Likwidacja gimnazjów? Co o tym sądzą ich dyrektorzy z Łomży
Trzeba poczekać na konkretniejsze sygnały ze strony władz rządowych, bo na razie brakuje faktów do dyskusji – to pierwszy wniosek z wypowiedzi, jakich udzielili nam dyrektorzy: Teresa Kurpiewska z PG nr 1, Jolanta Kowalewska z PG nr 2, Irena Zwornicka z PG nr 3 i Marek Ciecierski z PG nr 6 w Łomży. Niektórzy obawiają się, że w wyniku zmian wielu nauczycieli może stracić pracę. Inni mają nadzieję, że jeśli przywróci się ośmioklasowe podstawówki, zapobiegnie się problemom jakie rodzą się wśród gimnazjalistów.
- Dyrektorzy, wicedyrektorzy i nauczyciele mają w kwestii likwidacji gimnazjów różne poglądy, nie chcę wypowiadać się w ich imieniu – zastrzega Marek Ciecierski (lat 59), fizyk z 33-letnim stażem pracy oraz wicedyrektor I LO w Łomży. - Jestem od lat zdecydowanym zwolennikiem powrotu do systemu oświaty sprzed kilkunastu lat, czyli do 8-klasowej szkoły podstawowej i 4-letniego liceum. W starym systemie uczniowie byli lepiej przygotowani, mieli większe umiejętności matematyczne i przyrodnicze po ośmioletniej szkole podstawowej. Inną kwestią są problemy wychowawcze, jakie powoduje nauka w gimnazjum, można o tym w prasie poczytać, można w telewizji zobaczyć...
Marek Ciecierski tłumaczy, że nawet w liceach z wyjątkowo utalentowaną, ambitną i pracowitą młodzieżą o wysokim poziomie motywacji własnej i rodzinnej nie da się solidnie i skutecznie wprowadzić tak dużej ilości materiału. Szczególnie, jeśli maturzyści wybierają zdawanie matury na poziomie rozszerzonym. - Kiedyś materiał nauczania był rozłożony na cztery lata, zaś obecnie to samo trzeba zrealizować w dwa lata, gdy licealiści po pierwszej klasie podejmą decyzję o swym dalszym profilu – mówi pedagog, który dwadzieścia lat pracował w LO przy ul. Bernatowicza w systemie 4-letnich liceów. - Po sześć godzin fizyki, biologii, chemii czy geografii na tydzień, a do tego 6 – 8 godzin matematyki na poziomie rozszerzonym to olbrzymie obciążenie umysłu. Działa krzywa zapominania: im szybciej przekazywana wiedza, tym szybszy proces zapominania. Teraz lekcje to galopada: sześć godzin bombardowania niejednym przedmiotem, a tydzień choroby rodzi poważne zaległości, które trudno nadrobić. Nauka powinna być wydłużona w liceum. Wolniejsze tempo daje lepsze zrozumienie materiału i umożliwia jego utrwalenie, na co obecnie nie ma czasu.
Dyrektor Jolanta Kowalewska z Publicznego Gimnazjum nr 2 po 26 latach pracy w szkolnictwie nie ma tak entuzjastycznego podejścia do powrotu na dawne tory w oświacie. - Myślę, że do likwidacji gimnazjów nie dojdzie, ale to refleksja intuicyjna – mówi dyrektor Kowalewska. - Trudno mi się wypowiedzieć rzeczowo na temat, bo nie otrzymaliśmy informacji, jak docelowo ta zmiana miałaby wyglądać. Na pierwszym miejscu trzeba brać pod uwagę sytuację ucznia, ale pamiętajmy, że świat i my wszyscy się zmieniamy dynamiczniej niż w poprzednim wieku. Obecnie uczniowie nie są tacy sami jak 16 lat temu, głównie ze względu na postęp techniczny i towarzyszący mu dostęp do informacji globalnej. Mam trójkę dzieci w różnym wieku i wiem, że zmiana systemu klas w różnych typach szkół nie sprawi, że znikną kłopoty z powodu dorastania i dojrzewania nastolatków.
- Kiedy z nauczycielami gimnazjów rozmawia się o ewentualnej likwidacji tych szkół, jedni będą za, a inni wręcz przeciwnie, bo od tego zależy nasz chleb – uśmiecha się Irena Zwornicka, dyrektor „Drzewnej”, w skład której wchodzi Publiczne Gimnazjum nr 3, najmniejsze w Łomży, zaledwie 3 klasy. - Gimnazja to szkoły dla ludzi w wieku „pośrednim”. Kiedy młody człowiek idzie do szkoły gimnazjalnej, jego zdaniem, średniej, myśli, że wydoroślał i wszystko wie, a jest nadal w trudnym wieku i często nie zna sam siebie. Przypomnijmy może sobie, że w tym okresie prawie każdy z nas buntował się wobec wymagań oraz rad rodziców i nauczycieli, każdy miał „mądrość na życie...”.
Gimnazja to szkoły, gdzie w jednym miejscu i czasie zebrana jest młodzież, dojrzewająca fizycznie i dorastająca psychicznie. Nie da się ich psychiki ujrzeć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W gimnazjum poznajemy się na nowo, a na to trzeba czasu. Zanim człowiek się obejrzy, może minąć nawet pół roku.... Wydaje mi się, że stary model systemu edukacji był inny, chyba lepszy, ale musimy pamiętać, że i młodzież była inna, bez powszechnego i łatwego dostępu do nowoczesnych technologii, do telefonu komórkowego i internetu, znająca bardziej swe obowiązki niż prawa. W 8-klasowej podstawówce grono pedagogiczne miało więcej czasu na poznawanie młodego człowieka, mogło przyjrzeć się talentom, możliwościom, predyspozycjom, problemom i trudnościom. Jeśli ta sama grupa pedagogów przygląda się rozwojowi dziecka w tym samym środowisku przez lat osiem, potrafi dużo szybciej i precyzyjniej wskazać jego zalety i reagować na rzeczy niepokojące. Wiele wskazuje na zasadność powrotu do starego modelu, ale to musi być proces dobrze przemyślany i przygotowany, aby nie stracić wszystkiego, co w gimnazjach jest dobre, co się sprawdziło, a jest tego wiele. Samo przygotowanie podstaw programowych to zadanie wymagające wiedzy, czasu, pracy i środków. Chciałabym, żeby decyzje dotyczące ewentualnej zmiany były bardzo dokładnie przemyślane i dogłębnie przeanalizowane, aby po latach nie żałować, że zrobiło się coś nie tak.
– Dużo serca 16 lat temu włożyłam w powstanie nowej szkoły, którą dziś traktuję jak moje dziecko – mówi Teresa Kurpiewska, dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 1 (ponad 630 uczniów), na temat zapowiadanej lub też planowanej likwidacji gimnazjów. - Myślę, że ten proces będzie przebiegał w sposób płynny, tak jak w 1999 r. powoli wygaszano ośmioletnie szkoły podstawowe i wprowadzano roczniki gimnazjów... Likwidować szkoda, ponieważ u nas stworzyliśmy efektywny system pracy: diagnostycznej, dydaktycznej, wychowawczej... Nie mamy większych problemów z uczniami. Nie wydaje mi się, że odsetek uczniów sprawiających szczególne trudności wychowawcze z gimnazjów jest wyższy, niż w klasach 7 – 8, kiedy pracowałam jako pedagog w wówczas istniejącej Szkole Podstawowej nr 1, na bazie której powstało PG nr 1. Myślę, że trudno o opinię na temat powrotu do ośmioletnich podstawówek, gdyż nie wiemy, jakie rząd ma propozycje. Istotny element to nowa podstawa programowa. Według mnie, egzamin gimnazjalny się sprawdził, stało się możliwe porównywanie wyników nauczania oraz poziomu wiedzy i umiejętności uczniów. A powrót do dawnej formy egzaminów wstępnych, to jakbyśmy się cofali... Poświęciłam lata pracy z radą pedagogiczną, rodzicami i młodzieżą, żeby PG 1 stało się szkołą przyjazną uczniom, miało wysoki poziom kształcenia, dobrą atmosferę pracy. Wypracowaliśmy model działań dydaktycznych i wychowawczych adekwatnych do potrzeb dzieci. Pozwala to trafnie i szybko wskazać uczniów szczególnie uzdolnionych, ale także wymagających wsparcia, lubianych czy też izolowanych. Służy to temu, aby pracę w szkole od pierwszych miesięcy ukierunkować. Tego żal.... O tym, że wspólny trud jest owocny, świadczy fakt, że prawie połowa uczniów jest spoza rejonu. Na pewno gimnazjom przydałaby się większa obudowa psychologiczna i pedagogiczna. Najwięcej obaw budzi obudowa dydaktyczna, choć pracownie historii, fizyki i chemii nauczyciele gimnazjalni mogą wykorzystać w klasach 7. i 8. podstawówek. Może nie trzeba likwidować gimnazjów, tylko udoskonalać to, co jest?
Mirosław R. Derewońko