Ostatnia szansa dla NFZ, albo szpital pójdzie do sądu...
Szpital Wojewódzki w Łomży skierował do Narodowego Funduszu Zdrowia ostateczne przedsądowe wezwanie do zapłaty za ponadlimitowe świadczenia medyczne. Domaga się zwrotu 5 mln zł za ponadkontraktowe usługi wykonane w 2009r. -Jeżeli w ciągu 2 tygodni NFZ nie odpowie, idziemy do sądu – zapowiada dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, Marian Jaszewski.
Po wcześniejszych negocjacjach szpital otrzymał od NFZ kilka propozycji ugody. -Nadwykonania na urologii NFZ chciał pokryć na poziomie 25%, a resztę za śmieszne grosze... - mówi Jaszewski.
Szpital podpisał ugodę tylko na rozliczenie nadwykonań na psychiatrii – zgodził się na zwrot 40%. Na oddziale urologicznym w ubiegłym roku wypracowano nadwykonania warte 780 tys zł, NFZ zaproponował 190 tys, na pediatrii ponadlimity wynoszą 800 tys, a kardiologia inwazyjna ma nieopłaconych zabiegów na sumę 425 tys zł. Marian Jaszewski wskazuje na nierówny dostęp pacjentów do opieki medycznej. - Bo jeżeli na Mazowszu ponadlimity zostały zwrócone w 100%, nawet za wrastające paznokcie i jakieś katary, a u nas nie ma opłaconej koronarografii albo zabiegów na urologii; jeszcze nie spotkałem pacjenta, który byłby zdrowy i poddał się zabiegowi operacyjnemu – mówi Jaszewski.
Liczymy na sprawiedliwość...
Dyrektor łomżyńskiego szpitala złożył w NFZ ostateczne przedsądowe wezwanie do zapłaty. -Jeżeli
w ciągu 2 tygodni nie dostaniemy odpowiedzi, albo będzie ona negatywna, składamy wniosek do sądu – zapowiada. Twierdzi, że szpital musi dochodzić należnych pieniędzy. -Liczymy na to, że wygramy, liczymy na sprawiedliwość – mówi. Jako przykład „sprawiedliwości” podaje białostocki szpital przy ul. Wołodyjowskiego. Plan restrukturyzacyjny szpitala przewiduje likwidację chirurgii dziecięcej, co spowodowało powszechny sprzeciw. - Bo to będzie stanowiło zagrożenie dla zdrowia i życia dzieci, pomimo że w mieście jest drugi oddział pediatryczny - wyjaśnia Jaszewski. W Łomży tymczasem pediatria jest jedynym takim oddziałem w mieście i powiecie, z nadywkonaniami na 800 tys zł. -To niech NFZ powie, gdzie dzieci u nas miały się leczyć, dokąd miały pojechać? I czy odesłanie do domów naszych dzieci nie było zagrożeniem życia i zdrowia? - pyta dyrektor.
Szpital, jeżeli pójdzie do sądu, będzie starał się udokumentować jak najwięcej zabiegów ratujących życie i zdrowie, ale pojawił się problem. -Nagle, jakimś cudem, z ustawy o zakładach opieki zdrowotnej zniknął zapis, co się rozumie przez ratowanie życia i zdrowia -mówi Jaszewski. Dlatego szpital w swoich roszczeniach będzie powoływał się na zapisy ustawy o ratownictwie medycznym.