Przejdź do treści Przejdź do menu
czwartek, 18 kwietnia 2024 napisz DONOS@

Nadnarwiańskie derby dla ŁKS-u

Ciekawe widowisko mogli obejrzeć wszyscy ci, którzy w niedzielne południe zdecydowali się przybyć na łomżyński stadion miejski. W meczu 17. kolejki ligi okręgowej rezerwy ŁKS-u 1926 3:1 pokonały rywala zza miedzy, Forty Piątnica. Po tej wygranej łomżanie powrócili na drugie miejsce i do prowadzącego KS-u Wasilków tracą cztery punkty.

Oba zespoły przystępowały do tego spotkania w odmiennych nastrojach. Gospodarze w poprzedniej kolejce doznali wysokiej porażki na własnym boisku z KS-em Wasilków. Do tego trener Sławomir Stanisławski w tygodniu poprzedzającym mecz miał nie lada problem ze skompletowaniem składu, gdyż wielu piłkarzy nie trenowało ze względu na urazy. W związku z tym na ławce rezerwowych obecny był tylko jeden zawodnik, młody bramkarz Artur Bikowski. Piątniczanie byli natomiast na fali wznoszącej wygrywając pięć z ostatnich sześciu meczów pokonując m. in. drużyny z czołówki - Wigry II Suwałki i MKS Mielnik. I pierwsza połowa potwierdziła, że gracze Fortów są w końcówce rundy w dobrej formie. Podopieczni trenera Dariusza Kossakowskiego grali wysokim pressingiem, czym skutecznie utrudniali swobodne rozgrywanie piłki rywalom, którzy przez pierwsze 45 minut ani razu nie zagrozili bramce strzeżonej przez Piotra Sokołowskiego. Sami natomiast kilkukrotnie stworzyli sobie dobre okazje do otwarcia wyniku. Jedną z nich w 22. minucie wykorzystali. Prawą stroną popędził były gracz Perspektywy i ŁKS-u, Damian Śmiarowski, po czym będąc przy linii końcowej dośrodkował piłkę w pole karne. Tam zamykający akcję inny były piłkarz łomżyńskich klubów, Paweł Siekierski zgrał futbolówkę do wbiegającego na piąty metr Rafała Chrzanowskiego, a ten nie miał kłopotów z pokonaniem Jakuba Matlaka. Jak się później okazało, było to jedyne trafienie w tej części gry.

Po zmianie stron obraz meczu diametralnie uległ zmianie. Goście zupełnie nie przypominali tych zawodników, którzy przed przerwą prezentowali się tak dobrze. Ełkaesiacy natomiast, kierowani przez doświadczonego Marcina Sawko, w końcu zaczęli przypominać ten zespół jaki mogliśmy oglądać w większości meczów w tym sezonie. Miejscowi grali szybko, kombinacyjnie i gdyby nie Sokołowski, goście bardzo szybko mogli stracić gola. Napór łomżan trwał jednak praktycznie przez cały czas i w końcu udało im się doprowadzić do wyrównania. W 66. minucie z rzutu rożnego dośrodkował, a bramkę strzałem głową zdobył Marcin Malinowski. Utrata prowadzenia zupełnie nie wpłynęła na zmianę sposobu gry zespołu Fortów. Goście zachowywali się tak jakby ten jeden punkt ich cieszył, albo też po prostu pierwsza połowa kosztowała ich sporo sił. A miejscowi nie zwalniali tempa.
W 70. minucie trener Stanisławski zdecydował się na jedyną zmianę. Grającego dzień wcześniej w końcówce meczu pierwszego zespołu Daniela Kacprzyka zastąpił w polu Bikowski. Jak się później okazało ta roszada była strzałem w dziesiątkę. W 79. minucie młody golkiper zdecydował się na uderzenie z około 20 metrów. Mimo interwencji Sokołowskiego piłka znalazła drogę do siatki. Dopiero strata drugiej bramki spowodowała, że goście zaatakowali. Jednak ich poczynania ofensywne kończyły się zwykle jeszcze przed polem karnym ŁKS-u. Najbliżej wyrównania byli na pięć minut przed końcem spotkania. Wtedy to Rafał Krajewski wbiegł w pole karne, ale z ok. 5 metrów uderzył wysoko nad poprzeczką. W odpowiedzi Sawko dwukrotnie strzelał, ale tym razem golkiper Fortów był na posterunku. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się minimalnym zwycięstwem gospodarzy, już w doliczonym czasie gry piątniczanie wywalczyli ostatni rzut rożny. W pole karne ŁKS-u weszli prawie wszyscy zawodnicy Fortów, łącznie z bramkarzem. Niestety dla nich niedokładnie rozegrany korner spowodował, że piłka trafiła do wychodzącego z kontratakiem Bikowskiego, który będąc na linii środkowej oddał strzał na pustą bramkę. Jego uderzenie zostało jednak zablokowane, jednak młody piłkarz nie dał za wygraną. Ponownie przejął piłkę i  zdecydował się na strzał, który tym razem okazał się celny. Chwilę później arbiter zagwizdał w tym meczu po raz ostatni i zwycięstwo ŁKS-u stało się faktem.

- W pierwszej połowie moi zawodnicy nie zrealizowali tego co sobie przed meczem zakładaliśmy. Dopiero po przerwie graliśmy to co było trzeba. No i w końcówce nasz "czarny koń" załatwił sprawę - podsumował Stanisławski - Cieszę się, że ci młodzi chłopcy potrafili się zmobilizować i mimo niekorzystnego wyniku grali do końca.

is


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę