Operowe arcydzieło i tragiczna miłość
Wystawienie „Halki” Stanisława Moniuszki w ramach Festiwalu Muzyczne Dni Drozdowo– Łomża okazało się ogromnym sukcesem. Historia tragicznej miłości pięknej Halki do wiarołomnego Janusza oczarowała łomżyńską publiczność. Główną rolę zaśpiewała – entuzjastycznie przyjęta – pochodząca z Podlasia Ewelina Wojciechowska. – Przygotowałem dla Łomży rewelacyjne przedstawienie, lepsze niż w niejednej operze – ocenia Jacek Szymański, autor inscenizacji, reżyserii i scenografii „Halki”, zarazem dyrektor artystyczny festiwalu. – Był to prawdziwy teatr operowy – myślę, że wielu osobom opadła „szczena”!
Świątynia p.w. Krzyża Świętego nie po raz pierwszy zamieniła się w salę operową. Jednak czwartkowy wieczór okazał się wyjątkowy pod każdym względem. „Halka” – narodowa opera Moniuszki z roku 1858, łącząca romantyczno – tragiczną historię miłosną z muzycznym folklorem ziem polskich, okazała się wymarzonym medium dla artystów. Pomimo pewnych ograniczeń, uniemożliwiających na przykład zaprezentowanie się w pełnej krasie Zespołowi Pieśni i Tańca „Łomża”, spektakl został przyjęty entuzjastycznie. Po raz kolejny w historii festiwalu okazało się, że istotna jest nie forma, a treść. Orkiestrę zastąpiła z powodzeniem pianistka Anna Mikolon, a brak sceny z prawdziwego zdarzenia oraz skromne dekoracje nie były żadną przeszkodą dla świetnie dysponowanych solistów i chóru, stworzonego specjalnie do tej inscenizacji. Długo nie milknące brawa nagrodziły arię Halki z II aktu – „Gdyby rannym słonkiem” oraz popisowe „Szumią jodły na gór szczycie” Jontka (Marka Szymańskiego) w akcie IV. Również te mniej znane partie opery w wykonaniu
Anny Fabrello, Grzegorza Piotra Kołodzieja, Piotra Lempy, Łukasza Wrońskiego i Tarasa Kuzmycha przyjmowano owacyjnie.
– Występ był bardzo dobry – ocenia dyrygent Jan Kurek. – Trzeba też podkreślić wspaniałe zachowanie publiczności, która współpracowała z zespołem nie tylko aplauzem, ale też momentami ciszy, zadumy.
– Wszystko wypadło rewelacyjnie – dodaje Jacek Szymański. – Ale nie mógłbym sobie na to pozwolić, gdyby nie ks. Andrzej Godlewski – proboszcz parafii Krzyża Świętego i ks. biskup Janusz Stepnowski, który powiedział w czasie audiencji: – Panie Jacku, taką wielką operę można wystawić tylko w kościele! Dlatego zaprojektowałem przedstawienie na czterech planach: centralny – główna scena, podest za ołtarzem, pałac Stolnika i kapliczka. A na dodatek para Halka - Jontek szła z miasta przez widownię. W teatrze rzadko się zdarza, że w jednym momencie wszystkie plany są otwarte, tak jak dzisiaj – wykorzystałem do maksimum warunki, którymi dysponowaliśmy.
Ewelina Wojciechowska, na co dzień solistka Opery Bałtyckiej w Gdańsku, zachwyciła słuchaczy nie tylko przepięknie brzmiącym dramatycznym sopranem, ale również aktorskimi umiejętnościami.
– Pierwszy raz w ogóle wykonywałam operę w kościele! – mówi Ewelina Wojciechowska.
– „Halkę” wykonuję na co dzień w Operze Bałtyckiej. Tutaj też była scena, ale nie operowa. Ludzie byli bliżej niż w operze, miałam więc bezpośredni kontakt z publicznością. Jej bliskość dodawała mi pozytywnej energii. Do tego akustyka w tej świątyni jest bardzo dobra i sprzyja śpiewaniu.
Ten festiwal ma niezwykłą misję – przybliżać zwykłym ludziom piękne dzieła muzyczne, jak ta opera Stanisława Moniuszki. Tym bardziej, że nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że korzenie rodu Moniuszków są z Podlasia. Dlatego sądzę, że na tych terenach trzeba szczególnie eksponować Moniuszkę. Ja też pochodzę z Podlasia, ze strony mamy, i tym bardziej się cieszę, że mogłam wystąpić na tym festiwalu i zaśpiewać tu „Halkę”!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Marek Maliszewski