Muzyczne podróże rodziny Lewandowskich
Pianista Rafał Lewandowski wystąpił ze swą rodziną podczas XXIII Międzynarodowego Festiwalu Muzyczne Dni Drozdowo-Łomża. Razem z grającą na wiolonczeli żoną Martą oraz dziećmi: skrzypaczką Zofią i pianistą Franciszkiem, zafundował publiczności podróż po niemal całym muzycznym świecie, z programem składającym się z klasycznych arcydzieł i bardziej rozrywkowych kompozycji. Szczególnie gorąco słuchacze przyjmowali solowe popisy wybitnie uzdolnionego 12,5 letniego Franciszka w klasycznym i jazzowym repertuarze, utwory grane przez obu pianistów na cztery ręce oraz występy rodzinnego kwartetu.
O tym, że Rafał Lewandowski jest pianistą-wirtuozem, a przy tym świetnym akompaniatorem, festiwalowa publiczność w Drozdowie, Łomży i wielu innych miejscowościach wie od dawna. W tym roku też kilkakrotnie potwierdził swój kunszt, choćby podczas inauguracji czy piątkowego koncertu w ratuszu, jednak w sobotni wieczór w drozdowskim kościele zaprezentował się również w innej roli. Oczywiście w czasie koncertu „Towarzystwo przyjaźni męża z żoną” błyszczał też jako solista, choćby w walcach czy fantazji Chopina, jednak bardziej skupił się na grze zespołowej, akompaniamencie i prowadzeniu koncertu. Dzięki temu usunięciu się w cień ojca rodziny, okazję do popisania się swymi umiejętnościami zyskała więc również Marta Lewandowska, wykonująca z towarzyszeniem fortepianu utwory Jana Sebastiana Bacha oraz „Łabędzia” ze słynnego „Karnawału zwierząt” Camille Saint-Saënsa, ale przede wszystkim zdolne pociechy obojga muzyków. Zofia, 18-letnia uczennica liceum muzycznego, zaczęła z tatą od „Recitativo e arioso” wywodzącego się z Drozdowa wybitnego kompozytora Witolda Lutosławskiego, solo zagrała zaś „Sarabandę” Bacha.
– Moje skrzypce są po pradziadku i widać jak wędrowały po rodzinie – mówi Zofia Lewandowska. – Mamy dosyć pianistów w rodzinie, wybrałam więc skrzypce, bo jest to dla mnie ciekawszy sposób wyrażania się, mam wtedy lepszy kontakt z instrumentem.
– Mój dziadek Edwin Lewandowski był, jak to dzisiaj się mówi, klezmerem i grał przed wojną muzykę rozrywkową w bydgoskich lokalach nad Brdą – dodaje Rafał Lewandowski. – Hobbystycznie budował też skrzypce i jedne z nich ma również Zosia, akurat nie te, na których dzisiaj grała. Instrument więc był w rodzinie i jego wybór został podyktowany stanem posiadania.
Nikogo nie dziwi też, że w ślady ojca poszedł syn Franciszek, grający od szóstego roku życia.
– To już taka tradycja w naszej rodzinie, bo już pradziadek grał, tata też mnie zachęcił – mówi Franciszek Lewandowski. – Najpierw on mnie uczył, później pani Magdalena Boniecka, aż zacząłem jeździć na konkursy. Debiutowałem na międzynarodowym konkursie Jana Sebastiana Bacha i zdobyłem pierwszą nagrodę, co zachęciło mnie do jeszcze bardziej wytężonej pracy.
– Kilka miesięcy temu we Włocławku Franek dostał pierwsze miejsce na ogólnopolskim przeglądzie wszystkich uczniów fortepianu i Grand Prix wszystkich grup wiekowych, od 7 do 16 roku życia – dodaje Rafał Lewandowski. – Nas to szczególnie cieszy z tego względu, że uczy się w naszej prywatnej szkole muzycznej „Concertino” w Gdyni, a pokonał bardzo zdolnych uczniów z wielu szkół państwowych!
Franciszek już Walcem Des-dur Chopina oczarował słuchaczy, równie błyskotliwie zagrał też wirtuozowską „Tarantellę” Maurycego Moszkowskiego oraz jazzującą „Hiszpańską pomarańczę”
Grzegorza Miśkiewicza.
– Lubię jazz, jednak najbardziej cenię muzykę z XIX wieku – mówi Franciszek Lewandowski. – Nie lubię za to muzyki dawniejszej, np. barokowej, ale wykonuję oczywiście czasami utwory Bacha czy innych kompozytorów z tego okresu.
Równie porywająco zabrzmiały grane na cztery ręce przez ojca i syna „W grocie króla gór” Griega i „Summertime”,słynna kołysanka z opery „Porgy & Bess” Gershwina, następnie tata z córką zagrali „Czardasza” Montiego, a w trio muzycy wykonali słynne „Tango Jalousie” Jacoba Gade. Finałem koncertu był, rzecz jasna bisowany, wykonany przez cały rodzinny kwartet „Marsz wojskowy” Franciszka Schuberta.
– Szczycę się swoimi dziećmi i jestem dumna, że zaprezentowały się ze swojej najlepszej strony – mówi Marta Lewandowska. – Wspólne muzykowanie jest dla naszej rodziny bardzo fajną sprawą, bo kiedy dzieci mają już teraz tak duże umiejętności, możemy mieć naprawdę szeroki repertuar i stopniowo ćwiczymy kolejne utwory. Jest to też taki specyficzny język porozumienia w rodzinie, bo wszyscy gramy i rozumiemy pewne rzeczy, w tym ten codzienny trud muzyka.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka – Chamryk