Niespodzianka była blisko
W meczu 11. kolejki podlaskiej IV ligi Perspektywa Łomża uległa u siebie Wissie Szczuczyn 2:3 i w dalszym ciągu zajmuje przedostatnie, 15. miejsce w tabeli. Zdecydowanym faworytem tego spotkania byli piłkarze gości - spadkowicza z III ligi, którzy przed tą serią spotkań zajmowali 7. lokatę. Niewiele zabrakło, aby w Łomży Niespodzianka była blisko niespodzianka. Gol dający zwycięstwo Wissie padł w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. - Szkoda tego jednego punktu, bo chłopcy podnieśli się ze stanu 0:2 – mówi Hieronim Łada, trener Perpy.
Mecz na początku przebiegał pod dyktando gości, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej dochodzili do sytuacji bramkowych. Długo jednak nie mogli nic zrobić, bo w bramce bardzo dobrze radził sobie Artur Nadolny, który nastąpił między słupkami nieobecnego Marcina Macko. Praktycznie nietrenujący na co dzień Nadolny wybronił w pierwszych kilkunastu minutach trzy groźne strzały zawodników ze Szczuczyna. Niestety w 27. minucie nie miał nic do powiedzenia. Po rzucie rożnym i dużym zamieszaniu w polu karnym łomżan do piłki dopadł Grzegorz Komorowski i dał prowadzenie swojemu zespołowi. Niecałe dziesięć minut później miała miejsce niemal identyczna sytuacja pod bramką gospodarzy. Tym razem "królem pola karnego" po dośrodkowaniu z rogu okazał się Paweł Walendzik.
Po zmianie stron w dalszym ciągu przewagę miała drużyna Wissy, ale tym razem nieco skuteczniej zagrała ekipa gospodarzy. Trener Hieronim Łada polecił swoim zawodnikom szczelnie bronić i wyprowadzać szybkie kontry. Po jednej z nich, w 52. minucie, Marcin Sawko zdobył kontaktową bramkę. Stracony gol spowodował, że goście jeszcze mocniej rzucili się do ataku i już w 60. minucie po raz trzeci pokonali Nadolnego, jednak w tej sytuacji sędzia boczny dopatrzył się spalonego. Minuty upływały i wydawało się, że szczuczynianie spokojnie dowiozą zwycięstwo do końca. Jednak ostatnie 10 minut spotkania dostarczyło wszystkim obecnym na stadionie w Łomży wielu emocji. W 83. minucie łomżanie przeprowadzili kolejną kontrę. W polu karnym Paweł Zalewski w walce z obrońcą został sfaulowany i arbiter pokazał na "wapno". Pewnym strzelcem okazał się Radosław Kowalczyk i niespodzianka wisiała w powietrzu. Niestety dla Osiedlowych, nie był to koniec emocji w tym meczu. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Po raz trzeci gracze Wissy dobrze wykonali rzut rożny. Piłka trafiła do ustawionego przed polem karnym Mariusza Adasiewicza, a ten strzałem w długi róg pokonał Nadolnego. Sędzia pozwolił jeszcze wznowić grę i przeprowadzić ostatnią akcję zespołowi gospodarzy. A ci wywalczyli rzut wolny tuż przed polem karnym Wissy. Na uderzenie zdecydował się Sawko. Golkiper gości nie zdołał złapać futbolówki i odbił ją przed siebie. W odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Bartosz Wiśniewski, ale mając przed sobą pustą bramkę fatalnie spudłował. Zaraz po tej sytuacji sędzia zakończył spotkanie.
- Szkoda tego jednego punktu, bo chłopcy podnieśli się ze stanu 0:2. Strzeliliśmy dwie bramki i wydawało się, że będzie remis. W końcówce straciliśmy kolejnego gola, ale mieliśmy jeszcze jedną okazję w ostatnich sekundach meczu. Niestety Bartek Wiśniewski nie trafił do pustej bramki. No cóż, trudno, nie poddajemy się i gramy dalej - powiedział krótko trener Łada.
Kolejny mecz łomżanie zagrają w przyszłą sobotę w Mielniku z tamtejszym MKS-em.
is