Muzyka świata jazzowego wirtuoza
Mikołaj Trzaska, jeden z najwybitniejszych polskich saksofonistów jazzowych oraz pionier jassu w Polsce, wystąpił w Łomży. Solowy recital, złożony z utworów, w których awangardowe jazzowe dźwięki splatały się z pięknem orientalnych oraz żydowskich melodii zaprezentował w restauracji „Retro”. – To mój pierwszy koncert w życiu w restauracji – mówi Mikołaj Trzaska. – Ale miejsce czynią ludzie, dlatego czułem się tak, jakbym grał w jazzowym klubie!
Niewiele brakowało, a do koncertu mogło nie dojść, bo Mikołaj Trzaska z zasady nie występuje w lokalach z wyszynkiem. Kiedy okazało się jednak, że w „Retro” panują rygorystyczne zasady dotyczące zamknięcia baru w czasie koncertu, a lokal wypełnili słuchacze spragnieni ambitnej muzyki w jego wykonaniu, zgodził się wystąpić.
– Lęk to rozwojowa rzecz – zauważa Mikołaj Trzaska. – Im ryzyko jest większe, tym lepszy jest koncert. Kiedy tutaj przyszedłem, znalazłem się w zupełnie nowej dla mnie sytuacji, bo zobaczyłem, że jest to restauracja. I okazało się, że ta restauracja zmienia się w klub!
Publiczność miała powody do zadowolenia, bowiem Trzaska to nie tylko jeden z najlepszych muzyków w Polsce, znany z zespołów Miłość czy Łoskot, dziesiątek płyt nagranych z gwizdami polskiego i światowego jazzu czy współpracy z reżyserem Wojciechem Smarzowskim przy filmowych bestsellerach jak „Drogówka” czy „Dom zły”. Muzyk jest też bowiem mistrzem jazzowej improwizacji, a jego solowe recitale są zawsze wydarzeniami na najwyższym poziomie. Tak też było w piątkowy wieczór w „Retro”. Trudna, wymagająca skupienia, ale piękna muzyka oczarowała słuchaczy, bowiem artysta stworzył nową jakość na bazie pochodzących z różnych środkowoeuropejskich i bliskowschodnich kultur pieśni, w tym żydowskich.
– Dzisiaj jest bardzo ważne w tradycji żydowskiej święto Jom Kippur, kiedy wszystkie grzechy są odpuszczane – mówi nie kryjący swych żydowskich korzeni Mikołaj Trzaska.
– I dotyczy to nie tylko Żydów!
Trans, rytuał, improwizacja. Gwałtowne, urywane frazy, przechodzące płynnie w liryczne, delikatniejsze dźwięki Znane tematy, jak np. ten skomponowany przez Andrzeja Trzaskowskiego z filmu „Pociąg” Jerzego Kawalerowicza, okazujące się dla artysty tylko punktem wyjścia do kolejnych popisów, w których wykorzystywał głównie saksofon altowy, raz tylko sięgając po klarnet basowy. Trzaska znany jest również z tego, że często na gorąco zmienia zaplanowany program koncertu.
– Dzisiaj też tak było – wyjaśnia artysta. – Chciałem zagrać dwa zupełnie inne numery i na sam koniec zdecydowałem się je zmienić. Na początku też zmieniłem kolejność – zawsze patrzę, jak to jest. Dla kogo gram, gdzie gram, kto przyszedł, jak ludzie reagują na muzykę.
Kiedy zaś po koncercie fani dziękowali artyście za występ, tłumacząc jednocześnie, że w Łomży nie ma nie tylko klubu jazzowego z prawdziwego zdarzenia, ale nawet porządnej sali koncertowej, Mikołaj Trzaska odpowiadał im, wyraźnie zadowolony z występu oraz przyjęcia, że owszem – taki klub istnieje, mimo tego, że formalnie jest restauracją – wszystko zależy bowiem tylko od ludzi organizujących koncerty i na nie przychodzących.
– Tak się mówi, że gram trudną muzykę, aczkolwiek ja nie mam takiego wrażenia, bo jest ona oparta na kontakcie i relacji z ludźmi – ocenia Mikołaj Trzaska. – Kiedy gram solo staram się ludzi słyszeć: jak oddychają, jak mówią. I może sama muzyka jest trudna, w tym sensie, że jest harda, piszcząca, czasem nawet poza harmonią. Natomiast to, co jest w tym łatwe, to fakt, że ja jednakowoż próbuję tą hardością rozmawiać – gram, potem słucham, znowu strasznie mocno gram – i przeżywam. A jak ja przeżywam, to jest OK i tak było też dzisiaj!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk