Bomba pod chodnikiem i ewakuacja na Dwornej
Około 200 mieszkańców z budynków przy Dwornej oraz pracownicy i klienci sklepów przy tej ulicy w centrum Łomży zostało nagle wyrwanych z jesiennego letargu. Policjanci przez domofony, megafon i osobiście apelowali o opuszczenie lokali około godz. 16.30, gdyż specjaliści z jednostki saperskiej w Orzyszu stwierdzili, że znaleziony niewypał jest w bardzo kiepskim stanie i grozi silnym wybuchem. Siłę rażenia odłamków tego półmetrowego pocisku artyleryjskiego oceniali nawet na 1200 m. Przez ponad godzinę zamknięty był ruch samochodowy i pieszy od ul. Giełczyńskiej do alei Legionów.
Groźny niewypał znaleźli robotnicy, pracujący przy remoncie budynku sanepidu przy Dwornej. Pocisk artyleryjski, prawdopodobnie z czasów II wojny światowej, znajdował się kilkadziesiąt centymetrów pod powierzchnią chodnika jednej z najczęściej uczęszczanych ulic łomżyńskiej starówki w kierunku Katedry. W związku z odnalezieniem niewybuchu, pracownicy sanepidu zostali wcześniej zwolnieni do domu. Miejsce po lewej stronie bramy kamienicy, gdzie znajdował się pocisk, zabezpieczyli policjanci. Saperzy z jednostki w Orzyszu przyjechali około godz. 16.30. Wówczas wjazdy i wejścia na Dworną ze wszystkich stron były dokładnie zastawione przez patrole policji, straży miejskiej i strażaków PSP w Łomży. Mimo ciemności i niepokojąco migających świateł radiowozów, ewakuowani ludzie raczej nie okazywali wielkiego strachu. Z braku informacji snuli swoje hipotezy, m.in., o napadzie rabunkowym lub terrorystycznym na banki bądź sklep wielkopowierzchniowy. Pojawiał się też wątek kontynuacji zamachów, jak we Francji. Nieliczni traktowali niepoważnie zakaz wchodzenia na Dworną, polemizując z funkcjonariuszami, tłumaczącymi niebezpieczeństwo utraty nogi czy życia. Jednak zdecydowana większość obywateli potraktowała sprawę poważnie i nie utrudniała pracy służbom mundurowym i medycznym. - Nam tu wolno stać, my ryzykujemy zdrowie i życie na służbie – tłumaczyli największym uparciuchom.
Łomżyniacy chwalili przebieg akcji: do mieszkań, gdzie paliły się światła, policjanci udawali się ponownie i pukali do drzwi, żeby sprawdzić, czy na pewno ktoś nie został nieświadomy w domu...
W akcji badania, przenoszenia i wywożenia pocisku brało udział sześciu saperów pod dowództwem chorążego Piotra Bartnika. Po godzinie niewypał odjechał specjalnie umocnionym samochodem na poligon w Orzyszu, gdzie zostanie unieszkodliwiony. Saperzy z Orzysza przeprowadzili w tym roku 228 interwencji. Wydostali, wywieźli i rozbroili w bezpiecznym miejscu 17 tys. pocisków i bomb.
Mirosław R. Derewońko