Bociany dorosłe i młode zbierają się do odlotu
- Od kilku dni obserwujemy większe stada bocianów, krążące wysoko nad łąkami, a to niechybny znak, że lato powoli już się kończy i boćki przygotowują się do odlotu przez cieśninę Bosfor między Europą a Azją do Afryki – opowiada Anna Jadczak z Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi. - Czekają na kilka cieplejszych dni i nocy, aby wzbić się jeszcze wyżej i odlecieć. Najpierw zrobią to dorosłe bociany, natomiast kilka dni po nich również młode. W tym roku w 113 gniazdach na terenie naszego Parku urodziło się ich 294!
Anna Jadczak z ŁPKDN jest zadowolona, ponieważ ubiegłoroczna akcja liczenia w tyluż gniazdach dała niższy wynik – 279 młodych. Niestety, niektóre z bocianiątek nie doczekały tego lata pory zbierania się ptaków w stada, przygotowujące się do dwu-trzymiesięcznego lotu do ciepłych krajów. Natomiast w Polsce ornitolodzy – jak podała TVR - są zrozpaczeni: w tym roku deszcze i przymrozki sprawiły, że w wielu miejscowościach w kraju nawet 90 procent piskląt nie doczekało lata. To najgorszy rok dla bocianów w ostatnim dziesięcioleciu. Pisklęta na wczesnym etapie rozwoju w gnieździe słabo przepuszczającym wodę leżały mokre przy niskich temperaturach. Zapadły w hipotermię lub wyziębienie pisklaków przyspieszało ich choroby i padły.
Ptasi szpitalik w Parku ciągle pełen skrzydlatych kalek
- Smutnego ogólnopolskiego zjawiska w Parku nie odnotowujemy – pociesza Anna Jadczak, autorka wydanej niedawno książeczki na temat bocianich zwyczajów pt. „Klekotek z drozdowskiego gniazda”. - U nas bocianie rodziny mają się dobrze.
- Większość ptaków, które przetrwały chłody i deszcze, opuściła już gniazda, ćwiczy lot – dodaje Antoni Marczewski z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, przypominając, że w Polsce bocianich par jest teraz około 50 000, co sprawia, że w naszym kraju gniazduje i mieszka największa populacja na świecie. - Na szczęście, plaga śmiertelności bocianów ominęła wschodnią stronę Polski. Tam wiosna nie była aż tak sroga.
I chociaż w Parku Doliny Narwi sytuacja wydaje się lepsza, to w ewidencji ptasiego szpitalika figuruje 41 skrzydlatych pacjentów. - To głównie młode bociany z różnymi urazami dolnych kończyn i skrzydeł. Niektóre się wykurowały i odlecą, niektóre będą jednak kalekami na stałe – uściśla Anna Jadczak. - Niektóre z piskląt były wyrzucone z gniazda, kiedy dorosłe ptaki zauważyły, że młode nie zachowują się prawidłowo, nie reagują na podawanie pokarmu. Inne przyczyny urazów to silne wiatry i burze, gdy spadało gniazdo. A dorosłe ptaki czasami ginęły z powodu uderzenia piorunów.
Pacjentem ptasiego szpitalika w Parku Doliny Narwi był również, m.in. błotniak stawowy z gm. Śniadowo, który trafił do ptasiego azylu w warszawskim ZOO, do dr. Antoniego Kruszewicza, leczącego skrzydlate bractwo ornitologa. A ponadto: trzy malutkie białorzytki z Grajewa – dwie padły, jedną po odchowaniu wypuszczono na wolność; mały puszczyk z terenu Łomży – niestety, po kilku dniach padł; krogulec z okolic Nowogrodu – ten z sukcesem wyleczony, odleciał w siną dal... Sukcesem w leczeniu jest zrośnięcie się, wzmocnienie naderwanych mięśni; dużo gorzej z kośćmi.
Groźne dla polskich bocianów sznurki i foliowe torebki
- My możemy na inne sposoby pomagać bocianom, m.in., zbierając z pól sznurki od snopowiązałek – doradza Antoni Marczewski z OTOP, ale wiadomo, że inne śmieci z pól i łąk mogą też zagrażać pisklętom, jak plastikowe torebki. - Dorosłe ptaki znoszą je do gniazda, młode bardzo często zaplątują sobie kończyny, a to oznacza martwicę nóg, czasami dochodzi do amputacji... Okaleczone trwale bociany trafiają również do ogrodów zoologicznych. Tutaj mają jeszcze szansę przeżycia. Tylko w ciągu kilku ostatnich tygodni kilkunastu nowych pacjentów trafiło do warszawskiego ZOO...
Anna Jadczak martwi się, że ośrodki są przepełnione, tak jak Akcent w Białymstoku, do którego najczęściej trafiają skrzydlaci podopieczni z ptasiego szpitalika Parku.
Mirosław R. Derewońko