Porażki piłkarzy trzecioligowych w 13. kolejce
Żadnej z podlaskich drużyn trzecioligowych nie udało się zdobyć choćby punktu w minionej kolejce. Na własnych boiskach przegrywały Mlekovita i ŁKS Łomża, a Warmia w Pruszkowie straciła punkty, ale i pozycję lidera
- Po takich decyzjach pojawiło się zdenerwowanie u naszych piłkarzy - dodaje Janusz Szumowski, dyrektor Warmii. - Rzutu karnego nie było, wybijający piłkę z pola karnego Paweł Strózik nie dotknął rywala. Niestety, sędzia widział coś innego, a "jedenastkę" na gola zamienił Rafał Szczytniewski. W pierwszej części spotkania gra nam się nie kleiła, lepiej zagraliśmy po przerwie.
W drugiej połowie Warmia mogła odwrócić losy meczu. Strzały Maksyma Mirvy oraz Jacka Paczkowskiego okazały się jednak nieskuteczne. Dwukrotnie przed dużą szansą zdobycia wyrównującego gola stawał Wojciech Figurski. Zawodził nawet wtedy, gdy wślizgiem mógł skierować piłkę do pustej bramki.
- Teraz największą bolączką będzie zestawianie w kolejnym meczu ze Stalą Głowno defensywy, bo sędziowie kartkami zdziesiątkowali mi blok obronny - podsumowuje trener Zajączkowski. - Zagrać nie będą mogli Przemysław Kołłątaj oraz Marcin Kłosowski.
ZNICZ PRUSZKÓW 1 (1)
WARMIA GRAJEWO 0
STRZELEC BRAMKI
Rafał Szczytniewski (12. - karny).
Warmia: Janowski Ż - Kołłątaj Ż, Kłosowski Ż, Zajączkowski (60. Soska Ż) - Pacholczyk (75. Guzowski), Mirva, Strózik, Wincel, Paczkowski Ż - Figurski, Jurok (89. Wojtkielewicz).
Znicz: Pazdan - Stawicki Ż, Piotrowski, Ignasiński, Musuła, Jakóbiak, Majewski Ż, Kułkiewicz, Kapela, Szczytniewski, Aleksandrowicz.
Sędziował (jako główny): Mariusz Wiśniewski z Olsztyna.
Syndrom gospodarzy
Piłkarze Mlekovity Wysokie Mazowieckie po raz kolejny udowodnili, że nie potrafią zdobywać punktów na własnym terenie. Porażka 0:2 z OKS-em 1945 Olsztyn była czwartym z rzędu meczem u siebie bez zwycięstwa. Z kolei rywale wygraną w Wysokiem Mazowieckiem przerwali pasmo aż sześciu kolejek bez wygranej.
- O naszej porażce zadecydowały fatalne błędy w defensywie - tłumaczy Zbigniew Mandziejewicz, trener Mlekovity. - Nie obwiniam nikogo, ale te dwie bramki to niemal sami sobie strzeliliśmy. Przy tym trzeba odnotować dobrą postawę gości, którzy nastawili się na grę z kontrataku i realizowali to konsekwentnie. Nam zupełnie nie wychodził atak pozycyjny.
Mlekovita początkowo szukała szansy w strzałach z dystansu. Próby zaskoczenia bramkarza OKS-u Piotra Skiby przez Tomasza Staniórskiego, Ryszarda Tomczaka czy Tomasza Jakuszewskiego były nieskuteczne. Z czasem do głosu zaczęli dochodzić goście. Defensorzy Mlekovity nie upilnowali Krzysztofa Wierzby, który strzałem z około siedmiu metrów zdobył prowadzenie dla gości. Goście jeszcze przed przerwą mogli podwyższyć prowadzenie, ale Robert Dziuba wygrał pojedynek sam na sam z Tomaszem Zahorskim.
- Lepiej gramy na wyjazdach - nie kryje trener Mandziejewicz. - Poza tym drużynie brakowało motoru napędowego, jakim był ostatnio Przemysław Papiernik. W tym meczu nie mógł wystąpić z powodu nadmiaru żółtych kartek, a zastępujący go Paweł Kapelewski spisał się zbyt słabo.
W drugiej części meczu gospodarze mieli kilka okazji do wyrównania. Jednak strzały - choćby Piotra Orlińskiego i Jakuszewskiego - albo były wyłapywane przez bramkarza OKS-u, albo przelatywały obok bramki. Z kolei olsztynianie ku rozpaczy miejscowych zdobyli drugiego gola, co przypieczętowało ich wygraną.
MLEKOVITA WYSOKIE M. 0
OKS 1945 OLSZTYN 2 (1)
STRZELCY BRAMEK
Krzysztof Wierzba (32.), Jacek Garbusiewicz (52.).
SKŁADY
Mlekovita: Dziuba - Chrupałła, Reyer, Pracz (46. Bucholc Ż) - Flery, Kapelewski (56. Plewko Ż), Wilczewski (46. Wolański), Orliński, Staniórski - Tomczak (75. Kocur), Jakuszewski.
OKS: Skiba - Jarząbek, Zega, Żytkiewicz, Łachacz, Garbusiewicz (71. Kluczkowski), Misiura, Lech (89. Graczyk), Paszkiewicz, Wierzba (80. Radziszewski), Zahorski Ż.
Sędziował (jako główny): Erwin Paterek z Lublina. Widzów: 150.
Umarłe Serca
Pierwszej w tym sezonie porażki przed własną publicznością doznali piłkarze ŁKS-u Łomża, którzy ulegli 0:1 Stali Głowno. To druga przegrana z rzędu podopiecznych Tadeusza Gaszyńskiego.
- Nie wiem, czy było to spowodowane nadchodzącymi świętami, ale moi piłkarze byli jacyś martwi na boisku - ocenił trener ŁKS-u. - Poruszali się ospale, sennie, pozostawili rywalom mnóstwo miejsca w środkowej części boiska. Zagraliśmy bez agresji, niczym Stowarzyszenie Umarłych Serc.
Początek spotkania zapowiadał się dobrze dla gospodarzy. W pierwszych sekundach podanie Sławomira Lewickiego trafiło do biegnącego na bramkę Stali Marcina Strzelińskiego. Napastnik ŁKS-u uderzył, golkiper gości odbił futbolówkę przed siebie, ale tam nie było nikogo z łomżan. Jeszcze w tej połowie meczu w dobrej sytuacji znalazł się Rafał Boguski. Wychodził już przed bramkarza, gdy jeden z obrońców ryzykownym, ale udanym wślizgiem wybił mu piłkę. W odpowiedzi piłkarze Stali groźnie strzelali, a piłka musnęła spojenie słupka z poprzeczką.
- Zaczęliśmy drugą połowę z większą agresją, ale animuszu starczyło nam zaledwie na kwadrans - dodaje trener Gaszyński. - Aktywnie w tej części gry poczynał sobie Jacek Lis, który zmarnował aż dwie okazje na zdobycie bramki. Z kolei goście mieli jedną sytuację i ją wykorzystali. Mimo asysty trzech moich defensorów Luke Uzoma zdołał pokonać Kamila Ulmana.
Kilka minut przed końcem spotkania w wyśmienitej sytuacji znalazł się Lewicki, ale jego strzał z siedmiu metrów trafił prosto w golkipera Stali.
ŁKS ŁOMŻA 0
STAL GŁOWNO 1 (0)
STRZELEC BRAMKI
Luke Uzoma (70.)
ŁKS: Ulman - Kamiński, Kowalski, Łukaczyński, Galiński - Lis, Chrobot, Sawko (60. Marczak), Lewicki - Boguski, Strzeliński (80. Chwesiuk)
Stal: Rossowski - Łakomy, Brodecki, Szcześniak Ż, Gajewski, Łochowski (90. Golański), Rączka, Jóźwik (62. Krenc), Komorowski, Uzoma (80. Lenart), Kazimierowicz Ż (70. Kalęta).
Sędziował (jako główny): Sebastian Lewczuk z Malborka. Widzów: 1000.