Kabaretowi Wyrwigrosze w Łomży
Jeden z najpopularniejszych polskich kabaretów - Kabaret pod Wyrwigroszem po raz trzeci wystąpił w Łomży. W największej w mieście sali Filharmonii Kameralnej artyści zaprezentowali swój najnowszy, częściowo improwizowany program „Kurde Pologne 2013”. Nie zabrakło w nim także odniesień do samej sali określanej przez nich mianem Cepelii i antykwariatu. – Wnętrze, nawet najbardziej zabytkowe, nie jest najważniejsze – podkreślał Łukasz Rybarski. – Najistotniejsza jest atmosfera, a tej w Łomży nie brakowało!
Kabaret pod Wyrwigroszem cieszy się ogromną popularnością. Programy i skecze krakowskich artystów oparte są na wnikliwej obserwacji otaczającego nas świata. W połączeniu z przygotowaniem aktorskim, poczuciem humoru, specyficznym vis comica oraz błyskotliwością i inteligencją daje to piorunujące efekty. Artyści z wielką swobodą wcielili się więc w role członków niezbyt rozgarniętej rodziny z Kresów, poddającej się psychoterapii z popem jako psychoterapeutą oraz widownią – grupą wsparcia. Równie przekonywujący byli jako ludzie z przyszłości w skeczu, którego akcja działa się 14 czerwca 2022 roku.
– To jest skecz który odbywa się w przyszłości i zastanawiam się czy jest on kompatybilny z tym miejscem – mówił Łukasz Rybarski, po czym zaproponował widzom by wyobrazili sobie, jak sala tego domu kultury (Filharmonii – red.) mogłaby wyglądać za 10 lat.
Sala pewnie przez ten czas zostanie w końcu wyremontowana, ale dzieje przedstawionego w skeczu zakładu, w którym, po podniesieniu wieku emerytalnego dla kobiet do 97, a dla mężczyzn do 87 lat, pracują sami staruszkowie, nie wyglądały już tak różowo. Tym bardziej, że Polską roku 2022 mają rządzić premier Ziobro i prezydent Palikot. Okazało się jednak, że w wielu innych dziedzinach możemy poszczycić się nie byle jakimi sukcesami. Polacy są bowiem autorami najkrótszego na świecie żartu: Dreamliner wystartował z Modlina, a Polskie Koleje Państwowe jako pierwsze pokonały barierę światła. Ci, którym świat mniejszej i wielkiej polityki nie wydawał się zabawny, mogli dowiedzieć się wielu rzeczy przydatnych w życiu codziennym. Do pań Łukasz Rybarski skierował specjalny apel nawołując, by kochały mężczyzn takimi, jacy są, bo innych nie ma. Panowie z kolei mogli dowiedzieć się, że przelew na kartę jest najbardziej oczekiwanym przez płeć piękną dowodem miłości na odległość, a kobieta na plastry odchudzające może wydać każdą sumę.
Skecze i monologi przeplatały się z piosenkami. Niektóre z nich, jak „Takie coś” w wykonaniu Maurycego Polaskiego były przejawem tęsknoty za czasami, kiedy Polacy mogli być naprawdę dumni ze swej ojczyzny. Inne były już jednak stricte żartobliwe, jak „Jej czarne oczy”, w której Andrzej Kozłowski wcielił się w Ivana Komarenko, śpiewając o tym, że nie wie o czym śpiewa, ale nie zaskoczy go żaden tekst. Jednak najbardziej żywiołowo publiczność przyjęła brawurowe wykonanie połączonych ze sobą operowego „Time To Say Goodbye” i dyskotekowego przeboju „Dragostea din tei”. Wiązankę tę wykonali trzej tenorzy, zapowiedziani przez Beatę Rybarską jako gwiazdy takich sal operowych jak: Mlaskala, Cover Garden oraz Metropółlitral Opera. Bis, jak na zespół z Krakowa przystało był tylko jeden – traktująca o ratowaniu nadwątlonego budżetu państwa karami z fotoradarów „Ballada o szosie”.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk