Kapucyński festyn i słoneczna serenada w deszczu
Burza i gwałtowna ulewa utrudniły, ale nie zniweczyły festynu w ogrodzie klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów. W imprezie wzięło udział kilkaset osób, a jedyną zmianą programu było przeniesienie koncertu łomżyńskiej Filharmonii Kameralnej do jej sali koncertowej. – Możemy mówić o towarzyszącym nam w czasie takich imprez deszczu – mówi o. Mirosław Ferenc, proboszcz i gwardian klasztoru. – Podczas Nocy Muzeów chcieliśmy zrobić herbaciarnię na podwórku – deszcz. W tamtym roku na festynie – deszcz, teraz podobnie. Ale impreza nie została przerwana, chociaż ta pierwsza ulewa była dość silna. Ludzie rozpierzchli się po namiotach, schowali pod drzewami czy do garażu, ale zostali z nami!
Przerwany gwałtowną nawałnicą w maju ubiegłego roku festyn w ramach obchodów 250-lecia przybycia kapucynów do Łomży w klasztornym ogrodzie cieszył się tak dużym powodzeniem, że kolejna edycja imprezy była tylko kwestią czasu. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem o godzinie 14.00, jednak już 20 minut później zanosiło się na „powtórkę z rozrywki”. Bardzo intensywne opady deszczu nie zakończyły jednak imprezy. Przeczekano je we wszelkich gwarantujących schronienie miejscach, a kiedy nawałnica zamieniła się w mżawkę występy i zabawa zaczęły się na nowo. Około godziny 17. zza chmur wyjrzało słońce i wtedy już zrobiło się całkiem wesoło.
Na scenie prezentowały się mażoretki, cheerleaderki, zaśpiewali też młodzi wokaliści ze Studia Wokalnego eMDeK, a ich opiekunka Magda Sinoff była konferansjerem imprezy. Piosenki dla dzieci wykonał duet Grześ i Agniesia, czyli Agnieszka Żemek-Pawczyńska i Grzegorz Sekmistrz, zagrał też zespół Microclimat, a występy trwały do późnego wieczora.
– Taka impreza jest to coś, co bardzo buduje rodziny, łączy rodziców, dziadków i dzieci, wszystkich ludzi wierzących – ocenia pani Wiesława. – Najbardziej korzystają z tego dzieci: były w kościółku na mszy świętej, a później to, co jest najpiękniejsze – zabawa, która łączy nas wszystkich razem. Dlatego przyprowadziłam tu swoje wnuczęta Hanię i Asię, które są bardzo zadowolone!
– Naszym celem była integracja rodzin z parafią, bo mamy msze czy wspólnoty, ale taki festyn to dobra okazja do tego, żeby spotkać się z tymi wszystkimi ludźmi – pobyć z nimi w inny sposób, porozmawiać, ale też pośpiewać czy potańczyć! – podkreśla o. Mirosław Ferenc.
Bardzo tłoczno było przy kuchni polowej z bigosem i grochówką oraz oferującej mrożoną herbatę herbaciarni Pikoteria, wiele działo się też przy stoiskach Oddziału dla Dzieci Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łomży oraz Muzeum Północno - Mazowieckiego w Łomży, którego pracownicy przygotowali quizy i szarady dla dzieci związane z Adamem Chętnikiem.
– Były też zagadki i szyfry – mówi 11-letnia Kinga. – Ciekawe było też to, że Adam Chętnik był muzykiem i trzeba było dopasować do tego na przykład skrzypce.
– Od czwartego roku życia mieszkam w Łomży – dodaje dziadek Kingi Kazimierz Łapiński.
– Mam w tej chwili 67 lat, w 1972 r. brałem ślub w tym kościele i jestem tutaj pierwszy raz w tych ogrodach. Dlatego koniecznie chciałem tu być – w tamtym roku nie udało się, ale teraz tak i jesteśmy tu z wnuczką!
Deszcz i burza uniemożliwiły koncert na festynie Filharmonii Kameralnej im. W. Lutosławskiego, bo kiedy przestało padać zabrakło już czasu na przetransportowanie na miejsce imprezy instrumentów i wszystkiego co niezbędne do odbycia takiego koncertu.
– Mieliśmy pecha, nazywając ten koncert „Słoneczna serenada”, bo pogoda nie dopisała, a festyn to jest zawsze festyn – mówi jeden z solistów, saksofonista Jerzy Karwowski. – Przychodzi tam zwykle dużo ludzi, może więcej osób zauważyłoby orkiestrę, ale wyszło inaczej, zagraliśmy w sali!
Orkiestrę poprowadził Jan Miłosz Zarzycki, a obok uwielbianego w Łomży Jerzego Karwowskiego, który zagrał na saksofonie sopranowym i altowym oraz flecie i harmonijce, popularne przeboje i operetkowe arie zaśpiewała też sopranistka Katarzyna Rzymska.
– Gram naprawdę słoneczne utwory, np. kilka hiszpańskich, grecką „Zorbę” – mówi Jerzy Karwowski. – Pani Kasia Rzymska też wykonuje taki repertuar z ciepłych krajów, np. z Ameryki Południowej i nic dziwnego, że te utwory tak się podobają publiczności!
– Odkryłam ten repertuar niedawno, bo podstawą były dla mnie zawsze pieśni i opera – dodaje Katarzyna Rzymska. – Świetnie się czuję nie tylko w operetce, ale też takim luźniejszym repertuarze, ale wykonywanym techniką typowo operową.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk