Bandura oczarowała Łomżę
Ukraińskie pieśni ludowe i religijne zabrzmiały w kościele Benedyktynek w kolejnym dniu Festiwalu Muzyczne Dni Drozdowo – Łomża. Wykonał je duet Jaryny i Tarasa Kuzmychów, grających na bandurach – ukraińskich instrumentach ludowych, brzmiących podobnie do harfy czy klawesynu. – Bandura to swoisty symbol Ukrainy, jest na niej bardzo popularny – mówi Taras Kuzmych. – Staramy się prezentować piękny dźwięk tego unikatowego instrumentu. Były nawet robione badania i wykazały, że bandura ma tak pozytywną częstotliwość dźwięku, że można nim leczyć!
Kościół Panien Benedyktynek p.w. Trójcy Przenajświętszej wypełnił się we wtorkowy wieczór po brzegi. Jest już festiwalową tradycją, że w tej świątyni odbywają się koncerty nowatorskie i łączące różne muzyczne światy. Tym razem przyszła pora na prezentację ukraińskiej muzyki ludowej. Zagrali ją i zaśpiewali Jaryna i Taras Kuzmych – absolwenci Narodowej Akademii Muzycznej we Lwowie, śpiewacy operowi związani z Operą Bałtycką, a od nowego sezonu z Operą Podlaską. Artyści akompaniowali sobie na bandurach – przepięknie brzmiących instrumentach pochodzących z Azji.
– Bandura jest bardzo starym instrumentem, znanym w naszej ojczyźnie co najmniej od XV wieku – wyjaśnia Taras Kuzmych. – Na Ukrainie to nie tylko instrument ale i narzędzie, które pomagało przenosić informacje. Ludzie, którzy grali na bandurach nazywali się kobzarzami. Chodzili od wioski do wioski, od miasta do miasta. Wiedzieli o wszystkim co się dzieje i składali pieśni o tych wydarzeniach.
Takie właśnie pieśni złożyły się na entuzjastycznie przyjęty koncert. Najstarsza z nich pochodziła z XVI wieku. Obok tradycyjnych pieśni ludowych i religijnych zabrzmiały też utwory ukraińskich kompozytorów współczesnych. Jeden z nich, Igor Kushpler, zginął tragicznie trzy miesiące temu w wypadku pod Krakowem
– To był wybitny śpiewak – baryton i pedagog – zamyśla się Taras Kuzmych. – Wielka szkoda, że tak głupio, niepotrzebnie zginął, wracając z konkursu, gdzie był jurorem. Tworzył też wspaniałą muzykę, dlatego zdecydowaliśmy się włączyć ten utwór do naszego programu. Dzięki temu i ponieważ wychował całe grono świetnych śpiewaków, wciąż jest wśród nas.
Oprócz nietypowych instrumentów publiczność miała okazję podziwiać piękne stroje – artyści wystąpili w oryginalnych, liczących ponad 100 lat ubiorach ludowych. Niestety, jak zauważył z żalem Taras Kuzmych, dziś nikt już nie umie szyć takich koszul, gdyż ostania trudniąca się tym na Ukrainie kobieta zmarła 20 lat temu.
Finałem koncertu była przepiękna, przypominająca o operowej proweniencji artystów „Ave Maria” Giulio Cacciniego, zaśpiewana przez Jarynę Kuzmych krystalicznie czystym sopranem.
– Doszliśmy do wniosku z Jackiem Szymańskim, że byłoby ciekawie w tym bloku muzyki operowej zaprezentować coś innego – mówi Taras Kuzmych. – My też jesteśmy śpiewakami operowymi i to, że śpiewamy pieśni ludowe nie znaczy, że to jest coś odmiennego, gorszego. Myślę, patrząc na reakcje ludzi, że był to dobry pomysł – było to nie tylko urozmaicenie tego pięknego festiwalu, ale i wielka przyjemność dla nas, zaśpiewać dla bardzo fajnej łomżyńskiej publiczności!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka – Chamryk