Marek Sokołowski: „Mam szczęście, zapał i... trochę talentu”
Marek Sokołowski, wybitny trzecioklasista I LO im. Tadeusza Kościuszki w Łomży, zdobywca brązowego medalu na 54. Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej w Santa Marta (Kolumbia) otrzymał list gratulacyjny i upominek od prezydenta Łomży Mieczysława Czerniawskiego. Reprezentujący Polskę i Łomżę chłopiec z Kolna rywalizował tam z najlepszymi młodymi matematykami z 96 krajów świata. „Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą. Jest to uczucie, które stoi u kolebki prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki” - takimi słowami genialnego fizyka Alberta Einsteina zaczyna się list gratulacyjny prezydenta dla Marka Sokołowskiego. - Dopiero wtedy, kiedy dostałem medal Międzynarodowej Olimpiady Matematycznej, dotarło do mnie, ile musiałem się starać... - wyjawia skromnie kolneńsko-łomżyński olimpijczyk. - I dopiero później, na chłodno, odczułem wielką radość!
Triumfator z Santa Marta, oprócz zadowolenia z medalu i z tygodniowej wyprawy „za darmo” do egzotycznego kraju oraz turystycznego raju w Ameryce Południowej, ma przesłanie życiowe, jakby wywnioskowane ze słynnej myśli Marszałka Józefa Piłsudskiego. - Jeżeli się przegra, to nie wolno się poddawać. A jeśli się wygra, to nie osiąść na laurach – mówi Marek Sokołowski zdradzając marzenie: chciałbym odkryć coś, czego nikt dotąd nie odkrył, albo stać się bogatym!
Międzynarodowy olimpijczyk matematyczny, drugi w historii I LO w Łomży po Jacku Pliszce (1991), długo zastanawiał się przy pytaniu: o to, w jaki sposób zamierza dojść do upragnionego bogactwa. Gry w loteriach liczbowych z miejsca odrzucił, ze względu na znikome prawdopodobieństwo, kraść nie chce, a więc najszybciej widzi swoją przyszłość w jednej z dużych międzynarodowych korporacji, o których słyszał i czytał, że „o utalentowanych ludzi zabiegają”.
Zdolny młodzieniec po maturze w I LO i studiach w stolicy, być może, na wydziale matematyki lub informatyki Uniwersytetu Warszawskiego, nie zamierza być twórcą własnej korporacji. - To trudne zadanie – tłumaczy Marek Sokołowski. - Trzeba mieć oryginalną wizję i jakiś kapitał na początek.
Natomiast jego kapitałem – jak opowiadała mama Mariola Sokołowska, absolwentka polonistyki Uniwersytetu Gdańskiego – była ciekawość świata. - Gazety czytał paniom z jedynego przedszkola nr 4 w Kolnie – wspominała. - Geny ma dobre, zainteresowany matematyką był już od dziecka i pochwały go nie demoralizują. Jest najbardziej utalentowany matematycznie w naszej rodzinie, chociaż tata Marka Sławomir ukończył marketing i zarządzanie Uniwersytetu w Białymstoku.
Przyszłego zdobywcę brązowego medalu na 54. MOM liczenia na palcach do dziesięciu nauczyła mama wspólnie z mężem. Obojgu pogratulował nie tylko prezydent Czerniawski, ale także obecny w ratuszu Jerzy Łuba, dyrektor I LO, który z satysfakcją wyliczał inne renomowane polskie licea z olimpijczykami międzynarodowymi: XIII LO w Szczecinie, XIV LO we Wrocławiu i I LO w Białymstoku. Podziękował także rodzicom Marka, mającego też trzech braci, za „wielką pomoc finansową”.
Charyzmatyczny matematyk z I LO Piotr Łowicki, który podobnie jak dyrektor Łuba otrzymał od prezydenta list gratulacyjny, skromnie wyjawił, że jego wychowanek do I LO przyszedł już ukształtowany, z dużą wiedzą matematyczną i z dobrym językiem „fachowym” po ukończeniu gimnazjum w Kolnie.
Olimpijczyk z Kolumbii jest stypendystą miasta za rok 2012 i ma szansę, zdaniem wiceprezydent Mirosławy Kluczek, na stypendium w roku 2013.
Mirosław R. Derewońko
czytaj także: Triumf Marka Sokołowskiego, czyli matematyka i egzotyka