Przed wyrokiem na biznesmenów
Po kilku latach przeciągania do granic możliwości zbliża się ku końcowi proces łomżyńskich biznesmenów, oskarżonych o wyłudzenie od producentów i hurtowników towarów na sumę ok. 2 mln 800 tys. zł, w tym kredytu bankowego. - Trwają mowy końcowe stron i Sąd w rozprawie ogłosił przerwę do następnego terminu za tydzień – informuje sędzia Jan Leszczewski, rzecznik Sądu Okręgowego w Łomży. - Jeden z oskarżonych Jerzy W. znowu się nie stawił, tłumacząc, że pojechał na badania stanu zdrowia do Rzeszowa, a jeden z jego dwóch adwokatów nie dojechał z Gdańska, bo zepsuł się mu samochód w drodze do Łomży. Sąd uznał, że nieobecność jeszcze trzech innych oskarżonych (jeden dziś się stawił) też nie zatrzyma procesu.
Sprawa zamawiania w hurtowniach i u producentów towarów i nieuregulowania za nie należności sięga swymi korzeniami aż do okresu października 1999 – stycznia 2000 r. Szósty ze związanych z tym procederem oskarżonych jest poszukiwany listem gończym i najprawdopodobniej ukrywa się przed organami ścigania w Kanadzie. To były główny właściciel hurtowni Vianex w Łomży Marek Żyliński. Jego sprawę już wcześniej Sąd wydzielił do odrębnego rozpatrzenia, ale także już podczas trwania rozprawy, ze względu na zwolnienia lekarskie oskarżonych, sąd wielokrotnie musiał odraczać posiedzenia. Teraz, po ponad piętnastu latach od prowadzenia przez biznesmenów „intratnego zajęcia”, i po pięciu latach od skierowania do Sądu aktu oskarżenia, proces zmierza do finału.
- Sąd uznał, że obecność oskarżonych nie jest obowiązkowa, po tym jak obrońcy wiele razy przedstawiali usprawiedliwienia i chcieli odraczania rozprawy w nieskończoność – uściśla motywy Sądu sędzia Jan Leszczewski. - Dlatego, aby nie przerywać rozprawy, Sąd podał stronom z wyprzedzeniem dwa kolejne terminy, przewidując powstawanie problemów na drogach, jak ślizgawice i opady śniegów.
Mirosław R. Derewońko
