Dieta cud w domu Slim Brothera
Bezpardonowa walka finalistek z sadystyczną instruktorką fitness, rywalkami, własną przeszłością, słabościami i kilogramami… czyli wszystko o tym do czego zdolne są kobiety, walczące w reality show o 100 tysięcy złotych. Opowiada o tym najnowsza komedia „Dieta Cud” Jana Jakuba Należytego, którą w piątek pokazano w Łomży.
Telewizyjny reality show „W domu Slim Brothera” zbliża się ku końcowi. Po 9 tygodniach z 10 finalistek pozostały tylko trzy: Maria (Adrianna Biedrzyńska), Lidia (Alicja Dąbrowska) i Jadwiga (Halina Rowicka). W ciągu dwóch ostatnich dni show do finału ma je przygotować demoniczna instruktorka Ewa Fitness (Ewa Kuklińska). Zwycięży ta, która straci najwięcej kilogramów, ale ważne będą także SMSy telewidzów w czasie nadawanego na żywo finału. Ewa Fitness walczy z wrodzoną niechęcią finalistek do ruchu oraz z podziwu godną wytrwałością konfiskuje im słodycze, wędlinę a nawet tic – taki. Pomimo tego, że finalistki prowadzą wybitnie nie sportowy tryb życia, zależy im na zwycięstwie. Dlatego uciekają się często do nieuczciwych chwytów. A to Maria zamknie „przypadkowo” Lidię w garderobie, albo Jadwiga wspomaga się masującym materacem w czasie snu. Jednak najbardziej zdesperowana jest najszczuplejsza Lidia – w przeddzień finału połyka główkę tasiemca. Ona też okazuje się osobą, która schudła najwięcej, bo aż 17 kilogramów i zwycięża. Finał programu jest jednak zupełnie inny od tego, co zaplanowano w scenariuszu. Okazało się bowiem, że każda z kobiet skrywa jakąś tajemnicę z przeszłości lub ma problem. U Jadwigi jest to chory mąż. Lidia dowiaduje się, że chłopak – gangster Glaca – dla którego się odchudzała, od dwóch lat ma żonę i sponsoruje program. Maria też ma nielekko: oddała kiedyś swego syna do domu dziecka. Do dziś nie może sobie tego wybaczyć, a w programie jest po to, by wygraną przeznaczyć na leczenie ciężko chorego, trzy letniego wnuka. Kiedy kobiety uświadamiają sobie, że tak naprawdę to nie pieniądze i smukła figura są w życiu najważniejsze, coś w nich pęka. Lidia zrzeka się wygranej na rzecz Marii, która przeznacza ją na zakończone powodzeniem leczenie wnuczka. Finalistki przestają patrzeć na swoje życie przez pryzmat przeszłości i terroryzującej je dotąd, bezlitosnej wagi. Kochają, są kochane i to jest dla nich najważniejsze.
Komedia Należytego to udana satyra na programy telewizyjne, w których człowiek jest tylko dodatkiem do reklam i sponsorów, a najważniejsza jest oglądalność. Na szczęście finał sztuki udowadnia, że nie zawsze tak jest - wystarczy tylko czasem wyłamać się ze schematu…
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka Chamryk