Narodowe Święto Niepodległości
W Łomży i Drozdowie odbyły się oficjalne uroczystości 97. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. W Łomży po Mszy Świętej w intencji Ojczyzny sprawowanej w Katedrze przez biskupa Janusza Stepnowskiego, mieszkańcy spotkali się tradycyjnie już na ul. Sienkiewicza przed kamienicą Śledziewskich, na której froncie znajduje się tablica upamiętniająca Leona Kaliwodę, podchorążego X Okręgu Polskiej Organizacji Wojskowej w Łomży, który zginął 11 listopada 1918 roku podczas rozbrajania stacjonujących jeszcze w mieście żołnierzy niemieckich. W Drozdowie, w dworze rodziny Lutosławskich oddano część Romanowi Dmowskiemu, wybitnemu politykowi i twórcy narodowej-demokracji, którego podpis widnieje pod Traktatem Wersalskim kończącym I wojnę światową i potwierdzającym odzyskanie przez Polskę, po 123 latach niewoli, własnej państwowości.
Obchody Narodowego Święta Niepodległości w Łomży rozpoczęły się złożeniem kwiatów oraz zapaleniem zniczy na grobie Leona Kaliwody i mogiłach żołnierskich na cmentarzu przy ul. Mikołaja Kopernika. Następnie w Katedrze odprawiona została Msza Święta w intencji Ojczyzny, której przewodniczył bp Janusz Stepnowski. W homilii mówił, że dziś oddajemy hołd tym wszystkim, którzy oddali życie za to, abyśmy mogli żyć w wolnej i demokratycznej Ojczyźnie.
- Ten dzień jest też swoistym rachunkiem sumienia dla każdego Polaka - cóż ja uczyniłem dobrego dla mojego kraju – dodawał biskup przywołując słynne zdanie Johna Kennedy'ego „Nie pytaj, co kraj może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla kraju”. Podkreślał, nawiązując do czytania z Ewangelii, że dotyczy to szczególnie tych, którzy rządzą i sprawują urzędy. Zwracając się bezpośrednio do polityków i samorządowców biskup mówił, aby nie liczyli na wdzięczność.
- Każdy z nas jest tylko sługą nieużytecznym, wypełnia to, do czego został posłany – dodawał biskup Stepnowski. - Liczenie na wdzięczność, to nie jest cel naszego życia. Nieraz pod płaszczykiem wdzięczności ukrywa się pragnienie, aby otrzymać coś więcej - przestrzegał.
Po Mszy kilkadziesiąt pocztów sztandarowych łomżyńskich szkół i instytucji, orkiestra dęta, delegacje władz samorządowych, służb i instytucji, oraz zwykli mieszkańcy Łomży przeszli w pochodzie na ul. Sienkiewicza, gdzie 97 lat temu w walce o wolną Ojczyznę zginął Leon Kaliwoda. Przed jego tablicą wygłoszono przemówienia i złożono kwiaty.
Prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski ciesząc się, że widzi na tych uroczystościach tyle osób oświadczył, że „wreszcie święta państwowe w Łomży zyskały odpowiednią rangę”. W krótkim przemówieniu przypominał historyczne wydarzenia z Europy i Polski, które doprowadziło od odzyskania upragnionej niepodległości.
- Ten listopadowy dzień jest symbolem miłości do Polski. To dzień radosny - mówił prezydent Chrzanowski podkreślając, że wieczorem w ramach radosnego świętowania odbędzie się koncert projektu „Panny Wyklęte”, którym zainteresowanie było tak wielkie, że zabrakło wejściówek.
Po prezydencie do zebranych przemówili posłowie Bernadeta Krynicka i Lech Kołakowski. Nowo wybrana posłanka mówiła o tym jak dziś powinien wyglądać patriotyzm Polaków – to praca, wychowywanie dzieci i rodzina, działalność w organizacjach, angażowanie się w życie publiczne, czy choćby wywiązywanie się z obowiązków takich jak udział w wyborach.
- Walczmy zatem każdego dnia o niepodległą Polskę. O Polskę zgodną z zasadami Boga – dodawała Krynicka.
Poseł Kołakowski odczytał nieznany dotychczas dokument – relację Czesława Lemańskiego ze Zbójnej o tym jak przebiegały wydarzenia 11 i 12 listopada 1918 roku w tej i sąsiednich miejscowościach. Opisywał on jak 11. listopada wieczorem mieszkańcy Zbójnej dowiedzieli się, od jadących furmankami do Myszyńca, że „Łomża już wolna”, oraz jak następnego dnia rozbrajano Niemców w okolicznych leśniczówkach oraz w zatrzymanym pociągu kolejki wąskotorowej jadącym z Nowogrodu do Myszyńca.
Przed tablicą Leona Kaliwody przemówił także Stefan Krajewski, nowy członek zarządu województwa podlaskiego. Mówił, że spotykamy się tu, aby uczcić pamięć tych, którzy walczyli i oddali swe życie za wolną ojczyznę.
- Czynili to nie bacząc na wiek, funkcję społeczną czy poglądy polityczne – podkreślał Krajewski.
- Na ten dzień czekały pokolenia, czekali pradziadowie nieustannie modląc się ze łzami w oczach Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie – mówiła starosta Elżbieta Parzych w Drozdowie, przed tablicą Romana Dmowskiego wmurowaną w ścianę dworu Lutosławskich, w którym zmarł ten jeden z najwybitniejszych polityków odrodzonej Polski.
W Łomży, od lat – niezależnie od opcji politycznej z jakiej wywodzili się rządzący - Narodowe Święto Niepodległości świętowane jest godnie i dostojnie. W tym roku było podobnie. Tablica Kaliwody przed którą odbywają się uroczystości jest oryginalną tablicą, którą, po zerwaniu przez Niemców w czasie II wojny światowej, ukryli aż do zrywu Solidarności w 1981 roku nauczyciele z Bernatowicza. Mówienie dziś „wreszcie święta państwowe w Łomży zyskały odpowiednią rangę” jest co najmniej nieporozumieniem.
„Bo Polska nie jest własnością tego czy innego Polaka, tego czy innego obozu, ani nawet jednego pokolenia. Należy ona do całego łańcucha pokoleń, wszystkich tych, które były i które będą” - pisał Roman Dmowski.
Warto to przeczytać i postarać się zrozumieć.