W ratuszu „bałaganu urzędniczego” nie ma i już...
„Urząd załatwia sprawy każdego obywatela w sposób przejrzysty, zmierzający do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego”, a kto twierdzi inaczej musi liczyć się z „organami ścigania”... Wcielenie w życie nowej polityki dobrego wizerunku łomżyńskiego ratusza zapowiedział zastępca prezydenta Beniamin Dobosz, w odpowiedzi na „uprzejmą prośbę o wyjaśnienie bałaganu urzędniczego(...) jaką do prezydenta miasta skierował jeden z mieszkańców miasta.
„Uprzejma prośba” dotyczyła kwestii scalenia przed kilku laty, za poprzednich rządów w ratuszu, tzw. Zielonej Dzielnicy, czyli terenów w obrębie ulic Mickiewicza, Legionów i Sikorskiego. Piszący ją mieszkaniec od początku scaleniom był przeciwny i czuje się nimi pokrzywdzony. Napisał więc do prezydenta Mieczysława Czerniawskiego, może nieco emocjonalny list odnośnie - jak to ujął - „wyjaśnienia bałaganu urzędniczego i cofnięcia błędnej decyzji, w wyniku której moją działkę (część ogrodu)(...) ktoś w ratuszu przydzielił panu(...)”.
Odpowiedź jaką otrzymał zaskoczyła go i to nie dlatego, że prezydent sprawy nie załatwił zgodnie z jego oczekiwaniem.
„Informuję, że po lekturze Pana wniosku dokładnie zapoznałem się nie tylko z tematem Pana korespondencji z Urzędem i innymi organami państwowymi, lecz również z prawnymi podstawami zakończonego scalenia i podziału terenu położonego w obrębie ulic Mickiewicza i Sikorskiego. Po zbadaniu powyższych spraw nie jestem w stanie podzielić Pana poglądów w sprawach formy załatwiania formalności urzędowych, a także sposobu oceny funkcjonowania Urzędu i podległych mi pracowników – czytamy w odpowiedzi jaką „na uprzejmą prośbę” mieszkańca napisał zastępca prezydenta Beniamin Dobosz.
I gdyby na tym odpowiedź się skończyła byłoby ładnie i miło, nawet pomimo tego, że według wiceprezydenta Dobosza przesłanką do prawomocnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie, stwierdzającego iż uchwała o scaleniu była podjęta z naruszeniem prawa, nie jest potwierdzony przez sąd fakt, leczy tylko „opinia”, że urzędnicy ratusza popełnili błąd proceduralny. Niestety z dalszych części listu wyłania się wręcz urzędnicza buta i groźby zupełnie niepasujące do „uprzejmej prośby” mieszkańca (list mieszkańca w załączonej fotce do informacji).
Ratuszowa polityki dobrego wizerunku?
„(...)Oświadczam zatem, że zarzut z Pana strony, a skierowany do Prezydenta Miasta Łomża Mieczysława Czerniawskiego o rzekomym bałaganie urzędniczym, panującym w Urzędzie Miejskim w Łomży jest dalece niestosowny. Uwagi, jakie Pan przedstawił w swoim piśmie, mają charakter obraźliwy, naruszają bowiem dobra osobiste, takie jak godność, cześć, wizerunek i dobre imię Prezydenta Miasta (z art. 23 i 24 Kodeksu cywilnego). Zarzut o tym, że cyt. „ratusz próbuje skłócać ludzi w niezałatwionym bałaganie urzędniczym” jest wystarczającą podstawą do stwierdzenia naruszenia dobrego imienia funkcjonariusza publicznego” – ostrzega wiceprezydent Dobosz.
„(...)Mając na względzie również Pana szerokie kontakty z mediami (poprzez publikowanie w mediach swoich zdjęć) i potwierdzone faktami, przypadki wykorzystywania swoich znajomości z przedstawicielami prasy i portalu internetowego, do ukazywania nieprawdziwych faktów, przekręcania i manipulowania prawdą, informuję Pana, że jeśli w jakiekolwiek sposób naruszy Pan dobre imię Prezydenta Miasta Łomża i zniesławi Pan Urząd którym obecnie kieruje, przekażę Pana sprawę organom ścigania” – grozi w zakończeniu listu wiceprezydent.
Inny wiceprezydent, ta sama mentalność?
W listopadzie 2007 roku, gdy po raz pierwszy napisaliśmy, że międzynarodowy koncern odkupił od prywatnego inwestora największą działkę powstałą, w niejasnych okolicznościach, w wyniku scalenia i ponownego podziału nieruchomości w obrębie tzw. Zielonej Dzielnicy”, ówczesny wiceprezydent Łomży Marcin Sroczyński – odpowiedzialny w ratuszu m.in. za gospodarkę nieruchomościami – zarzucił nam stawianie władz Łomży i pracowników Urzędu Miejskiego „w złym świetle”. Groził też wytoczeniem „procesu sądowego o naruszenie dobrego wizerunku władz miasta i Urzędu Miejskiego w Łomży, w tym dochodzenie odszkodowania z tego tytułu”.
Od tego listu mija już 5 lat. Zmienił się wiceprezydent... i najwyraźniej nic poza nim.