Łomża extreme sport
Czy okolice Łomży nadają się do uprawiania sportów ekstremalnych? Okazuje się, że tak. Na własne oczy mógł przekonać się o tym każdy, kto w weekend był w okolicach Lasku Jednaczewskiego. Na pobliskich łąkach szalało 22 snowkiterów z Łomży i Warszawy. To połączenie jazdy na nartach czy desce snowboardowej ze skrzydłem paralotni... i pół na pół szybujemy i szusujemy.
Dlaczego aż tylu i właśnie tu? - Dlatego, że w okolicach Warszawy nie było dość śniegu – wyjaśnia Piotr Konopka (lat 41), który z 16-letnim synem Kubą od pięciu lat oddaje się właśnie takiemu zimowemu szaleństwu i zaprosił do Łomży kolegów ze stolicy. Okazuje się, że to nie była pierwsza ich „zabawa” w dolinie Narwi. Dwa lata temu ślizgali się na łąkach w okolicach Bronowa.
- Jak pod Warszawą dopada więcej śniegu, to nasi koledzy nad Narew nie będą tak ochoczo przyjeżdżać – mówi Piotr Konopka.
Jego zdaniem, snowkiting jest trochę bardziej męczący niż jazda na rowerze. To fajne hobby, ponieważ napęd stanowią siły przyrody, a poruszać się, gdzie dusza zapragnie, można bez hałasu i spalin. Pan Piotr mówi, że w trakcie szusowania nad Narwią sam osiągnął prędkość 41 km/h. Rekord świata wynosi ponad 100 km/h.