„Muzyczne Zaduszki” z Wysockim
Magiczny świat poezji i piosenek Włodzimierza Wysockiego łomżyńskiej publiczności przypomnieli wrocławscy muzycy. Na „Projekt Volodia” złożyły się najbardziej popularne oraz nieco mniej znane utwory przedwcześnie zmarłego radzieckiego pieśniarza - artysty wyjątkowego, będącego do dziś symbolem nonkonformizmu, artystycznej wolności i buntu przeciwko komunistycznej władzy.
Włodzimierz Wysocki (1938 - 1980) był przede wszystkim aktorem, znanym dzięki głównej roli w "Hamlecie", wystawianym w Teatrze na Tagance oraz udziałowi w filmach. Jednak największą sławę zdobył jako pieśniarz i autor wykonywanych przez siebie piosenek. Początkowo pozostawał pod wpływem Bułata
Okudżawy, jednak stopniowo wykształcił swój niepowtarzalny styl. Akompaniując sobie na gitarze śpiewał niskim, zachrypniętym głosem o tym wszystkim, co go otaczało. Pisał o zwykłym, codziennym życiu, ale w taki sposób, że porywał miliony. Był szczery do bólu, autentyczny i wiarygodny. Być może dlatego nigdy nie doczekał się uznania ze strony radzieckich władz. Pozostały po nim setki utworów. Tylko część z nich doczekała się wersji płytowych, z czego większość ukazała się już po śmierci poety, w czasach tzw. pieriestrojki. Niełatwego zadania odczytania na nowo ponadczasowej twórczości Wysockiego podjęli się z powodzeniem muzycy kwintetu "Projekt Volodia". Podeszli nie tylko z wielkim pietyzmem do tekstów wykonywanych utworów, sięgając po najlepsze przekłady oryginalnych wierszy lub też śpiewając po rosyjsku te, z których tłumaczeń nie byli do końca zadowoleni. Na program spektaklu złożyło się 16 utworów, pochodzących z okresu całego twórczego życia Wysockiego - od napisanego w 1961 roku "Tatuażu" do utworów z końca lat siedemdziesiątych. Także warstwa muzyczna piosenek, które opracowali artyści jest bardzo interesująca. Czerpiąc z bogatego folkloru rosyjskiego, a także muzyki popularnej, jazzu, bluesa, a nawet dynamicznego rocka stworzyli intrygującą oprawę dźwiękową spektaklu. Nie mogło zabraknąć w niej akordeonu, który wiódł prym w większości utworów. Ale już wyeksponowanie w aranżacjach partii lutni ("Przyjaciel wyruszył do Magadanu"), banjo ("Sen") czy gitary flamenco ("Ja nie lubię") było zabiegiem bardzo oryginalnym. Równie ciekawie zabrzmiały dialogi akordeonu i gitary elektrycznej w "Ja byłem duszą towarzystwa" czy gitary i banjo w "Okręcie". Strona rytmiczna poszczególnych kompozycji także była bardzo dopracowana, dzięki rozbudowanemu zestawowi perkusyjnemu i sięgającemu często po różne perkusjonalia akordeoniście. Było też słychać, że wrocławscy muzycy mają rocka we krwi, co udowodnili w szybkim "Miejskim romansie" i wolniejszym, ale równie dynamicznym dzięki grze obu perkusistów "Rejs Moskwa - Odessa". Były też toasty z publicznością w - nomen omen - "Kołysance pijackiej". Każdy, kto pamiętał oryginalną barwę głosu, zapadający od razu w pamięć baryton Wysockiego, słuchał zapewne z przyjemnością śpiewu Janusza Kasprowicza, gdyż wokalista nie ograniczał się tylko do naśladowania swego idola.
Panowie: Bińczak, Gawron, Kasprowicz, Malko i Rokitowski nie poprzestali na porywającym wykonaniu pieśni Wysockiego. Przez półtorej godziny - wykorzystując także materiały filmowe i multimedialne - przedstawili licznej publiczności barwne, ciekawe, często dramatyczne, a w końcu tragicznie zakończone życie artysty. Dzięki takim zespołom jak "Projekt Volodia" ponadczasowe utwory Włodzimierza Wysockiego są wciąż żywe - nie tylko na jego płytach, ale także w wydaniu koncertowym.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka Chamryk