„Pan stopek” wraca do pracy
Tak, jak uczniowie i nauczyciele odpoczywali przez wakacje, a od początku września wrócili do pracy – na przejściach dla pieszych w okolicach szkół pojawiły się osoby pomagające dzieciom bezpiecznie dotrzeć na zajęcia. Potrzebę zatrudniania takich osób zgłaszają władzom samorządowym dyrektorzy placówek oświatowych. Najczęściej dotyczy to miast, w których w drodze do szkoły uczniowie muszą pokonać ruchliwą ulicę na przejściu bez sygnalizacji świetlnej.
Tak jest na przykład w Kolnie, gdzie uczniowie muszą przejść przez drogę krajową nr 63 czy w Zambrowie, gdzie mają do pokonania "ósemkę". Ale to nie jedyne niebezpieczne przejście w tym mieście, dlatego w Zambrowie rozpoczęły dyżury przy ulicach aż cztery osoby. W obu tych miastach zatrudnienie przy przeprowadzaniu dzieci znalazły – za pośrednictwem urzędów pracy – osoby bezrobotne.
Na prace interwencyjne w takiej formie nie mogą natomiast liczyć łomżanie. Władze miasta co prawda zawsze na początku września przyzwyczajają kierowców do zwiększenia uwagi w okolicach szkół, ale robią to siłami straży miejskiej. "Mamy dużo telefonów od ludzi upominających się o to, by nie przy pięciu szkołach, które my wybraliśmy i na które mamy możliwości, ale żeby przy wszystkich było nas widać. Mamy szkoły usytuowane przy ulicach i nie możemy się oszukiwać: niebezpieczeństwo dla tych dzieciaków jest na ulicy" – mówi komendant łomżyńskich strażników Bogdan Rutkowski.
Wyjątkowo temat potraktowano w Wysokiem Mazowieckiem. Nie dość, że pomagający zdążyć na lekcje strażnik zatrudniony jest na etacie szkolnym, to specjalne kursy dla przeprowadzających ukończyli także dwaj szkolni konserwatorzy. Tak więc uczniowie wysokomazowieckiej podstawówki korzystają rano z pomocy aż trojga dorosłych, którzy dbają, by bezpiecznie dotarli do szkoły przed dzwonkiem.
