Grali o milion na leczenie dzieci i wygrali w sądzie 150 000 zł...
Jeszcze 100 tys. zł musi wypłacić na rzecz rodziny Mańczaków lekarz, który zaprosił ich do udziału w telewizyjnym programie „Milion od zaraz”. Razem wygrali w teległosowaniu 333 tys. zł (z podatkiem). Sędzia Eugeniusz Dąbrowski z Sądu Okręgowego w Łomży rozstrzygnął, że skoro nie można ustalić, czy i na ile przed programem umówili się lekarz i rodzice, to „mieli równe udziały”. Dlatego – doliczając wcześniej wpłacone przez lekarza 50 tys. zł – zasądził zapłatę na rzecz powodów 100 tys. zł z odsetkami od 9. grudnia. Lekarz będzie musiał także uiścić 5 tys. zł tytułem opłaty sądowej, z której ze względu na trudną sytuację materialną zostali zwolnieni Mańczakowie.
Najkrócej mówiąc: formuła programu sprzed ponad roku w Polsacie polegała na wysyłaniu sms-ów po 5 zł przez telewidzów z głosami na rodzinę, której losem najbardziej się przejęli. Lekarz z Łomży Henryk K. zaprosił do udziału rodzinę Mańczaków. Telewidzów poruszył los chorych od urodzenia na pęcherzycę chłopców: ciało 19-letniego Adriana i 10-letniego Kuby jest jedną niegojącą się raną z powodu oddzielania się naskórka. Wieloletnie leczenie wymaga specjalistycznych operacji, uciążliwej rehabilitacji i kosztownych opatrunków. Z tą myślą, aby ulżyć w cierpieniu obu synom i wysłać ich na operację za granicą, Mańczakowie zdecydowali się przystać na propozycję wystąpienia w show z łomżyńskim lekarzem radiologiem.
Po wygranej strony poróżniła kwestia podziału pieniędzy. Lekarz po dłuższym czasie przelał na konto rodziny 50 tys zł. Zbulwersowani sąsiedzi i przyjaciele, którzy wysłali „sms-y na chłopców Mańczaków”, przy każdej okazji twierdzili, że „tylko” 50 tys. zł z nagrody to nadal nieuczciwe ze strony lekarza. Po roku nieskutecznych, prywatnych i publicznych oskarżeń pod adresem lekarza rodzina Mańczaków oddała na początku listopada sprawę do sądu.
Wygrał zdrowy rozsądek i sumienie
Zdaniem sędziego Eugeniusza Dąbrowskiego, istotnym i spornym faktem jest treść porozumienia stron: czy pozwany lekarz zobowiązał się przeznaczyć całość czy bliżej nieokreśloną część nagrody na leczenie chorych chłopców. Sędzia w ustnym uzasadnieniu wyroku przypomniał, że z wyjaśnień powódki Krystyny Mańczak wynika, iż przed programem „nie było mowy o konkretnej kwocie. Wydawało się, że cała wygrana będzie dla naszych dzieci w całości”. Tymczasem pozwany zeznawał, że „chciał pomóc chłopcom i realizować własne marzenia”.
Sędzia rozstrzygnął, że skoro nie można ustalić, czy i na ile umówili się lekarz i rodzice, to „mieli równe udziały”. Dlatego – doliczając wcześniej wpłacone przez lekarza 50 tys. zł – zasądził zapłatę na rzecz powodów 100 tys. zł z odsetkami od 9. grudnia.
- W sądzie wygrał zdrowy rozsądek i sumienie – mówił po ogłoszeniu wyroku Dariusz Kuć, lekarz z białostockiego hospicjum dla dzieci, od półtora roku leczący Adriana i Kubę. - Lepszy rydz niż nic. A mówienie po programie, że chciało się budować klinikę, to zwykła obłuda: nikt by nie wysyłał przecież sms-ów zamożnemu lekarzowi na prywatną klinikę!
- Jesteśmy zadowoleni i usatysfakcjonowani – mówili Krystyna i Piotr Mańczak dziennikarzom. - Wywalczyliśmy przynajmniej część tego, co obiecał nam pan doktor. Serdecznie dziękujemy wszystkim ludziom, którzy nas zachęcali, aby nie zostawiać tej sprawy. Bez tego nie byłoby nas dzisiaj w sądzie. Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomagali i wciąż pomagają. Adrian w maju przeszedł w Salzburgu operację rozdzielenia palców u rąk i jest znacznie lepiej, nie zrastają się. A teraz może będą pieniądze na operację rąk Kuby w Austrii. I na opatrunki z lekiem, żeby nie odrywały się ze skórą...
Wyrok, na którego ogłoszeniu lekarz się nie pojawił, nie jest prawomocny.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski