BL Blues na żywo i na płycie
Łomżyński The BL Blues Band wystąpił w piątkowy wieczór w auli Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich w Łomży. Był to koncert promujący wydaną właśnie debiutancką płytę zespołu „BL Blues” z 12. utworami skomponowanymi przez Mariusza Brzostowskiego i Jana Górskiego: bluesowymi, blues rockowymi, ale też country czy reggae. – Chcieliśmy jakoś podsumować ten pierwszy okres naszej działalności – mówi Mariusz Brzostowski, wokalista i gitarzysta grupy. – Zaczynaliśmy w 2010 r. od coverów, potem stwierdziliśmy jednak, że dobrze byłoby dać coś od siebie i zaczęliśmy pisać swoje kawałki. I zebrało się tego tyle, że postanowiliśmy to uwiecznić!
Jak na prawdziwych rockerów przystało łomżyńscy i kolneńscy muzycy zarejestrowali płytę na tzw. „setkę”, czyli na żywo w studio w ciągu zaledwie dwóch dni. O tym, że na scenie czują się niczym przysłowiowa ryba w wodzie wiadomo było nie od dziś, jednak podczas promocji „BL Blues” wspięli się na wyżyny muzycznego kunsztu. Na pewno pomogła im w tym żywiołowa reakcja licznej, około 200 osobowej publiczności, w większości fanów i znawców muzyki rockowej i bluesowej. Potrafili oni właściwie ocenić i docenić zarówno te bardziej tradycyjne bluesowe utwory, jak kojarzący się z dokonaniami prekursora i legendy polskiego bluesa, Tadeusza Nalepy, ozdobiony partiami harmonijki Mariusza Brzostowskiego „Blues donikąd”, jak i czerpiący z dynamiki hard rocka „Na pohybel” z popisowym tappingiem Jana „Yania” Górskiego. Zespół równie dobrze radził sobie z rozkołysanymi rytmami reggae w „Świat oszalał”, klimatycznej balladzie „Milcz” oraz w „No File” z jazzującą solówką pianisty Pawła Podeszwika. Były też wycieczki w stronę country rocka w postaci „Miód blondyny”, bo jak podkreślał Mariusz Brzostowski nawet legendarni The Allman Brothers Band grywali country. Nie mogło też zabraknąć przebojowej ballady „Mama” i „Kapelusza” – utworu szczególnego, dedykowanego tragicznie zmarłemu Dariuszowi Gałczykowi, koledze obu gitarzystów z zespołu Po godzinach. Muzycy zapowiadali, że zagrają trochę ponad godzinę, jednak koniec końców wykonali cały program z płyty „BL Blues”, plus kilka niespodzianek.
– Repertuar mamy większy, na płycie przewijał się nawet jeden utwór więcej, ale uważam, że trzynastka jest pechowa, więc stanęło na dwunastu kawałkach z naszego pierwszego okresu – mamy nadzieję, że kiedyś powstanie następna płyta – deklaruje Mariusz Brzostowski. – Ale utworów mamy oczywiście więcej, dlatego było z czego wybierać!
Z utworów nie zarejestrowanych na debiutanckiej płycie zabrzmiały więc, m.in. dynamiczny „Sezon na kłopoty”, kolejne reggae w bluesowej odsłonie „Na co dzień”, z popisami sekcji rytmicznej: perkusisty Marcina Bieniasa i basisty Bartłomieja Leszczyńskiego oraz nieodwołalnie kończący koncert blues o braku forsy, roboczo zatytułowany „Nie ma pieniądzorów”. A potem były już tylko gratulacje, uściski, długie rozmowy w kuluarach i na zapleczu sceny oraz podpisywanie płyt.
– Mam nadzieję, że kapela się utrzyma, może zdarzy się coś ciekawego na kolejnym festiwalu – w każdym razie działamy, staramy się, chociaż w Łomży ciężko jest się przebić z bluesową muzyką - nadal będziemy robić swoje i czerpać przyjemność z naszego grania! – zapowiada w imieniu kolegów i swoim Mariusz Brzostowski.
Wojciech Chamryk