Pierwszy bocian przyleciał do Łomży i... gdzieś go poniosło
- Na pierwszy dzień tej wiosny pojawił się u nas bocian, ale że jest bardzo mroźno, to się przestraszyłam, że może tej wiosny nie przeżyć – opowiada Justyna Chojnowska, pracownica stacji paliw PKN Orlen przy ul. Wojska Polskiego w Łomży, u wylotu drogi krajowej 61 z Łomży do Ostrołęki. - Przyleciał w czwartek o zmierzchu, pałętał się samotnie po parkingu, trzymał się blisko drogi, podskakiwał i odskakiwał, a rano widziałam, jak stał na jednej nodze w zaśnieżonym szczerym polu... I nagle zniknął.
Zaniepokojona pracownica stacji o pierwszym bocianie poinformowała wydział ochrony środowiska Urzędu Miejskiego w Łomży, skąd informacja dotarła do Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi w Drozdowie.
- W tym roku wiosna jest bardzo późna, a obserwujemy dopiero jedną tysięczną jej symptomów z poprzednich lat – ocenia dyrektor ŁPKDN Mariusz Sachmaciński, przyznając, że bociek ze stacji Orlenu to pierwszy zgłoszony wędrowiec z Afryki. - Ptaki przylatujące w rodzinne strony w ciągu słonecznego dnia się ogrzewają, ale w nocy bardzo cierpią. Będą walczyć o przeżycie. Dlatego, jeśli nasz pierwszy bocian w Łomży miał trochę rozsądku i polotu, prawdopodobnie odleciał na zachód Polski.
Z trudem przebijającą się przez mroźne fronty atmosferyczne wiosnę zapowiada również obecność innych rodzajów ptactwa. Przy Szosie na Mężenin koło wsi Gronostaje od kilku dni widać na polach dwie grupy żurawi, liczące sześć i osiem osobników. Wybrały sobie nasłonecznione stoki wzgórz i chodzą po kukurydziskach. Gęsi zbożówki i większe od nich gęgawy przestały latać spod dużych lasów Olszyny Pniewskiej i Olszyny Krzewskiej na pola ozimin w okolicach wsi Bronowo czy Lisno. Powodem jest topniejący pod wpływem słońca za dnia śnieg, który nocą zamienia się w szklista skorupę. Można mieć nadzieję, że liczące kilkadziesiąt sztuk skrzydlate bractwo ma jeszcze dość zapasu energii w tkance tłuszczowej. Pojawiły się tez pierwsze kosy, chętnie grupujące się po kilka osobników, aby szukać gronek czy jagód wśród pól, w parkach czy w ogródkach. Teraz je widać dosyć dobrze na tle bieli śniegu: czarne ptaszki wielkości szpaka lubią przysiadać na gałązkach niskich gęstych krzewów w oczekiwaniu na odmrożenie ziemi, żeby wśród zbutwiałych bądź suchych liści poszukać owadów. Pojawiły się nawet pojedyncze sztuki drapieżnego orła białego, co stanowi znak, że lada chwila przylecą tysiącami istne tabuny ptactwa łownego, na przykład, gęsi i kaczek. Tylko kiedy...? Bóg raczy wiedzieć.
Mirosław R. Derewońko