Protesty po likwidacji szpitalnej poradni logopedycznej
Rodzice dzieci z okolic Kolna protestują przeciwko zlikwidowaniu poradni logopedycznej przy łomżyńskim szpitalu. Teraz, aby ich dzieci skorzystały darmowych porad logopedy, muszą jechać ponad 100 km do... Białegostoku. W liście wysłanym do Marszałka Województw Podlaskiego, Przewodniczącego Sejmiku i radnych, podkreślają, że „trwająca co najmniej półtorej godziny podróż w jedną stronę, poza dużymi kosztami, byłaby także niezwykle męcząca dla naszych dzieci, a dwudziestominutowe zajęcia zapewne nie przyniosłyby oczekiwanego rezultatu, bo umęczone podróżą dzieci nie będą w stanie normalnie ćwiczyć.”| Okazuje się, że przeciw likwidacji poradni logopedycznej w Łomży protestują też i inni, a NFZ ustępuje. - Bierzemy pod uwagę takie rozwiązanie jak możliwość ogłoszenia dodatkowego konkursu po to, żeby mieszkańcy tych miejscowości mieli do logopedy bliżej – mówił w Obiektywie TVP Białystok Adam Dębski, rzecznik podlaskiego NFZ.
„Jesteśmy mieszkańcami wsi w okolicy Kolna i rodzicami dzieci, które uczęszczają, a właściwie uczęszczały do końca 2011 roku, na zajęcia logopedyczne w poradni przy Szpitalu Wojewódzkim im. Kard. St. Wyszyńskiego w Łomży. Od stycznia 2012 roku ta poradnia została zamknięta” – zaczynają swój list do władz województwa Elżbieta Sielawa i Agnieszka Grochowska, matki sześcioletnich Oliwii i Sebastiana. - „Decyzja o zamknięciu poradni jest dla nas nie do przyjęcia. Regularne wizyty u logopedy dawały naszym dzieciom duże szanse na mówienie poprawnie. Teraz jesteśmy zmuszeni do oczekiwania pół roku na wizytę u logopedy w Kolnie lub dojazd do Białegostoku, czy Suwałk.”
Kobiety podkreślają, że zajęcia w łomżyńskiej poradni logopedycznej pomagały ich dzieciom.
- „Córka jest uśmiechnięta, mówi dużo lepiej i wyraźniej niż wcześniej. Boję się, że wszystko co dotychczas wypracowała może się cofnąć” - pisze Elżbieta Sielawa.
- „Syn nie ma już problemu z kontaktem z innymi dziećmi. Nawet odważył się recytować wiersze” - dodaje Agnieszka Grochowska.
Matki proszą o pomoc i dodają, że pozbawienie ich dzieci logopedy to pozbawienie „dzieci realnych szans na poprawne mówienie, a co się z tym wiąże, także utrudni im dobry, start w dorosłe życie. Czujemy się, my i nasze dzieci, wykluczonymi...” - napisały w liście.
Okazuje się, że likwidacja łomżyńskiej poradni to wielki problem nie tylko mam dzieci mających problemy z wymową. W Obiektywie TVP Białystok przytoczony został przykład pana Czesława Śledziewskiego. Mężczyzna osiem lat temu miał udar. Leżał w szpitalu kilka miesięcy. Musiał nauczyć się na nowo poruszać, ale także mówić i pisać lewą ręką. Na zajęcia do poradni logopedycznej w Łomży chodził niemal codziennie. Państwo Śledziewscy swój protest wysłali do kierownictwa podlaskiego oddziału NFZ.
Tymczasem Adam Dębski, rzeczni podlaskiego NFZ mówił we wczorajszym Obiektywie, że oferta łomżyńskiej poradni była gorsza od tych, które złożyły białostockie placówki - zdecydowały godziny otwarcia jak i cena. NFZ zdaje sobie sprawę, że mieszkańcy miejscowości, którzy będą mieli do lekarza dalej nie są zadowoleni z decyzji komisji konkursowej. I daje nadzieję.
- Bierzemy pod uwagę takie rozwiązanie jak możliwość ogłoszenia dodatkowego konkursu po to, żeby mieszkańcy tych miejscowości mieli do logopedy bliżej – mówił Dębski.