„Ja bardzo bym chciała przejść do historii”
- Pięć lat temu zostałam adoptowana przez Urząd ds. kombatantów – mówiła minister Anna Maria Anders wspominając zorganizowane wówczas spotkanie z Polakami w Buzłuku w Rosji, w budynku gdzie mieścił się sztab jej ojca, generała Władysława Andersa, a teraz jest szkoła. - Pokazano mi zdjęcie ojca, na którym siedział dokładnie w tym samym miejscu, w którym ja usiadłam 70 lat później... Tak zaczęła się moja działalność w Polsce. Wtedy absolutnie sobie tego nie wyobrażałam, że będę politykiem – dodawała podkreślając, że teraz jest z tego zadowolona. - Ja szczerze uważam, że byłabym dobrym wyborem – mówiła podczas spotkania w Łomży prosząc o wsparcie i zachęcając do aktywności w kampanii. - Opozycja jest silna - dodawała.
Anna Maria Anders jest jednym z sześciorga kandydatów ubiegających się o wybór na senatora w marcowych wyborach uzupełniających. W piątkowe południe w Klubie Garnizonowym spotkała się z cywilnymi pracownikami wojskowych warsztatów technicznych, a kilka godzin później w Parku Przemysłowym Łomża z przedsiębiorcami (i działaczami PiS). Na pierwszym spotkaniu sala była pełna, na drugie przybyło około 40 osób.
Anders pokrótce przedstawiała się. Mówiła o tym jakie ma wykształcenie - jest filologiem romańskim i ekonomistką. Opowiadała o doświadczeniu zawodowym - pracowała m.in. w agendzie ONZ w Biurze Prasowym UNESCO w Paryżu, w wywodzącej się z Kuwejtu jednej z największych firm naftowych na świecie, a także w nieruchomościach w USA.
Mówiła także o tym jak zaczęła się jej działalność w Polsce i polityce. Po „adoptowaniu przez przez Urząd ds. kombatantów” - spotykała się z kombatantami, jeździła po szkołach, odwiedzała jednostki wojskowe. Jesienią ubiegłego roku została zgłoszona przez PiS jako kandydat na senatora z okręgu warszawskiego. Zdobyła trzeci pod względem liczby głosów wynik w Polsce, ale senatorem nie została. W lutym PiS ponownie ją zgłosiło jako kandydatkę do senatu w uzupełniających wyborach w okręgu łomżyńsko-suwalskim, natomiast nieco wcześniej - w połowie stycznia - premier Beata Szydło powołała ją na stanowisko Przewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
- Dla mnie temat żołnierzy, dbanie o pamięć ojca, byłych żołnierzy, jest bardzo ważny – mówiła wskazując, że jej mąż był amerykańskim żołnierzem, a jej syn jest teraz w amerykańskim wojsku.
W tym kontekście mówiła też o potrzebie wzmocnienia wojska w regionie.
- Ja bym chciała, aby wojsko amerykańskie tu wkroczyło. Chciałabym aby była baza NATO tam gdzie poligon (w Czerwonym Borze – dop. red.) - dodawała wskazując, że taka baza to nie tylko żołnierze, ale całe otoczenie i miejsca pracy.
Przywołując stanowiska przyjęte podczas wyjazdowego posiedzenia Klubu Parlamentarnego PiS w Suwałkach mówiła o potrzebie szybkiej budowy Via Baltica jako podstawie do rozwoju gospodarczego regionu.
- Prezes Jarosław Kaczyński mówił, że moja kandydatura to gest w stronę Polonii i ja bym chciała być łącznikiem pomiędzy Polską a Polonią(...) Chciałaby zachęcać, aby firmy (polonijne – dop. red.) chciały inwestować w tym okręgu - mówiła Anders podkreślając, że Polska musi mieć dobry wizerunek na świecie, a dziś jest on zły co nie sprzyja także podejmowaniu decyzji o inwestycjach.
Anna Maria Anders mówiła także, że stała się „twarzą ustawy o repatriacji”.
- Mój ojciec mówił do żołnierzy: „dojdziemy, nie wszyscy, ale dojdziemy” i to jest jakby dokończenie jego dzieła - dodawała.
Żartowała też, że ktoś jej powiedział, że jeśli doprowadzi do zniesienia dla Polaków wiz do USA to przejdzie do historii.
- Ja bardzo bym chciała przejść do historii – podkreślała. - Chciałabym też zadowolić ludzi, którzy mają rodzinę w Ameryce, aby mogli się spotykać – dodawała podkreślając, że w Stanach funkcja senatora jest bardzo ważna i prestiżowa i wybór jej na polskiego senatora w wyborach 6 marca bardzo pomógłby jej w kontaktach na świecie. - Ja szczerze uważam, że byłabym dobrym wyborem - mówiła prosząc zebranych o wsparcie i zachęcając do aktywnego popierania jej w kampanii wyborczej.
Jak oceniała, to że mieszkańcy regionu postrzegani są za wierny elektorat PiS nie powinno skłaniać nikogo do lekceważenia kampanii. - Opozycja jest silna. Trzeba dbać o frekwencję. Byłoby smutno gdybyśmy przegrali – dodawała.
Podczas spotkania w PPŁ Annę Marię Anders oficjalnie popierali nie tylko posłowie PiS Bernadeta Krynicka i Lech Antonii Kołakowski, ale także m.in. wiceprezydent Łomży Andrzej Garlicki i burmistrz Jedwabnego Michał Chajewski.