Do końca wierny...
Mija 62. rocznica tragicznej śmierci księdza biskupa Stanisław Kostki Łukomskiego. To on ocalił przed wysadzeniem Katedrę Łomżyńską przez przygotowujące się do wycofania jednostki niemieckie. Wypadek samochodowy na trasie Ostrów Mazowiecka – Łomża w którym zginął 28 października 1948 r. ówczesny ordynariusz łomżyński, nigdy nie został wyjaśniony w sposób nie budzący zastrzeżeń, tym bardziej, że był on na rękę władzy ludowej. Spośród trzech osób (włącznie z kierowcą), znajdujących się w samochodzie to właśnie biskup odniósł najdotkliwsze obrażenia. W licznych wypowiedziach z tego okresu jako przyczyna wypadku podawane jest „zacięcie się” kierownicy, w wyniku czego samochód zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Były też jednak wypowiedzi o jej „podpiłowaniu”.
Mimo upływu czasu osoba ks. biskupa Stanisław Kostki Łukomskiego wywołuje nadal ożywione dyskusje w wielu środowiskach. Fakt ten świadczy niezbicie m.in. o tym, że był on postacią nietuzinkową, mającą wpływ na kształtowanie nie tylko poglądów pojedynczych ludzi, ale także całej rzeszy wiernych zamieszkujących diecezję łomżyńską. Dzisiaj możemy jedynie wyobrażać sobie, wobec jak trudnych wyborów stanął on po 1945 r., kiedy jemu, zwolennikowi narodowej demokracji, przyszło żyć w kraju opanowywanym, w coraz większym stopniu, przez przedstawicieli systemu komunistycznego. Będący na cenzurowanym, ze względu na swą przedwojenną działalność i nieukrywaną niechęć do nowej władzy, od początku też został zaklasyfikowany jako jej przeciwnik. Wraz z upływem czasu ulegało to jedynie potwierdzeniu.
Obok władz administracyjnych działania przeciwko bp Łukomskiemu prowadził, bezkarny w owych czasach, aparat bezpieczeństwa. To jego funkcjonariusze w drugiej połowie lat czterdziestych zbierali informacje na temat jego kontaktów z podziemiem, w tym Bolesławem Kozłowskim „Grotem”. To właśnie aresztowanych członków organizacji konspiracyjnych UB starało się wykorzystać do zmontowania aktu oskarżenia przeciwko biskupowi, co jednak zakończyło się niepowodzeniem. Pomimo tego w dalszym ciągu pozostawał on pod nadzorem bezpieki i zwerbowanej przez nią agentury, donoszącej praktycznie o całej jego działalności. Wśród zgromadzonych wówczas informacji znalazły się m.in. donosy o jego sympatii do NSZ, opodatkowaniu kas parafialnych na rzecz podziemia, zakazywaniu udziału w pogrzebach milicjantów, niechętnym stosunku do referendum, czy zachęcaniu do stawiania oporu władzy komunistycznej. Kontrolowano jego kazania, odnotowywano w sprawozdaniach UB wizytowanie parafii, a nawet udzielanie młodzieży sakramentu bierzmowania.
Jednym z momentów, który doprowadził do największego napięcia między ordynariuszem i przedstawicielami władz komunistycznych stał się pogrzeb starosty Tadeusza Żeglickiego i przewodniczącego Powiatowej Rady Narodowej Stanisława Tońskiego. Zostali oni zastrzeleni przez członków podziemia niepodległościowego, ze względu na prowadzone wobec nich i ich rodzin represje, z którymi byli utożsamiani. W tym wypadku obok złożenia kondolencji na ręce wicestarosty starał się nie dopuścić do wejścia na teren cmentarza wojska z bronią i sztandarów. Zawarte ustalenia zostały złamane przez lokalnych komunistów. Z tego powodu dochodziło do dalszego narastania konfliktu między władzą państwową i kościelną.
Bez względu na przyczyny, mająca miejsce rok później śmierć bp Łukomskiego z pewnością ucieszyła jego przeciwników politycznych. Potwierdzał to częściowo raport naczelnika Wydziału V WUBP w Białymstoku, w którym stwierdzono, że „Wśród duchowieństwa nie spostrzeżono żalu po śmierci biskupa Łukomskiego. Są odgłosy, że duchowieństwo diecezji łomżyńskiej teraz odetchnie”. Zadziwiający jest brak większej ilości materiałów wytworzonych przez aparat bezpieczeństwa, dotyczących śmierci ordynariusza, biorąc pod uwagę stopień inwigilacji, jakiej był poddany.
Przewiezionemu z Warszawy do Łomży ciału bp Łukomskiego ostatni hołd oddali duchowni i wierni. 3 listopada 1948 r. w ostatniej drodze towarzyszyło mu 100 księży, 11 biskupów, sztandary cechów rzemieślniczych, harcerstwa, Sodalicji Mariańskiej i około trzy tysiące mieszkańców Łomży.
dr Krzysztof Sychowicz