„Pójdźmy wszyscy do stajenki...” w Łomży
Drewniany żłóbek z sianem oraz Maryja i Józef pochyleni nad Dzieciątkiem - każda z szopek, jakie postawiono w łomżyńskich kościołach na Boże Narodzenie 2011, nawiązuje do wiekopomnego faktu przyjścia na świat Jezusa w Betlejem. Jednak twórcy szopek starali się nadać im bardziej indywidualny i lokalny styl, aby zaakcentować, że „Bóg się rodzi!” także i w naszym mieście.
Najwyraźniej widać to w szopce, jaką urządzono w kościele pw. św. Brunona z Kwerfurtu. W centrum dekoracji dominuje płaska bryła świątyni z charakterystyczną, wyniosłą wieżą od strony ul. Wojska Polskiego. Otacza ją rój kolorowych i zgrabnie namalowanych domków, z których kominów pyka „dym”, czyli para wodna: niestety, nad Łomżycą w naturze często unosi się ciężki, gryzący dym, gdy mieszkańcy do pieców wrzucają śmieci. Z lewej strony wychodzi na spotkanie przybyszom dostojny biskup św. Brunon, którego 1000-lecie męczeńskiej śmierci Diecezja Łomżyńska obchodziła w 2009 r. Męczennika poprzedza wielobarwny, strojny kogut z prawdziwym pierzem. Stawiający szopkę ministranci zauważyli, że gdyby figurce świętego włożyć okulary, byłby podobny do nowego, siódmego biskupa łomżyńskiego ks. Janusza Stepnowskiego.
Podobieństwo jest rzeczywiście uderzające, ale twórcy szopek w tym roku właściwie jeszcze nie odnieśli się do historycznej zmiany Duszpasterza Diecezji Łomżyńskiej. Dlatego w szopce ruchomej u Ojców Kapucynów za Janem Pawłem II niezmiennie podąża ks. Stanisław Stefanek TChr, poprzedni biskup ordynariusz. Tutaj w święta, również poza mszami, panował największy ruch i gwar: rodzice z dziećmi ciągnęli tłumnie z całego miasta. Łomża w wystroju pojawia się obok: Betlejem ze żłóbkiem, Asyżu z św. Franciszkiem i Rzymu z papieżem Benedyktem XVI. Nad wszystkim góruje napis „Gloria in Excelsis Deo!” - „Chwała Bogu na wysokościach...”.
U Panien Benedyktynek szopka malutka i skromniutka, w sam raz jak na zakon kontemplacyjny przystało. Mieści się w całości pod głównym ołtarzem: za żłóbkiem i figurkami Świętych Rodziców spalona słońcem, piaszczysto-skalista kraina i kilka ubogich domków z gliny. Dlatego pewnie napis na niebie zachęca, abyśmy spieszyli właśnie do Betlejem powitać Jezusa małego.
W Katedrze stanęła o wiele większa szopa z drewna, w otoczeniu wysokich choinek. Ostry snop światła akcentuje figurkę Jezusa w żłóbku, ale równie mocny drugi kieruje się długą smugą na krzyż w ołtarzu bocznym, z którego zwisa ekstatycznie wyprężony cierpiący Chrystus. W „Chwałę na wysokościach” z okresu Bożego Narodzenia wpisana jest męka i ukrzyżowanie Syna, który się narodził, aby ponieść śmierć na krzyżu dla naszego zbawienia.
W kościele Krzyża Świętego nad głównym ołtarzem rozpięta największa szopa: postacie rodziców prawie naturalnej wielkości, podobnie jak klęczącego wśród kostek siana pasterza; jedynego, który przybieżał, aby złożyć pokłon Jezusowi Malusieńkiemu. Przy pasterzu stadko sympatycznych baranków, sporych pluszaków, a nad głowami ogromny napis „Kościół naszym domem”. Hasło nowego roku kościelnego rzuca się w oko już od wejścia do przestronnej świątyni. W chwilę później przypomina się na granatowym niebie prezbiterium rozległa panorama Łomży, zwłaszcza z bez trudu rozpoznawalną wieżą ciśnień.
W dolnym kościele Sanktuarium Miłosierdzia Bożego góruje przepiękny obraz subtelnej Matki Boskiej, która czule pochyla się nad figurką Dzieciątka. Siła ekspresji matczynej troski i czułości jest tak wielka, że więcej dodatkowych ozdóbek nie potrzeba.
Obok kościoła św. Andrzeja Boboli żłóbek z plastikowymi figurami św. Rodziny stanął w werandzie ogrodowej; w pobliskiej ocieplonej szopie gdacze i meczy zwierzęca drużyna. Paw koło perliczek, owce koło cielęcia. Chociaż ciężko się tam dostać z powodu wszędobylskiego błocka, ciągną rodzice dzieci i dzieci rodziców, aby oddać raz jeszcze pokłon Nowo Narodzonemu...
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Dariusz Sipowski