Przejdź do treści Przejdź do menu
piątek, 19 kwietnia 2024 napisz DONOS@

„Jak byłam w Łomży to już czułam, że jestem na wakacjach!”

Maryla Rodowicz, jedna z najwybitniejszych wokalistek w historii polskiej muzyki rozrywkowej, sobotę spędziła w Łomży. Spotkała się z licznymi fanami i była gwiazdą Gościńca Łomżyńskiego, przyciągając nań wielotysięczną widownię. Znalazła też czas by opowiedzieć nam o kulisach swej trwającej już kilkadziesiąt lat imponującej kariery, czasem trudnej współpracy z Agnieszką Osiecką oraz bardzo ciekawych planach na przyszłość.

Maryla Rodowicz (fot. Marek Maliszewski)
Maryla Rodowicz (fot. Marek Maliszewski)

– To podpisywanie płyt w Media Expert było ostatnie z całej tury kilkunastu miast – mówi Maryla Rodowicz. – Przyszło dużo ludzi. I właśnie dzisiaj pewien pan przypomniał mi, że byłam tutaj w latach 70-tych w kinie „Październik”. Poza tym przez parę lat jeździłam tędy przez Łomżę pod Ełk – na wakacje. Tak, że jak byłam w Łomży to już czułam, że jestem na wakacjach!
W tym roku Maryla Rodowicz ma bardzo pracowite lato bez wakacji – zagra kilkanaście plenerowych i biletowanych koncertów, promując swą płytę „Buty 2”.
– Ale nie tylko – zastrzega wokalistka. – To jest oczywiście najnowsza płyta, z listopada ubiegłego roku, ale jest przygotowywana jej reedycja z dodanym koncertem akustycznym z piosenkami Agnieszki Osieckiej. Chcemy go zagrać we wrześniu. Jest też przygotowywana reedycja moich czarnych płyt czyli taka antologia – ukażą się wszystkie płyty, jakie wydałam do tej pory. Tak więc plany są bogate.
Program każdego koncertu gwiazdy to wielkie przeboje wybrane ze wszystkich jej płyt, ze szczególnym uwzględnieniem lat 70-tych i 80-tych.
– Wybór jest duży, ale zawsze liczę na publiczność, to co ona chce usłyszeć – podkreśla artystka. – Pewna pani bardzo prosiła o piosenkę „Łatwopalni”, tak więc ją zaśpiewam. Zaśpiewam też oczywiście „Sing-Sing”, który pewien pan – jeden z fanów -  wykonał w sklepie. Zaśpiewam to, co ludzie chcą – to mi ułatwia sprawę, bo tych piosenek jest naprawdę dużo.
Piosenki Maryli Rodowicz od początku jej kariery były doskonałe nie tylko pod względem muzycznym. Wokalistka ogromną wagę przywiązywała do tekstów wykonywanych utworów. Zaczynała od polskich wersji utworów amerykańskiego barda Boba Dylana, współpracowała też często z Wojciechem Młynarskim, Ernestem Bryllem czy Jonaszem Koftą. 
– I jak się zaczyna od Dylana to potem już nie wypada obniżyć lotów – mówi Rodowicz. - Zresztą te utwory Dylana też będą na tych płytach bonusowych, czyli z nagrań archiwum radiowego, które wcześniej nigdy się nie ukazały. Będą to oddzielne płyty winylowe i będzie to wydawane tak, że np. wychodzi płyta „Żyj mój świecie” z 1970 roku i oddzielnie płyta – bonusy z tych lat. Miesiąc później będzie kolejna płyta „Wyznanie” plus kolejne bonusy i tak po kolei.
Na albumie „Żyj mój świecie” rozpoczęła się też współpraca Maryli Rodowicz z wybitną poetką i autorką tekstów, Agnieszką Osiecką, która na niemal dekadę zmonopolizowała warstwę liryczną jej płyt. Bywało, że pisała wszystkie lub niemal wszystkie teksty na jej płyty, takie jak „Sing – sing”, „Wsiąść do pociągu” oraz „Cyrk nocą”. 
– Tak było, że jak z kimś byłam w jakiejś ścisłej współpracy, to tak się działo – wyjaśnia Rodowicz. – Na przykład przy drugiej płycie „Wyznanie” byłam bardzo blisko z  kompozytorką Kasią Gärtner i była to dla mnie idealna współpraca. Całymi dniami, tygodniami grałyśmy, wymyślałyśmy te utwory. Powstawały aranżacje, ona wymyślała jakieś riffy na fortepianie. Nikt nam nie patrzył na ręce – była duża swoboda, nie było tak jak teraz, że firmy płytowe wszystkiego pilnują czy narzucają producenta. 
Z czasem wspólne ścieżki Maryli Rodowicz i Agnieszki Osieckiej zaczęły się rozchodzić.
– Właściwie już w latach 90-tych teksty Osieckiej bardzo rzadko trafiały na moje płyty – mówi Rodowicz. – Nie byłam już wtedy jej dobrym kompanem  do włóczenia się po nocach, miałam dzieci. Zresztą już w latach 80-tych zaczynało ją to nudzić. Przychodziła do mnie i mówiła: „Ojej, te zupki, te dzieci…”. Ona potrzebowała zawsze takiej koleżanki, żeby gdzieś się powłóczyć, całymi dniami, nocami, gdzieś pojechać. A ja już nie byłam takim kumplem do włóczenia się, stałam się obowiązkową matką – nieoczekiwanie dla mnie zresztą.
Jednak niedawno, niemal 15 lat po śmierci Osieckiej, wokalistka odkryła na nowo jej niepublikowane teksty i postanowiła je nagrać na kolejny album.
– Robiąc porządki trafiłam nagle na takie teksty, które ona mi zawsze zostawiała. I nagle okazało się, że jest tego tyle, że trzeba nagrać płytę! To było wręcz metafizyczne przeżycie, dreszcz, że to jest jakiś znak z nieba. Nie mogłam na przykład znaleźć zdjęć z Agnieszką. Miałam tysiące zdjęć, z podróży, z wakacji i gdzie te zdjęcia z Agnieszką? I w ostatniej chwili taki głos mi powiedział: idź do tej szafy! Tam nigdy nie było zdjęć, a okazało się, że leżą tam ich tony. Z różnymi sytuacjami. Na przykład kiedyś spowodowałam wypadek na Mazurach – Agnieszka siedziała obok, miała wstrząs mózgu. Potem ten samochód – Porsche -  był sprzedawany i Agnieszka mówi: „Chodź, pójdziemy się z nim pożegnać”. Nasz przyjaciel – w latach 70-tych to była rzadkość – zajmował się handlem samochodami. Poszłyśmy, on wyprowadził ten samochód na łąkę i mamy takie zdjęcia, zresztą są one w albumie „Buty 2”, jak żegnamy się z samochodem. Agnieszka też bardzo lubiła fotografować, bo skończyła wydział operatorski w szkole filmowej w Łodzi i nie rozstawała się z aparatem.
Mijają lata, pojawiają się nowe gwiazdy, a Maryla Rodowicz ciągle na topie.
– To, kto jest dobry jest tak względne… - zamyśla się Maryla Rodowicz. – Moim zdaniem jest bardzo duża konkurencja na rynku. Pojawiają się nowe gwiazdy, na przykład Ewa Farna czy Doda. Niby nie ma nowych piosenek, a ma przeogromną liczbę fanów na swoim profilu na Facebooku. Czyli jakby wzbudza większe zainteresowanie. Dlatego ciągle mnie dziwi, że ludzie przychodzą na moje koncerty czy dzisiejsze spotkanie –  to takie miłe, że ciągle się przekonuję, że są fani. Przynoszą stare płyty, kupują też nowe. 
Maryla Rodowicz ma wiele planów na przyszłość i zapowiada, że jej licznych fanów czeka jeszcze wiele niespodzianek:
– Do dalszego działania napędza mnie publiczność oraz moje plany, które sama wymyślam – opowiada. – Poza tym, że wychodzi ta „Antologia” zgłosiła się do mnie Biblioteka Narodowa, która chce zarchiwizować moje archiwum. Chcą zrobić wystawę rękopisów, tekstów, kostiumów. Myślę o wznowieniu mojej książki „Niech żyje bal” z 1992 roku. Musiałabym usiąść i opisać kolejne lata, a nie bardzo mogę, bo ja tam piszę o mężczyznach. Tutaj musiałabym męża obsmarować, a obiecałam, że nie będę o nim pisać. Ale mam dużo innych pomysłów – niedługo będzie edycja radiowa singla „Zamiast wódkę pić”, do którego powstał też teledysk.

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka – Chamryk


 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę