, że mocne porywy wiatru podczas burz i nawałnic wyrzucały z gniazd pisklęta. Jednak te były na tyle silne, odporne, że potrafiły umiejętnie zlecieć z gniazda na ziemię.
Żeby bocianki nie stawały się łupem kota, psa czy lisa, ludzie zgłaszali je do ptasiego hoteliku w siedzibie ŁPKDN w Drozdowie. Od dwóch lat mieszka tam bocian rezydent, a teraz pojawiło się dwanaścioro pisklaków. - Przywrócimy je naturze, podkarmimy i zaczniemy uczyć latania w sierpniu – planuje dyrektor Parku. - Pisklęta wcześniej dostarczone do hoteliku były na naszym wikcie, czyli miazdze mięsno-kostnej, i wolniej rosną. Przybyłe ostatnio są większe i silniejsze, widać, że miały o wiele bardziej urozmaiconą dietę z kąsków dostarczonych im przez rodziców. W naszym ośrodku nie ma bocianiątek z wadami anatomicznymi, ze złamaną nogą czy zwichniętym skrzydłem. To dobra zapowiedź coraz lepszej kondycji ptasich pacjentów.
Mirosław R. Derewońko