Elegancja i fantazja na studniówkach w I LO oraz II LO w Łomży
- Moja babcia ostrzegała mnie dość poważnie, że przed studniówką nie idzie się do fryzjera, bo fakt obcięcia włosów może równać się faktowi oblania matury – mówi radośnie Mateusz Blacha, który z koleżankami i kolegami z klasy III E w I LO im. Tadeusza Kościuszki w niebanalny wieczór ruszył do poloneza na studniówce 102 dni przed maturą. - Trudno, złamałem przesąd przedmaturalny, aby elegancko wyglądać w towarzystwie mojej partnerki, i koleżanki od 12 lat, Oli Chendoszko z III C. Studniówkę powinno przeżywać się raz w życiu, i to swoją, w szkole, bo dodaje to wyjątkowości przeżycia dorosłego balu, który zostanie na zawsze wśród niezapomnianych wspomnień młodości.
Na przedpolu ferii zimowych pojawili się w niedzielny wieczór w swoich szkołach uczniowie I LO oraz II LO im. Marii Konopnickiej w Łomży. W zabytkowych, ponad 100-letnich aulach witali po kilkuset rówieśników, kilkudziesięciu nauczycieli i drugie tyle rodziców, przejętych powagą chwili.
Słowa od serca i kwiaty wdzięczności
Natalia Garlicka i Adrian Nowicki w „Pierwszym” powitali strojach z naszej epoki, zaś Aleksandra Grądzka i Brunon Lemański w „Drugim”: w rozłożystej sukni szlacheckiej i staropolskim kontuszu sprzed kilkuset lat. Natalia przypomniała, że w murach ogólniaka przy Bernatowicza młodzi uczyli się i nawiązywali przyjaźnie, natomiast Adrian akcentował, że bal w karnawale odbywa się na 100 dni przed najważniejszym egzaminem w życiu. Ola wspominała, że pierwsze chwile w liceum przy pl. Kościuszki, gdzie przed wojną uczyła się Hanka Bielicka (1915 – 2006) nie były trzy lata temu łatwe: nowe miejsce, ludzie i zasady. Dziękowała za mądrość, ciepło i serdeczność nauczycieli, w tym nieobecnemu byłemu dyrektorowi II LO Józefowi Przybylskiemu i pracownikom administracji i obsługi za pomoc, uśmiech i cierpliwość - na ręce sekretarz Elżbiety Wysockiej. W obu liceach maturzyści dziękowali też wychowawcom - wyrazem wdzięczności były piękne bukiety kwiatów, które przyjęli opiekunowie klas od A do E w I LO: matematyk Konrad Dunajewski, biolożka Ewa Urbańska, polonistka Anna Bućko, i matematycy: Piotr Łowicki i Tomasz Szałkowski. Prześliczne wiązanki kwiatów w II LO otrzymali wychowawcy klas od A do F z dedykacjami młodych: Beata Trzcińska – za pomocną dłoń; Robert Cichowicz – za najważniejszy okres „gotowych do walki”; Sławomir Łomotowski – za pomoc w rozwoju i wsparcie w trudnych chwilach; Joanna Harubin – za otwarcie umysłów; Katarzyna Kowalewska – za przykład i wytyczenie drogi oraz Agnieszka Zawadzka – za trud wychowania. Kwiaty nauczyciele dostali zasłużenie, także zdaniem rodziców. - Trzy lata temu towarzyszyły niepewność i obawy, czy nauczyciele poradzą sobie z charakterami i buntownicza naturą dzieci – gratulowała sukcesów pedagogom Agnieszka Iwanowska z Januszem Malinowskim w „Drugim”. W „Pierwszym” Aleksandra Aspras była dumna z młodych i chwaliła ich, że „jesteście lepsi, dojrzalsi, z odwagą spoglądacie w przyszłość”. Życzyła dzieciom „postawy godnej doniosłości balu”. Unikanie używek mogli mieć na myśli: dyrektor I LO Jerzy Łuba, życząc „bezpiecznej zabawy i udanych tańców”, i dyrektor II LO Jolanta Kossakowska „radości wieczoru”.
Fatalną zmorą stało się panowanie fotografów i operatorów: bohaterowie studniówki stali ućkani w ścisku pod ścianami, a na parkiecie trwała rewia kilkunastu nerwowo skaczących osób z aparatami, czasem ubranych jak na polowanie, niweczących spójność gali i zasłaniających młodzieży widoki.
Zanim ruszyli do poloneza, walca i w tany
- Nasze przygotowania szły pełną parą od piątku po południu i w sobotę, przez 12 godzin ciężkiej pracy, aby sala wyglądała jak dzieło sztuki – opowiada Mateusz Blacha, maturzysta z III E w I LO, gdzie wychowawcą jest matematyk Tomasz Szałkowski. - Dwie próby były: wicedyrektor Jolanta Szabuńko przedstawiała historię i studniówkę w naszej szkole, a wuefiści dyrygowali krokami i figurami do poloneza. Wymownym zdaniem pani wicedyrektor, które zapamiętałem, jest to, że u nas studniówka wygląda tak samo niemal od stulecia, podtrzymujemy tradycję: dziewczęta w białej bluzce i czarnej spódnicy, a chłopcy w czarnym bądź granatowym garniturze. Ja będę wyróżniał się czerwonym krawatem i delikatnym, fioletowym wzorkiem kratki na ciemnogranatowym garniturze. W kieszonce marynarki mam błękitną poszetkę. I włożyłem elegancką, białą koszulę, moja mama ocenia, że piękna, z krytymi guzikami, na srebrne spinki. Do tego klasyczne, proste czarne pantofle.
Tak wystrojony Mateusz wkroczył z gracją do poloneza w parze z Olą, kiedy w „Drugim” Justyna Zaręba z III A z Patrykiem Józefowiczem z APLO szykowała się z przyjaciółką Natalią Wysocką i jej partnerem Marcinem Jurczakiem z II LO do wejścia korowodem panien w czarnych sukniach do auli, gdzie poloneza prowadzili młodzi w sukniach i kontuszach. Justyna i Natalka miały na prawej nodze czerwone podwiązki, tak na wszelki wypadek, żeby noga nie powinęła im się na maturze. Po części oficjalnej zasiedli przy zastawionym okrągłym stole na kilka par w kunsztownie i z gustem udekorowanych salach. Mateusz - w starym cyrku, zaprojektowanym przez Annę Zdanowicz, gdzie słonia ponad 2-metrowego rysował Maciej Choiński, pracując w domu do rana, a Szymon Szybilski na wielkiej drabinie mocował bordowe kotary. Mateusz siedzi podekscytowany: wysoko nad głową ma hak na środku sufitu, który musi wytrzymać obciążenie materiału na powale i ścianach, oraz czy nie wybuchną sznury lampek choinowych, które montował. Justyna i Natalka w „Drugim” nie mają tego ciężaru na głowie: są w projektowanej z Zuzanną Kruszewską opowieści z Narni, w ośnieżonej krainie z granatem nieba na horyzoncie i nieboskłonem z jemioły. - Będzie można pocałować się na szczęście – cieszy się Justyna. Natalka myśli: „Poloneza i ten wieczór zapamiętam na całe życie...”.
Mirosław R. Derewońko