Smarzowski zadowolony ze zdjęć nad Narwią do filmu „Wołyń”
- Udało się nam zrealizować plan na moście drewnianym w Bronowie i w pobliżu – cieszy się również Feliks Pastusiak, producent z firmy Film It w Warszawie, której około 80-osobowa ekipa gościła w środę i czwartek w Łomży i Wiźnie, ażeby od 9. rano do 19. nakręcić w Wielki Czwartek ważną dla reżysera Wojciecha Smarzowskiego scenę przedfinałową z główną bohaterką Michaliną Łabacz: matka z dzieckiem ucieka ze spalonej wsi przez rzekę do nieznanej krainy w nadziei na lepszy los. - Nam chodziło głównie o ładny most drewniany, ale reżyser Wojtek Smarzowski i scenograf Marek Zawierucha byli zadowoleni, że symboliczną scenę nakręcą w pięknym, urzekającym krajobrazie.
Jak widać, w kosztownym – rzędu 20 mln zł - filmie fabularnym o walorach historycznych pejzaże pocięte krzywiznami ciągnących się kilometrami żółtych barier metalowych, rzekomo ochronnych, okazałyby się całkiem nieprzydatne. Filmowcy „Wołynia” dlatego wybrali ten plener, że nie ma po sąsiedzku praktycznie żadnych zabudowań współczesnych. Scena nakręcona nad Narwią na moście w Bronowie działa się tylko z udziałem głównej bohaterki i kilku statystów, grających niemieckich żołnierzy. Jednak ekipa realizacyjna „Wołynia” to kilkunastokrotnie więcej ludzi, niż widoczni na ekranie: ludzie od kostiumów, scenografii, rekwizytów, charakteryzacji... - Scenę nagrywały dwie kamery, każdą obsługują po trzy osoby plus jedna archiwizująca materiał zdjęciowy – wylicza pan Feliks. - Wrażenie robiło również kilkumetrowe ramię kamerowe, obsługiwane przez dwie osoby.
Zdaniem producenta, Wojtek Smarzowski ma „unikalny dar pracy z aktorami”, co potwierdza się w opiniach aktorów. - Cenią to, jak udziela wskazówek reżyserskich, pozostawiając im czasem wolną rękę, czerpiąc z ich inicjatywy – precyzuje. - W pracy Wojtka Smarzowskiego nie widać napięcia: jest uważny, skoncentrowany, sympatyczny w kontakcie z członkami ekipy realizatorskiej filmu. A czasem zdarzają się duże spięcia, na przykład, aby zdążyć przed uciekającym w ciągu dnia światłem.
Reżyser i producenci są zadowoleni nie tylko z planu zdjęciowego i sprzyjającej pogody, ale także z ogromnej życzliwości, z jaką spotkali się w Bronowie. - Życzliwa pomoc spotkała nas wszędzie, od wójta gminy Wizna i sołtysa poczynając, a na mieszkańcach wsi kończąc – zapewnia pan Feliks. - Pomagali nam w przygotowaniu technicznym planu do zdjęć dzień wcześniej i byli wyrozumiali, że na cały dzień świąteczny z naszego powodu mieli zamknięty wygodny trakt komunikacyjny. Rano było dość chłodno, około 12 stopni Celsjusza, ale w ciągu dnia było gorąco jak w środku lata. Mam nadzieję, że uda się nam zrewanżować dojrzałym artystycznie i ciekawym dramaturgicznie filmem.
Szanse na to są spore, zważywszy, że Wojtek Smarzowski ma w dorobku tak obsypany laurami na festiwalach film jak „Wesele” czy „Dom zły”, „Róża”, „Pod Mocnym Aniołem” i „Drogówka”. W dużej mierze skomponowana została muzyka; jej autorem jest Mikołaj Trzaska. Premiera 7. października 2016.
Mirosław R. Derewońko