Korsze trochę gorsze
Coraz lepiej w rozgrywkach III ligi radzą sobie piłkarze ŁKS-u 1926 Łomża. Po pokonaniu w środę Dębu Dąbrowa Białostocka 4:1, łomżanie w sobotę poradzili sobie z MKS-em Korsze, wygrywając 2:0.
Podopieczni trenera Sławomira Kopczewskiego chcieli iść za ciosem i po dobrym spotkaniu w Dąbrowie zwyciężyć również w starciu z MKS-em. Od pierwszych minut ruszyli więc do zdecydowanego ataku. I już w 10. minucie wyszli na prowadzenie, a gola zdobył pozyskany przed sezonem Łukasz Grzybowski. Goście nie otrząsnęli się jeszcze na dobre po stracie pierwszej bramki, a na tablicy świetlnej było już 2:0 dla miejscowych. Tym razem na listę strzelców wpisał się 19-letni Maciej Malinowski, dla którego była druga bramka w drugim kolejnym meczu w tym sezonie.
Wydawało się, że gospodarze pójdą za ciosem i kolejne gole będą tylko kwestią czasu. Jednak gracze z Korsz nie złożyli broni i starali się jeszcze przed przerwą zdobyć choćby kontaktową bramkę. I trzeba przyznać, że aż trzykrotnie byli bliscy celu. Na szczęście dla ełkaesiaków, dobry dzień miał golkiper, Rafał Rakowiecki, który bez zarzutu spisywał się między słupkami. Gościom nie pomogły nawet zmiany, których jeszcze w pierwszej połowie dokonał trener Mirosław Miller.
Druga połowę, podobnie jak pierwszą, lepiej rozpoczęli miejscowi. W 53. minucie mocnym strzałem popisał się Marcin Truszkowski, ale bramkarz MKS-u, Tomasz Kotkowski popisał się dobrą interwencją. Trzy minuty później przed doskonałą okazją stanął Bartosz Sulkowski, ale piłka po jego uderzeniu z kilku metrów trafiła w słupek. Po tych dwóch dobrych okazjach dla ŁKS-u przez kolejne kilkanaście minut praktycznie nic ciekawego się nie działo. Gra toczyła się głównie w środkowej części boiska i żadnej z drużyn nie udawało się stworzyć dogodnej okazji do zmiany wyniku. Goście, mimo niekorzystnego wyniku, specjalnie nie kwapili się huraganowych ataków, przez co i łomżanie nie musieli angażować w grę aż tak dużo sił. Dopiero w samej końcówce, kiedy na boisko weszli Przemysław Olesiński, Bartosz Stachelski i Adrian Mleczek, gra gospodarzy ożywiła się. I właśnie wspominana trójka tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego miała świetną okazję do podwyższenia prowadzenia, ale Mleczek otrzymał odrobinę za mocne podanie od Olesińskiego i będąc tuż przed bramką został zablokowany.
- Chcieliśmy pokusić się tutaj o remis, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to niezwykle trudne zadanie. Przyjechaliśmy bowiem do Łomży w okrojonym składzie. Przede wszystkim brakowało nam dzisiaj czołowego zawodnika ofensywnego, Piotra Trafarskiego, który ma kontuzję - mówił po meczu trener MKS-u - Mimo to liczyłem, że jeśli przetrzymalibyśmy pierwsze 15 minut to byłaby szansa na korzystny wynik. Niestety nie udała nam się ta sztuka i po dwóch bramkach zespołu gospodarzy spotkanie było już ustawione.
- Cieszymy się, że udało nam się podtrzymać zwycięską passę do dobrym meczu w Dąbrowie. Uważam, że wygraliśmy zasłużenie, ale też chciałbym podkreślić bardzo dobrą postawę zespołu z Korsz, który zagrał otwarty futbol. Dzisiaj mieliśmy naprawdę ciężką przeprawę i te trzy punkty są dla nas bardzo cenne - ocenił trener Kopczewski.
Po siedmiu kolejkach łomżanie zajmują trzecie miejsce w tabeli III ligi z dorobkiem 15 punktów i mają już tylko trzy oczka straty do liderującej Mrągowii Mrągowo. W następnej serii spotkań ełkaesiacy zagrają w Lubawie z miejscowym Motorem (sobota, 15 września, godz. 16), a własnej publiczności ponownie pokażą się 22 września o godz. 16, kiedy to podejmować będą zespół Huragana Morąg.
is