Babunia Glogera w Polsce i Matylda za granicą
- Nasza starsza córka Marysia miała wówczas niespełna siedem lat, mniej więcej tyle, co bohaterka książki „Matylda wyjeżdża”. Młodsza Basia, jeden rok, pierwszy miesiąc w Danii cały czas płakała. Brakowało jej znajomych zapachów, ludzi i miejsc – mówi mama obu Justyna Zbroja. - Najtrudniej miała Marysia. Przeprowadzka, szkoła w nieznanym jej kraju, język - podobno najtrudniejszy w Europie. Odkryłam prostą prawdę, że emigrując podejmujemy decyzję nie tylko w swoim imieniu. Rozterki Polaków, wyjeżdżających do pracy za granicą z dziećmi, i pouczające zwyczaje weselne rodaków sprzed dwustu lat to tematy książek, jakie wydała Oficyna Wydawnicza Stopka z Łomży.
- Pamiętam moment, kiedy z całą siłą dotarł do mnie fakt, że opuszczam swój kraj – mówi Justyna Zbroja, autorka ciekawej, refleksyjnej książki dla dzieci „Matylda wyjeżdża”, do której ilustracje w konwencji malunków zrobionych niewprawną dziecięcą ręką przygotowała Katarzyna Petersen.
Wielkie problemy małych emigrantów
Autorka książeczkę pomyślała również dla rodziców, rozważających wyjazd z Polski za granicę, i dla pedagogów, pracujących z dziećmi emigrantami. Kilkuletnia dziewczynka opowiada historię „wielkiej przeprowadzki”, potem – jak uczy się w nowej szkole, gdzie nie rozumie nic a nic, a na koniec – jak po trzech latach rodzinę odwiedza ukochana babcia Hortensja. - W prostych słowach, wypowiadanych przez Matyldę, starałam się odkryć przed czytelnikami prawdę przeżyć, uczuć i zmagań dziecka z nową rzeczywistością, podkreślając między wierszami, że nie powinno pozostawać samo, że powinno mieć wsparcie nie tylko w świecie wyobraźnia, ale w nas, dorosłych.
Matyldzie w nauce i przetrwaniu w żywiole obcej mowy przychodzi w sukurs skrzat Rysio, którego zostawiła w Polsce, z którym prowadzi pełne wahań i odkryć budujące rozmowy w swej imaginacji. Przygody podczas popołudniowej wędrówki w wyobraźni zamieniają się w sen, a ten przynosi siły do zmierzenia się z niechęcią do szkoły i podjęciem decyzji o pójściu z odwagą. Babcia Hortensja z kolei zabiera Matyldę w krainę baśni z tajemniczego ogrodu, gdzie mieszkają: kruk, sowa i historia. - Emigracyjne doświadczenia dziecka to bardzo aktualny temat, w czasie gdy tylu rodaków opuściło granice Polski – komentuje Wiesława Czartoryska, współredaktorka książeczki z red. Stanisławem Zagórskim. - Wyjeżdżają dorośli, ale często towarzyszą im dzieci. O ile jednak problematyka emigracyjna jest obecna w literaturze dla dorosłych, często napotykamy na nią w czasopismach, podejmowana jest w wielu filmach dokumentalnych i fabularnych, o tyle z problemem dzieci, które emigrują siłą rzeczy wraz z dorosłymi, prawie nie mamy do czynienia ani w literaturze pięknej, ani w dokumentalnej. Dobrze, że ten trudny temat podjęła Justyna Zbroja, Polka mieszkająca w Danii, laureatka I nagrody w zorganizowanym przez „Stopkę” konkursie na pamiętniki młodej emigracji pn. „Wyfrunęli”. Jej książka jest wypełnieniem odczuwalnej luki. Napisana z perspektywy dziecka, dotyka jego widzenia zmieniającej się rzeczywistości. Wczuwa się w świat przeżyć, związanych ze zmianą kultury, z trudnościami w nauce języka, z zachowaniem rodzimych tradycji. Ponieważ nie pada nazwa kraju, do którego emigruje główna bohaterka, książka jest uniwersalna. Może dotyczyć każdego dziecka i każdego kraju, do którego wyjeżdża - wielkich problemów małych emigrantów.
Ślub w Rutkach, wesele w Pęsach
Dwie odmienne opowieści Oficyny Wydawniczej Stopka łączy miła postać babuni, którą w drugiej książeczce jest Jagulka (Agnieszka), córka podwojewodziego Dobrzynieckiego, późniejsza babcia Zygmunta Glogera. - Pęsy, Wojny, Rutki – tam, na mazowiecko-podlaskim pograniczu, w 1809 r. mają miejsce ślubne i weselne uroczystości – wyjawia szczegóły redaktorka Wiesława Czartoryska, z podziwem dla barwnych opisów zwyczajów, strojów, tańców i potraw. - „2. sierpnia przed samym południem zajechał przed dwór pęski z gwałtownym trzaskaniem bata pan młody w poczwórnej kolasie ze swoim swatem, przybrani obaj w kontusze byłego województwa podlaskiego. Jest nim Maciej Wojno, któremu pan podwojewodzi sprzyjał szczerze, uznając za najstateczniejszego z bywających w Pęsach kawalerów”. Taką oto, pełną szczegółów, smaków i smaczków opowieść babuni o przygotowaniach i przebiegu uroczystości Zygmunt Gloger uzupełnił wiadomościami o co ważniejszych osobach oraz rodzinnych i sąsiedzkich koneksjach. Wstęp napisała praprawnuczka autora – Liliana Gloger, zilustrował Stanisław Kędzielawski. W posłowiu historyk regionalista prof. Adam Cz. Dobroński cytuje Glogera: „Jak dzień bez słońca, jak ciało martwe bez ducha, tak nasze gody weselne byłyby bez starych pieśni i grania, bez starodawnego tańca i weselnego kołacza...”.
Mirosław R. Derewońko