Romuald Sinoff i jego „Obserwacje”
„Treny” i „Obserwacje” to dwa tomiki poetyckie Romualda Sinoffa z Łomży. Pierwszy zawiera refleksje twórcy dotyczące zbrodni w Katyniu, drugi to obserwacje poczynione w czasie codziennego życia. Oba we wtorkowy wieczór zaprezentowano w Miejskiej Bibliotece Publicznej. - Książka, nie tylko poezja, fascynowała mnie od najmłodszych lat – wspomina poeta. To wciągnęło mnie tak, że nie mogłem żyć bez książki.
- Moje pierwsze utwory powstały w latach sześćdziesiątych, ale nie ujrzały światła dziennego - wyjaśnia Romuald Sinoff. - Dwa z nich znalazły się w moim pierwszym tomiku „Mnie tak dużo w życiu nie trzeba”. Co do reszty uważałem, że nie są dobre. Mobilizacja rodziny sprawiła, że ten pierwszy tomik się ukazał. Został dobrze przyjęty, poszedłem więc dalej, bo trzeba się rozwijać. Wcześniej były konkursy poetyckie – „O kwiat akacji”. Postanowiłem wziąć w nich udział, otrzymałem wyróżnienia i to był pierwszy bodziec, by pokazać swą twórczość.
Po próbach poetyckich przyszło też zainteresowanie prozą – pamiętnikami i opowiadaniami. W 2010 roku ukazał się trzeci tomik, „Treny”. Jest to bardzo osobiste spojrzenie poety na zamordowanie w Katyniu tysięcy polskich oficerów, ponieważ Romuald Sinoff stracił tam ojca. Również jego dziadek nie wrócił nigdy ze Związku Radzieckiego – zginął w Kazachstanie. „Treny” to swoisty hołd oddany wszystkim ofiarom stalinizmu.
- „Treny” musiały powstać bardzo szybko, bo chciałem zdążyć w ubiegłym roku na rocznicę 5 marca – odkrycia grobów i 13 kwietnia – Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej - mówi Sinoff. Ale nie promowałem wcześniej tego tomiku.
Najnowszy tomik - ”Obserwacje” jest zupełnie inny. Dotyczy tego wszystkiego, co otacza nas dookoła. Jak podkreśla Romuald Sinoff czuje się on już bardziej obserwatorem, niż aktywnym uczestnikiem życia. Patrząc na codzienne sceny z życia, obserwując ludzi, przyrodę, znajduje natchnienie do pisania. Jednak nie zawsze jest tylko biernym obserwatorem – na przykład w wierszu „Pseudokibice” wyraża swój protest przeciwko chuligaństwu i bandytyzmowi na stadionach:
- Jestem z wykształcenia nauczycielem wychowania fizycznego. Nie chodzę jednak na żadne rozgrywki sportowe, bo przeraża mnie sport w tym wydaniu. Wydaje mi się, że nie można tu mówić o pseudokibicach, ale o zwykłych bandytach. Bo jeśli ginie młody człowiek, zasztyletowany gdzieś pod stadionem to jest to nie do przyjęcia.
Jednym z ulubionych wierszy autora z najnowszego tomiku jest bardzo uniwersalny w wymowie „7,45”. Poetę do jego napisania zainspirowała sytuacja, jakich wiele każdego dnia na polskich ulicach:
- Patrzę – idą maluchy, ledwo idą z tymi ciężkimi plecakami. Potem gimnazjaliści, licealiści, za nimi starsi - studenci. Po chwili patrzę – ze sklepu wychodzi kilku panów w moim, a nawet starszym wieku, z torbami zakupów. I opisałem to. Bo to był marsz pokoleń w tak krótkim czasie – w ciągu 15 minut – komentuje Romuald Sinoff.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Barbara Piotrowska – MBP w Łomży