Lasy bez grzybów...
- Niestety, ten rok nie był urodzajny, chociaż sezon jeszcze się nie skończył – twierdzi Dariusz Godlewski z Nadleśnictwa Łomża - jednego z największych w Polsce obszarów leśnych. - „Grzybów było w bród” rok temu, mimo że był dużo suchszy. Teraz grzybiarze zebrali najwięcej gołąbków, podgrzybków i kurek, co najlepiej widać po sprzedających na rynkach czy przy drogach - dodaje.
Sam nadleśniczy zapewnia, ze jest zapalonym grzybiarzem, ale w tym roku i jemu się nie poszczęściło.
- Zebrałem ledwo kilka dorodnych prawdziwków, które można znaleźć dwa razy: w maju i we wrześniu. Cieszę się, że w najbliższym czasie wysyp będzie miała kania, którą uwielbiam smażyć w panierce a la schabowy – mówi Godlewski.
Nadleśniczy nie gasi nadziei grzybiarzy na równie obfite zbiory w drugiej połowie października podgrzybków oraz siwków i zielonek, niebojących się zimna: znajdować je będziemy aż do nadejścia przymrozków.
Nawet jeśli grzybów jak na lekarstwo to zdaniem nadleśniczego do lasu i tak warto iść
- W tym sezonie dużo ludzi odwiedza nasze lasy, ale nieważne, ile zbierzemy, bo dotleniamy się tak samo mając pół wiaderka czy kilka wiaderek – zapewnia Dariusz Godlewski. - Grzyby to właściwie przyprawa smakowo-aromatyczna i smaczny dodatek do potraw. Ich strawialność, czyli faktyczna wartość dla organizmu jest, moim zdaniem, niewielka. Dla prawdziwków czy koźlaków wynosi tylko do 5 procent, a dla opieńków czy kurek zaledwie do 2 procent. Owszem, mają trochę enzymów i witamin, lecz cenimy je głównie ze względu na smak.
Mirosław R. Derewońko