Narew po brzegi
Nadmiar ołowianego nieba, na którym „nic się nie dzieje” jest niepożądany w fotografii pejzażowej. Tutaj jednak trzeba było podkreślić dominującą szarość dnia i - przyciemniając filtrem niebo - dać przeciwwagę dla szeroko rozlanej rzeki… Oto nieprzewidywalna Narew. Może zmienić się nie do poznania, tworząc gigantyczne jezioro w rozległej pradolinie (jak na fotografii.) Ilu z nas pamięta słynną „powódź stulecia”- gdy szosą za Nowogrodem pływano łódkami, Stadion przy ul. Zjazd pokryła tafla wody, a nawet część Grobli Jednaczewskiej została zatopiona ? Gdyby pracownicy Skansenu w porę nie połączyli młyna hakami do pali, na których stał - to młyn po prostu spłynąłby z nurtem… Panuje opinia, że my się już od prawdziwej zimy i jej skutków odzwyczailiśmy. Dziś jak twierdzą znawcy, po długotrwałej i śnieżnej zimie główna fala może pojawić się nawet w kwietniu lub maju… Krótkotrwały szacunek dla rzeki powraca gdy nagły splot okoliczności przyniesie kataklizm. Nierówne odcinki względnego spokoju: po 1967 r. na 12 lat i potem przerwa na 30 lat mogą uśpić czujność - zapomina się o potędze Narwi. Wyobraźmy sobie trudność planowania, np. bulwarów: projektant spoza Łomży może nie docenić skali i gwałtowności żywiołu zmiatającego wszystko na swej drodze. Dlaczego zarzucono dyskusje z mieszkańcami i wodniakami ? W tej sytuacji doszło do paradoksu: raczej słychać radość, że czegoś nie zrobiono, przynajmniej „nie zdążono zepsuć bardziej brzegów Narwi”. Dominuje optymizm, że w przyszłości w oparciu o porozumienie z mieszkańcami uda się przywrócić rzekę miastu, przy zachowaniu jak najdłuższych naturalnych odcinków nabrzeża. Od lat mówi się rzeczy oczywiste: jak najmniej betonu z maskowaniem tego, co musi być zepsute, nie ingerowanie w prawy brzeg z „ptasim rajem” (dyrektywa siedliskowa UE) naprzeciwko przystani wodnej, nie łudzenie mrzonkami z zalewem turystycznym tuż przy rzece, bo szybko zamieni się w cuchnący basen, którego czyszczenie będzie nieopłacalne itd. Czy dziś zwycięży rozsądek i wyobraźnia przy zabudowie brzegów ? Z monografii Łomży Donaty Godlewskiej możemy się dowiedzieć, że duże powodzie nawiedziły miasto w latach 1600, 1631 i wtedy: ”woda zniosła groblę i mosty na Narwi”… Czy będziemy mądrzy przed szkodą ?