Na grzyby – choćby i w środku zimy!
Mieszkańcy wsi Dzierzbia, miejscowości sześć kilometrów na zachód od Stawisk, najpierw z niedowierzaniem przekazywali sobie sensacyjną wiadomość: w pobliskim lesie obrodziły zielonki. A potem kto żyw, wyruszył z koszykami i łubiankami na grzybobranie w... styczniu. Opłaciło się, bo nikt nie wracał z pustymi rękami.
O sensacji poinformowała nas jedna z Czytelniczek, która sama zebrała w minioną sobotę dwie łubianki. Zawekowała je dla syna, uwielbiającego przysmaki prosto z lasu.
- Naprawdę?! - wykrzyknął zaskoczony nadleśniczy Dariusz Godlewski z Nadleśnictwa Łomża, kiedy zapytaliśmy go, co oznacza pojawienie się grzybów w środku zimy. - Ale... Ale to całkiem możliwe, zwłaszcza w miejscach grzyborodnych. Zielonka, podobnie jak i siwka, nie boi się śniegu i mrozu. Późną jesienią chętnie i obficie owocuje pod niewielką pokrywą śniegu po przymrozkach. Jednak zimą to rzeczywiście rzadko się zdarza. Widać, że zielonki spod Stawisk znalazły sobie dobre miejsce do owocowania. Pogodę nadal mamy właściwie jesienną, a przymrozki to jeszcze rzadkość.
Zdaniem nadleśniczego, znacząco przesunął się cykl przyrodniczy, co ludzi z koszykami i łubiankami pełnymi grzybów ucieszyło, a jego smuci.
- Słyszałem już o przypadkach, że na niektórych roślinach zaczynają pękać pąki – wzdycha Dariusz Godlewski. - Na przykład, czarny bez i kalina przy kilku cieplejszych słonecznych dniach gotowe są rozpocząć swój cykl wiosenny. Paradoksalnie rzecz ujmując: te zjawiska w przyrodzie są aż nienaturalne. Dla roślin, zwierząt i ludzi lepiej jednak byłoby, gdyby pory roku trwały niezachwianie. Wreszcie powinna przyjść prawdziwa zima.
Jednak zanim spełniło się życzenie nadleśniczego, sąsiad naszej Czytelniczki z Dzierzbi, powrócił z koszykiem, tym razem pełnym... opieńków!
Mirosław R. Derewońko
