Skarby w Domku Pastora
– Skarby to jakieś złote monety, odkrycie Schliemanna w Troi czy grób Tutenchamona, ale tutaj też udało nam się odnaleźć coś bardzo ciekawego w sensie historycznym! – mówi Andrzej Wszeborowski, szef firmy remontującej Domek Pastora przy ul. Krzywe Koło w Łomży. Poza cennymi znaleziskami i odkryciami co do samego budynku znacznie ważniejsze jest jednak to, że ten zabytek z końca XIX wieku do końca roku nie tylko odzyska dawny blask, ale w ostatniej chwili został uratowany przed katastrofą.
Po przeniesieniu się Muzeum Północno-Mazowieckiego do nowej siedziby dawna plebania kościoła ewangelicko-augsburskiego przez kilka kolejnych lat popadała w coraz większą ruinę. Teraz jej los odmienia się dzięki specjalizującej się w remontach zabytkowych budynków firmie Andrzeja Wszeborowskiego, oraz środkom unijnym jakie na remont należącego do samorządu budynku pozyskało miasto. Już podczas pierwszych prac dokonano wielu ciekawych znalezisk, dlatego kolejne etapy remontu odbywają się pod nadzorem archeologa.
– Znaleźliśmy dwa kafle z pieca wykonywane na kole garncarskim, prawdopodobnie ze znacznie wcześniejszego okresu niż budowa tego budynku – mówi Andrzej Wszeborowski. – Były też skorupy już z okresu użytkowania tego budynku, np. kawałeczek pięknej porcelanowej filiżanki z uroczym portretem – twarzą młodej dziewczyny. W piwnicach znaleźliśmy, zawinięte w gazety z 1986 r., wieńce laurowe – oryginalne ozdoby nadokienne, wykonane z zaprawy gipsowo-wapiennej. Było ich pięć sztuk, czyli wliczając cztery ze ścian, prawdopodobnie wszystkie okna posiadały taką dekorację – oczywiście wykorzystamy je do korekty fasady!
Inne cenne odkrycie to potwierdzenie, że budynek powstał na znacznie starszych, kamiennych fundamentach, co jak się okazuje było przyczyną wielu wcześniejszych problemów.
– Tu pękały szczyty i kiedy się tym zajmowałem 7-8 lat temu, były co do przyczyn tego zjawiska różne teorie – mówi inż. Wszeborowski. – Założono wtedy plomby z cienkiego szkła i one też popękały, co świadczy dobitnie o tym, że budynek nie jest stabilny. I dopiero teraz, po skuciu tynków, okazało się, że budynek nie ma praktycznie fundamentów – ściany fundamentowe sięgają tylko na głębokość posadzki piwnic.
Dodatkowym utrudnieniem jest również to, że dawna plebania składa się z dwóch oddzielnych części, zbudowanych na różnych fundamentach i gdyby nie podjęty obecnie remont budynek mógłby się w końcu zawalić.
– Część od ulicy Krzywe Koło i dwa szczyty do połowy swej długości wykonane są z kamienia polnego na okrzeskach, na dość dobrej zaprawie wapiennej – wyjaśnia inż. Wszeborowski. - Reszta budynku, od strony muszli, jest zbudowana z cegły. Te materiały zupełnie inaczej się zachowują, stąd te pęknięcia. Dlatego w Urzędzie Miasta zapadła decyzja, żeby podbić fundamenty ławą żelbetową, została też wykonana przy podmurowaniu izolacją poziomą, uniemożliwiającą podciąganie wód gruntowych w ścianach.
Inne prace które zostaną wykonane w budynku to, m.in. jego docieplenie, wymiana drzwi i okien oraz instalacji wentylacyjnej, elektrycznej, wodno-kanalizacyjnej i cieplnej.
– W następnym miesiącu zakończymy prace związane z fundamentowaniem i zaczniemy wykonywać elewację – mówi Andrzej Wszeborowski. – W tym czasie będziemy też prowadzić wymianę dachu i więźby dachowej. Dokumentacja zaleca pozostawienie starej dachówki, zostanie więc ona umyta, zakonserwowana i uzupełniona nową, bo prawdopodobnie nie starczy jej na pokrycie całego dachu. Mimo dodatkowych prac i nadzoru archeologicznego termin prac zostanie dotrzymany – mamy niewielkie opóźnienie z tego powodu, ale pogoda jest świetna, więc wszystko da się nadrobić!
Wojciech Chamryk