Wolę fotografować niż być fotografowanym...
Arturo Mari, papieski fotograf, którzy przez cały pontyfikat fotografował Ojca Świętego błogosławionego Jana Pawła II, w sobotni wieczór w koście pw. Krzyża Świętego w Łomży otworzył wystawę, także swoich, zdjęć obrazujących wizytę Jana Pawła II w Łomży w czerwcu 1991 roku. Wcześniej przez kilkadziesiąt minut, około 600 przybyłym do kościoła mieszkańcom Łomży, opowiadał o życiu papieża Polaka widzianym z perspektywy papieskiego fotografa. - Przez 27 lat byłem bardzo blisko świętego człowieka, człowieka, którego mogę nazwać człowiekiem Boga – mówił Arturo Mari, przytaczając kilka scen z życia papieża, których on był świadkiem. - Chcę abyście dostrzegli pokorę Jana Pawła II – dodawał.
- Są w życiu każdego z nas chwile, wydarzenia, ludzie, które zapadają gdzieś głęboko w serca. I dobrze, że jest możliwość dokumentacji tych wspaniałych chwil - mówił ks Andrzej Godlewski, proboszcz parafii pw. Krzyża Świętego, który ze współpracownikami zorganizował wystawę i zaprosił do Łomży byłego już papieskiego fotografa.
- Dziękujemy za to, że gdy Jana Pawła II nie ma już wśród nas, Pan pozostaje świadkiem wiary naszego wielkiego rodaka – dodawał biskup Tadeusz Bronakowski witając w łomżyńskim kościele Arturo Mari, który wraz z papieżem Janem Pawłem II był w Łomży 20 lat temu.
I właśnie zdjęcia wykonane ręką papieskiego fotografa stanowią znaczną część wystawy, prezentowanej w kościele Krzyża Świętego. Składa się ona z około 60 zdjęć obrazujących to co działo się w Łomży w czerwcu 1991 roku, gdy miasto odwiedzał Ojciec Święty Jan Paweł II.
W sobotni wieczór Arturo Mari nie wracał wspomnieniami do tamtej wizyty, ale opowiadał o tym jaki był Jan Paweł II w tych chwilach które na nim wywarły największe wrażenia. Wspominał wizytę w szpitalu dla chorych na AIDS w Afryce, „gdy Ojciec Święty był jak ojciec. Brał na ręce dzieci, kołysał je, oczyszczał twarze”.
- Wspominam matkę w szpitalu, która trzymała bardzo mocno swoje dziecko, które było podłączone do wielu kroplówek – mówił Mari. - Kobieta z wielką złością podała papieżowi to dziecko, a Ojciec Święty wziął je w ramiona i zaczął kołysać. Wtedy kobieta upadła przed Nim na kolana i zaczęła płakać. Nigdy nie widziałem i nie słyszałem takiego płaczu – opowiadał Mari. - Ojcze Święty - krzyczała – Ty jesteś święty, możesz je uratować. Wówczas Ojciec Święty ukląkł przed nią i pomógł jej wstać. I oddał jej dziecko, dotknął głowy i błogosławił i wtedy - jak opowiadał Mari - kobieta zmieniła ton wypowiedzi. – Ja wiem, że Ty go uzdrowisz – powiedziała. I Dzisiaj można to stwierdzić, że to dziecko ozdrowiało – mówił Mari.
Arturo Mari kilkakrotnie podkreślał, że „Jan Paweł II Wielki, który odmienił oblicze świata”, zawsze był obrońcą życia ludzkiego, ludzkiej godności i rodziny.
- I nie uczynił nic szczególnego jak tylko głosił Słowo Boże, całym swoim życiem – mówił.
Mari opowiadał także o tym, że Ojciec Święty potrafił się czasami zdenerwować i podnieść głos „ale tylko w stosunku do osób wielkich tego świata” - podkreślał przywołując we wspomnieniach głośne skrytykowanie przywódców włoskiej mafii, czy w ostrych słowach skrytykowanie, w prywatnej rozmowie, której Mari był przypadkowo świadkiem, prezydenta Sudanu, który był odpowiedzialny za śmierć milionów mieszkańców kraju.
- Nie znajduje słów, by określić kim pan jest. Jest pan kryminalistą i będzie musiał pan kiedyś odpowiedzieć za te miliony osób zamordowanych – relacjonował Mari.
Arturo Mari wspominał także Prymasa Polski, Kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego znał zanim poznał Wojtyłę, a którego nazwał „lwem Polski”.
- Wydaje mi się, że Karol Wojtyła nie uczynił nic innego jak poszedł śladami Wyszyńskiego – oceniał Mari dodając że „charyzmat Jana Pawła II rodził się gdy był jeszcze Karolem Wojtyłą”.
Spotkanie w kościele zakończył koncert chóru Gospel Rain z Lublina.