30 000 zł w implancie za uchem
52-letni mężczyzna z Łomży doczekał się wszczepienia implantu BAHA, dzięki któremu może w pełni odzyskać słuch. Pionierskiej nad Narwią operacji po raz pierwszy dokonał dr Marek Pyd, ordynator oddziału laryngologicznego Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, któremu doświadczenie w zastosowaniu tej metody przekazał prof. Ireneusz Kantor z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.
Implant BAHA to zaledwie ok. czteromilimetrowa śrubeczka z uchwytem, do którego mocuje się miniaturowe urządzonko, wychwytujące dźwięki i przekazujące je przez kość do tzw. ślimaka w uchu człowieka. Nazwę BAHA wziął od pierwszych liter angielskiego skrótu bone (kość) unchored (zakotwiczony) hearing (słyszenie) i aid (pomoc).
- Mówiąc po polsku, dokonaliśmy zakotwiczenia tytanowego implanta w kości skroniowej niedosłyszącego mężczyzny, a dziś jeszcze postaramy się tego dokonać, aby przywrócić słuch 82-letniej kobiecie – wyjaśnia dr Marek Pyd po zakończeniu trwającej prawie półtorej godziny operacji, w której na bloku asystowali mu lekarz laryngologii Piotr Pierczyński, instrumentariuszka Joanna Daniłowska i anestezjolog Agnieszka Okońska. - Implant BAHA jest przeznaczony dla pacjentów, którym sprawności słyszenia nie udało się przywrócić naturalną drogą, czyli poprzez naprawę łańcucha kosteczek słuchowych lub przez odtworzenie błony bębenkowej – kontynuuje dr Pyd. - Efekt przewodzenia dźwięku przez powietrze w implancie BAHA uzyskano przez przewodnictwo kostne, bezpośrednio do ucha wewnętrznego. Czyli aparat przekazuje dźwięki nie przez przewód słuchowy, tylko jest wkręcony w kość.
Starania, aby znaną na świecie od 1977 r. metodę BAHA zastosować również w Łomży, podjęto na początku tego roku. W połowie roku Narodowy Fundusz Zdrowia przyznał na to pieniądze – tylko na dwie operacje po ok. 30 tys. zł – i dopiero teraz po okresie przygotowań udało się je przeprowadzić. Dr Marek Pyd przez pół roku asystował prof. Ireneuszowi Kantorowi przy operacjach pacjentów WIM w Warszawie.
- Dla kogoś, kto operuje, implant BAHA to nic nadzwyczajnego, nowinka. Zdecydowanie trudniejsze operacje wcześniej robiłem, ale tym razem stres finansowy jest większy niż zdrowie i samopoczucie pacjenta – pół żartem, pół serio ocenia dr Pyd. - A poważniej mówiąc: naprawdę okropnie stresujące jest operować ze świadomością, że gdyby coś się nie udało, to przepadło tyle kasy...
Odmiennej natury problem stanowią postawy pacjentów, którzy mają problemy ze słuchem: - Wielu ma opory, gdy proponuję przynajmniej aparat słuchowy, zaś jeszcze więcej, gdy uzasadniam konieczność operacji. Natomiast kiedy pytam, dlaczego, to zwykle reakcja jest typu „nie, bo nie”. A okulary nosi!
Dr Marek Pyd (lat 58) został laryngologiem w roku 1980 po studiach w Akademii Medycznej w Białymstoku, gdzie do 1999 r. pracował w Klinice Laryngologii AM. Następnie został ordynatorem właśnie powstałego oddziału laryngologicznego Szpitala Wojewódzkiego w Łomży. Operuje od dziesięciu lat i przeprowadził – jak sam szacuje – około 200 operacji.
Tekst i fot.: Mirosław R. Derewońko