Łomża odwoła się od niekorzystnego wyroku sądu w sprawie scalenia przy Żabiej
Po długiej i burzliwej dyskusji większość radnych poparło prezydenckie wnioski o złożenie skargi kasacyjnej od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku stwierdzającego nieważności Uchwały Rady Miejskiej Łomży w sprawie scalenia i podziału nieruchomości położonych w rejonie ulic Żabiej i Sikorskiego. Pełnomocnikiem miasta przed sądem ma być warszawska kancelaria adwokacka, z którą – jak mówił prezydent Czerniawski – stale współpracuje.
Przypomnijmy WSA w Białymstoku ogłaszając wyrok stwierdzający nieważność uchwały Rady Miasta zarzucił jej naruszenie prawa materialnego – czyli nieprzydzielenie właścicielom jednej ze scalanych działek tzw. ekwiwalentu scaleniowego. Podczas sesji dyskusji na sesji występowali także „pokrzywdzeni” właściciele działek, którzy skarżyli uchwałę, którzy twierdzą, że w majestacie prawa tą uchwała ich okradziono. Elżbieta Sulkowska, która wypowiadała się w imieniu swojej ciotki, mówiła, że w trakcie scalania straciła ona działkę o pow. 1824m2, za która nie dostała ani grosza, a z miasta przyszła jeszcze decyzja nakazująca zapłacenia za proces scalenia.
- Decyzja ta została unieważniona przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze jako podjęta z rażącym naruszeniem prawa – mówiła Sulkowska, dodając, ze wszystko co działo się wokół tego scalenia to dla niej science fiction. Ona także mówiła, że radni mają tak,że trzecie wyjście – osiągnięcie porozumienia z pokrzywdzonym i wypłaty im godziwego zadośćuczynienia.
Zbigniew Cybula, uczestnik scalenia, mówił radnym że został nim pokrzywdzony. Zabrano mu 445m2 ziemi, a w zamian za jego starą dobrą działkę zaproponowano chaszcze, a do tego dostał jeszcze z ratusza decyzję o zapłaceniu 80 tys zł.
- Jestem studentem. Skąd mam wziąć takie ogromne pieniądze. Mnie to scalenie wcale nie było potrzebne – mówił.
W trakcie dyskusji radni „na przesłuchanie” poprosili także ówczesnego prezydenckiego pełnomocnika ds scaleń Sławomira Jabłonowskiego. Przekonywał on, że kasacja jest konieczna, nie tylko dlatego, że większość uczestników scalenia jest zadowolonych z nowej sytuacji, ale także dlatego, że precedensowy wyrok WSA w Białymstoku, gdyby stał się prawomocny, wywoła skutki ponad lokalne, tzn. w jurysdykcji innych Sądów administracyjnych będzie stanowił wykładnię dla innych rozstrzygnięć sądowych skierowanych przeciw procesom scaleniowym.
- My możemy ją (kasację – dop.red.) przegrać ale możemy sprawdzić czy nasze racje były słuszne – mówił Jabłonowski apelując do radnych o wniesienie kasacji od wyroku WSA.
Prezydent Mieczysław Czerniawski, który formalnie wnioskował do radnych o złożenia kasacji Podkreślał, że nie chce być stroną postępowania i że kasacja nie jest przeciwko osobom „pokrzywdzonym” przez uchwałę, a on jest gotowy do rozmów z nimi - o możliwym prawnie - wynagrodzeniu niesprawiedliwości. Podkreślał przy tym, że skutki prawne i finansowe utrzymania wyroku białostockiego sądu mogą być bardzo dotkliwe dla miasta.
Argumentacja ta najwyraźniej trafiła do radnych. Za złażeniem kasacji głosowało 16 z 19 obecnych na sali radnych (3 się wstrzymało), za za udzieleniem pełnomocnictw do reprezentowania miasta w tej sprawie adwokatom: Krzysztofowi Czeszejko - Sochackiemu oraz Katarzynie Bystranowskiej - Celej z Kancelarii Adwokackiej w Warszawie głosowało 17 radnych przy 2 głosach wstrzymujących się.