Łomżyńscy mistrzowie bluesa

Fantastyczny koncert Browaru Łomża zakończył muzyczną część tegorocznej Łomżyńskiej Jesieni Kulturalnej. Muzycy porywająco wykonali standardy bluesowe i rockowe ponownie udowadniając, że muzyczna emerytura jeszcze długo im nie grozi. – Cieszę się bardzo, że zespół dał się namówić na ten koncert, jest w formie i ten występ, podobnie jak niedawny „Koncert dla Darka” pokazał, że z łomżyńskim bluesem nie jest źle! – ocenia Roman Borawski, dyrektor Miejskiego Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych.
Udany krótki występ Browaru Łomża w ramach pierwszej łomżyńskiej Nocy Muzeów okazał się tylko wprowadzeniem do tego, co wydarzyło się w sobotni listopadowy wieczór. Zespół po serii intensywnych prób zadziwił wypełniającą każdy centymetr wolnej przestrzeni klubu PopArt publiczność zgraniem i umiejętnościami. Muzycy pamiętanej nie tylko w Łomży formacji ponownie postawili na klasykę światowego bluesa, blues rocka i rocka bluesem inspirowanego. Wykonali aż 16 kompozycji, grając niemal półtorej godziny. Już pierwszy utwór „Ramblin’ On My Mind” legendarnego Roberta Johnsona udowodnił, że rację mieli ci, którzy nastawili się na muzyczne wydarzenie. A dalej było jeszcze lepiej, bo zachęcony ciepłym przyjęciem zespół nie oszczędzał się. Skupiony gitarzysta Wojciech Kozłowski czarował swą grą, w pięknym stylu interpretując i ubarwiając solówki, które kiedyś wyszły spod palców takich legend i wirtuozów jak BB King, Stevie Ray Vaughan, Eric Clapton oraz Jimi Hendrix. W wielu utworach, jak na przykład „The Bluest Blues” czy instrumentalnym „Hideaway” Kozłowski zagrał nawet po kilka partii solowych. Pianista Mirosław Kotelczuk, również miał sporo możliwości wykazania się swym kunsztem, który był szczególnie słyszalny w klawiszowo-gitarowych dialogach „Me And My Woman” oraz hammondowych podkładach zagranej z godną hard rocka dynamiką „Cocaine”. Tym razem zabrakło solówki perkusyjnej, nie oznacza to jednak, że Andrzej Cwalina ograniczył się tylko do podawania rytmu, bo zaprezentował sporo przejść i akcentów świadczących o tym, że nie bez powodu wrócił do grania na perkusji. Drugi gitarzysta Wojciech Pełny skupił się na pełnych dynamiki i wyczucia partiach rytmicznych; wspierał też wokalnie Janusza Ramatowskiego w finałowym „Little Wing”. Ramatowski zaś udowodnił, że równie dobrze radzi sobie z dynamiczną „Cocaine”, przejmującą, inspirowaną śpiewem Joe Cockera balladą „Many Rivers To Knows”; równie wiarygodny był w czerpiących z dokonań J.J. Cale’a przebojach Dire Straits. W jednym z nich – „Sultans Of Swing” popisał się też jako basista.
Nic dziwnego, że zapowiedź przez byłego menadżera grupy, Andrzeja Cholewickiego, przyszłorocznego koncertu Browaru Łomża na 30-lecie, z tym razem autorskim repertuarem została przyjęta przez publiczność z aplauzem i ogromną radością.
– Jestem zadowolony, bo kolejny koncert to było marzenie, które udało się zrealizować – podkreśla Andrzej Cwalina. – Będą pewnie kolejne koncerty, bo chłopaki bardzo chcą kontynuować. Ze mną jest tylko problem, bo z Lublina mam daleko, ale w historii Browaru było paru perkusistów, więc podejrzewam, że z zastępstwem nie będzie problemu.
– Było, minęło – ocenia Janusz Ramatowski. – Jak ochłoniemy zaczniemy się zastanawiać czy będziemy wracać do większej ilości własnych utworów, które kiedyś graliśmy. Bo w miarę, jak otwierają się te szufladki w pamięci, przypomina się to i tamto, pojawiają się nowe plany. Najważniejsze to zacząć, zrobić w każdej podróży pierwszy krok – my go wykonaliśmy i zobaczymy co dalej!
Wojciech Chamryk