Łomża pożegnała Wiceprezydenta Krzysztofa Choińskiego...
Słoneczne popołudnie: dziesiątki przepasanych czarnym kirem pocztów sztandarowych, setki wiązanek kwiatów i wieńców oraz kilka tysięcy mieszkańców Łomży, którzy przybyli do Katedry na mszę św. za duszę bestialsko zamordowanego w nocy z wtorku na środę człowieka. I tylko jedna trumna, wniesiona w pełnej żalu ciszy serc wstrząśniętych łomżynianek i łomżyniaków. Aż do gromkiego marsza żałobnego Łomżyńskiej Orkiestry Dętej - „Na wieczność...”.
Prostą, jasną trumnę z ciałem wiceprezydenta Łomży Krzysztofa Choińskiego (+ 53), który odpowiadał w ratuszu m.in. za oświatę, wniesiono między szpalerami nauczycieli i uczniów, trzymających białe i czerwone róże. Stanęła w głównej nawie Katedry z wartą honorową żołnierzy Garnizonu Łomża. Rodzina zajęła miejsca przy najukochańszym synu, mężu i ojcu. Z portretu spoglądał na wszystkich łagodnie uśmiechnięty śp. Krzysztof Choiński, o którego śmierci Łomża dowiedziała się już w środę wieczorem.
- Wszyscy, którzy znali Pana Prezydenta, którzy pamiętali jego oddaną służbę uczniom i wspólnocie miejskiej, myśleli, że to tragiczne nieporozumienie. Niestety. Brutalna prawda znalazła potwierdzenie – powiedział ks. bp Tadeusz Bronakowski, który przewodniczył mszy św. koncelebrowanej z udziałem kilkunastu kapłanów. - Choć po ludzku to trudne, musimy pamiętać, że pożegnanie, w którym dzisiaj uczestniczymy, nie jest kresem. Jest przejściem do domu Ojca. Tak rozumieli to pierwsi chrześcijanie, którzy mówili, że dzień śmierci jest dniem narodzin dla Nieba.
Zawsze z wielkim ciepłem mówił o żonie, dzieciach i wnukach. To ciepło było czuć w domu państwa Choińskich, w ich szacunku i oddaniu. Jego drugą wielką miłością była szkoła. Przez lata śp. Krzysztof był nauczycielem i dyrektorem, wychowywał i kształcił pokolenia młodzieży w szkołach na Ziemi Łomżyńskiej. Zawsze był pogodnym, niezwykle ujmującym człowiekiem. Wiele godzin spędziłem z wiceprezydentem na dyskusjach o wychowywaniu młodzieży i kształcie polskiej szkoły. Jego zaangażowanie w oświatę daleko wykraczało poza ramy obowiązków. To była autentyczna pasja, autentyczna życiowa misja. Jego odejście jest tragiczną, ale głośną nauką dla całej naszej wspólnoty. Dzisiaj śp. Krzysztof mówi do nas: nie bądźcie obojętni na zło, nie milczcie, nie ułatwiajcie demoralizacji. On zapłacił najwyższą cenę. Cenę życia. Jego śmierć jest wielkim ostrzeżeniem dla całego miasta. Tak będzie się dziać w społeczeństwie, które nie reaguje, gdy coraz młodsi sięgają po alkohol. Nie reaguje, a sprzyja rozpijaniu przez nieodpowiedzialne postawy i decyzje. Pamiętajmy, że każda trumna jest pytaniem o nasze życie na ziemi. Jak ono upływa...?
W niejednym oku zakręciła się łza, kiedy czytano z Księgi Hioba i śpiewano psalm z antyfoną „Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną...” Poruszający był widok połączonej w bólu po stracie ojca rodziny, gdy córki i synowie przytulali szlochającą matkę...
Na koniec mszy pogrzebowej, współsprawowanej i komentowanej przez wikariusza biskupiego ks. Jana Sołowianiuka, zabrali głos przedstawiciele łomżyńskiej społeczności.
- Będziemy Ciebie odwiedzać na naszej łomżyńskiej nekropolii – zapewnił z przejęciem były prezydent Łomży Jerzy Brzeziński. - Dziękuję za osiem lat wspólnej pracy i za wspaniałą przyjaźń. Za radość, pomysły i codziennie serdeczny uścisk dłoni. Przepiękne kwiaty szybko zwiędną, proszę o żywy kwiat w postaci modlitwy.
W imieniu środowisk oświatowych i akademickich Łomży Zmarłego pożegnał prof. Antoni Jakubczak. Podkreślił niezwykłą aktywność wiceprezydenta Choińskiego w Towarzystwie Wiedzy Powszechnej jako dyrektora Centrum Kształcenia Nauczycieli, jego wielką życzliwość dla społeczności uczelni wyższych oraz oddanie w powstaniu niektórych z nich.
- Jego śmierć to dla nas wszystkich ogromny cios – mówił wielce wzruszony obecny prezydent miasta Mieczysław Czerniawski. - Jesteśmy tu przede wszystkim po to, by w spokoju serc i myśli zaświadczyć o tym, że pamięć o nim pozostanie niezatarta.
Prezydent podkreślił, że tak liczne uczestnictwo mieszkańców Łomży w ostatniej drodze Krzysztofa Choińskiego to „protest przeciwko zabójcom, przeciwko brutalizacji życia”.
- Musimy uczynić wszystko, by łomżyńskie ulice nigdy nie były miejscem takich tragedii – kontynuował. - Łomża musi pozostać miastem bezpiecznym, spokojnym i przyjaznym. Pani Lidio, drogie dzieci, przyjmijcie od mieszkańców Łomży, władz miasta, pracowników Urzędu Miejskiego i społeczności Publicznego Gimnazjum nr 2 wyrazy głębokiego współczucia. Sercem jesteśmy przy was w tej tragicznej chwili i zapewniam, że udzielimy wam wszelkiej pomocy.
Kondukt pogrzebowy, prowadzony przez orkiestrę dętą Waldemara Borusiewicza, przeszedł w milczeniu ulicami Farną i Rządową do Starego Rynku, gdzie zatrzymał się przed ratuszem, z którego wieży ok. godz. 14.40 smutno zabrzmiał najpierw hejnał trąbki, a potem kuranty wybiły „Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci...” Wówczas wdowa po wiceprezydencie z pomocą synów wsiadła do karawanu, który ulicami Giełczyńską i Zawadzką dojechał na stary cmentarz przy ul. Kopernika. W kondukcie i ze wszystkich stron ku miejscu pochówku podążały tłumy żałobników.
W imieniu przyjaciół pożegnał Zmarłego ks. Czesław Dygan. Przy grobie zgromadzili się, m.in., mama Marianna, żona Lidia, córki Anna i Katarzyna z mężami oraz synowie Daniel, Mariusz i Artur.
- Nauczyłeś nas tak wiele, byłeś dla nas wzorem... – mówiła wzruszona Ania. - Postaramy się, wszystkie Twoje dzieci, aby nasze życie świadczyło o Tobie. Postaramy się być dobrymi ludźmi...
- Tata jest z nas dumny i cieszy się, że jest nas tak wielu – dodał nad grobem ojca Daniel, dziękując łomżyniakom za pamięć i obecność. - Często pod wieczór mawiał z optymizmem „Ten dzień miał dobry klimat”...
Mirosław R. Derewońko
Fot. Marek Maliszewski