„Tacy jak my, tylko młodość mieli zupełnie inną...”
- Wolałbym zginąć w lesie od kuli wroga lub samemu sobie strzelić w łeb, niż zostać schwytanym, udręczonym w czasie przesłuchania i zakatowanym przez ubeków w więzieniu – takie oto refleksje snuje Łukasz Zysk, 21-letni uczeń z 4. klasy Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Łomży, gdzie młodzież uczestniczyła w V Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. - Wielu młodych jak ja, a często i młodszych, jak 18-letnia „Inka”, przyjęło Rosjan jako kolejnego okupanta po pięciu latach wojny i walki z Niemcami. Każdy, kto wchodził w konspirację z AK i NSZ, składał przysięgę wierności Ojczyźnie. Przysięgał na Boga walczyć o wolność Polski do ofiary z życia...
„Tylko w polu biały krzyż nie pamięta już, kto pod nim śpi...” - brzmi w auli ballada Czerwonych Gitar, którą śpiewają: Natalia Narewska i Mateusz Kurkowski, jakby do wtóru milczenia ludzi, patrzących z czarno-białych zdjęć prosto na widownię. Łomżyńscy żołnierze wyklęci, partyzanci...
Łączyła wiara, że służą wolnej Polsce
Niezłomni, ci kryjący się po lasach i czasem podejmujący nierówną walkę z oddziałami Ludowego Wojska Polskiego, idącego od wschodu z bratnią Armią Czerwoną... Urodzeni w XX wieku przed II wojną światową, zwykle ginęli z rąk komunistów pod koniec lat 40. lub na początku 50. W problem paradoksów pamięci historycznej Polaków wprowadzał historyk IPN prof. Krzysztof Sychowicz. W 2002 r. rozpowszechniał książkę „Podziemie niepodległościowe w województwie białostockim”. - Pamiętam zarzuty, jak można zaczynać dyskusję o bandytach, o których teraz mówi się z podziwem i szacunkiem w szkole, telewizji, a minęło zaledwie 13 lat... - tłumaczył profesor. - Pranie mózgu od '44 do '89, w którym brała udział część środowiska naukowego. Świadomość obywatelska Polaków została zdruzgotana. W miejscu dla bohaterów stawiano niemalże pół wieku pomniki kolaborantom systemu sowieckiego. Pamięć o żołnierzach niezłomnych przechowały rodziny i koledzy. Po '89 nie zmieniło się społeczeństwo, zostali pogrobowcy systemu komunistycznego, którzy w instytucjach i organizacjach dbali o to, aby prawda nadal była stłamszona. Patrzą na nas: Stanisław Cieślewski „Lipiec”, który zginął w Grądach Woniecko, Jan Taborkowski „Bruzda” - w Przytułach, Hieronim Rogiński z powiatu kolneńskiego zapłacił olbrzymią cenę wraz z rodziną... Łączyły ich nie tylko las i karabin, ale cel nadrzędny. Po '47 nikt już nie wierzył w III wojnę światową, obalenie komunizmu, zmianę granic. Łączyła wiara, że „wilcze życie” służy wolnej Polsce. To nie byli spadochroniarze, ludzie znikąd. Mieli rodziny, przyjaciół... – podkreślił profesor, a więc i domy, i szkoły, i marzenia. - Długo odmawiano im prawa powrotu do świadomości publicznej, odmawiano miejsca w historii...
Oprawcy nie odmawiali za to walczącym z drugą okupacją prawa do cierpień, stryczka lub kuli jak w Katyniu: ok. 5 000 – kara śmierci, 21 tys. - zmarli lub zamordowani w stalinowskich więzieniach i w PRL-u, 20 tys. - w katowniach Urzędu Bezpieczeństwa. Ilu podczas pacyfikacji – nie wiadomo.
Nie miłość i wolność, ale ból i krew
Dyrektor ZSTiO Artur Ciborowski powitał gości i objaśniał, że uroczystość ma za cel uhonorować bohaterów sprzed lat i edukować młodych ludzi poprzez wykład i część artystyczną. Wiceprezydent Łomży Agnieszka Muzyk mówiła, że zdawało się, iż tamci wyklęci walczą o sprawę beznadziejną, której finał został przesądzony, „a jednak żyjemy w wolnej Polsce”. Pochwaliła ZSTiO, że kształci zawodowo, a nie zapomina o wychowaniu patriotycznym, czego wyrazem jest uroczystość, którą przygotowali nauczyciele historii: Elżbieta Wiśniewska i Wiesław Czupryński oraz Kamil Galanek. Występy młodzieży na żywo – Patrycja Ogonowska, Łukasz Zysk, Paweł Tonder – przeplatane były prezentacją teledysków z fotografiami archiwalnymi z życia codziennego żołnierzy wyklętych do dynamicznych piosenek w duchu dumy z ich odwagi: łomżyńskiej grupy raperów PSG Klika „Ku pamięci” zespołu Forteca „Kto dziś upomni się o pamięć”. Piorunujące wrażenie wywołała Kasia Borkowska, śpiewając wyrazisty, nadekspresyjny „Walczyk” Lilu o losie panien wyklętych: „Miał być bal, miłość, spacery nad rzeką”, a „nie ma nic, nic, nic, tylko na rękach krew, na ustach krzyk”. Słuchali wykładu profesora Sychowicza i występu rówieśników drugoklasiści: Aldona Rogińska i Mateusz Głębocki. Oboje poruszeni, pełni emocji, z trudem przychodzi im opowiedzieć wrażenia... - Kasia śpiewała wzruszającą historię panien wyklętych, spotkały nie miłość i wolność, a ból i krew – mówi Aldona. - Myślę, że oni w duchu wiedzieli, że zostaną nagrodzeni pamięcią za poświęcenie.
- Poczułem się w czasie spotkania, jak oni, ci młodzi ze zdjęć... – dodaje cicho Mateusz. - Tacy jak my, tylko młodość mieli zupełnie inną. Połączył ich las i karabin, a nie imprezy, alkohol i papierosy.
- Miłość do Polski nas łączy – podsumowuje Aldona. - W czas potrzeby poszlibyśmy w bój jak oni.
Mirosław R. Derewońko