Polityka zagrała w Underground
Jedna z najstarszych i wciąż aktywnych na scenie łomżyńskich grup rockowych wznowiła działalność w Kawiarni Underground przy Starym Rynku w Łomży. Podczas czterogodzinnego koncertu, który zgromadził dziesiątki fanów sprzed lat, z założycielem Polityki Robertem Wieczorkiem rozmawiał Mirosław R. Derewońko.
Jubileuszowy koncert miał pierwotnie odbyć się w połowie września ub.r., ale został odwołany z powodu choroby założyciela grupy. Po półrocznej rekonwalescencji Robert Wieczorek (gitara, śpiew) wreszcie wystąpił w kameralnych podziemiach Underground, zaś towarzyszyli mu Jacek Perkowski (gitara), Sylwester Niemiec (bas), Adam Mordasiewicz (perkusja) i gościnnie Dariusz Gałczyk na kilkunastu harmonijkach ustnych. Grupa oprócz słynnych standardów polskiego i światowego rocka wykonała trochę swoich utworów, które – niestety - nie trafiły dotąd na „debiutancką”, do tego ciągle nienagraną płytę Polityki.
Mirosław R. Derewońko: - Jak zaczęła się historia Polityki, która obok nieistniejącej bluesowej grupy Browar Łomża i koncertującej z powodzeniem rockowej Holy Water jest najstarszym zespołem w Łomży?
Robert Wieczorek: - Wszystko zaczęło się na Polowej w domu u mojego przyjaciela Andrzeja Świerżewskiego, który teraz nazywa się Andreas Keller i chyba mieszka w Niemczech. Graliśmy na radiach i na gitarach. Obaj byliśmy uczniami Liceum Ogólnokształcącego przy Bernatowicza. Początkowo graliśmy w świetlicy na dawnej „Bawełnie”, jak jeszcze funkcjonowała, tam mieliśmy pierwsze próby. Później zgłosiliśmy się do MDK-DŚT, gdzie posłuchał nas Andrzej Cholewicki i stwierdził, że nas weźmie. Pierwszy koncert zagraliśmy w ogólniaku 4 kwietnia roku 1984 w składzie: Andrzej Świerżewski (gitara), Jarek Lipiński (bas), na przeszkadzajkach Agnieszka Sidor, Piotrek Świtajewski i mój nieżyjący kolega z liceum Robert Makarewicz. No i ja na gitarze. Mieliśmy wtedy po 20..., 21 lat. Nie szło mi z nauką najlepiej, bo zaczynałem w klasie humanistycznej, gdzie polskiego uczyła znana pani profesor Danuta Zawadzka. Oczytana bardzo i szanuję ją za wiedzę, ale nie było nam po drodze i dostałem dwójkę z polskiego. Nie zdałem... Na pierwszym koncercie graliśmy nasze utwory reggae'owe. Ja komponowałem, Andrzej pisał teksty.
MRD: - Czemu nie macie swojej płyty, skoro pozostały i jego teksty, i nadal gracie Twoje kompozycje?
Robert Wieczorek: - Nie ma pieniędzy, żeby ten materiał dobrze opracować i przygotować się do profesjonalnego nagrania. Przydałby się nam jakiś sponsor, który by w to poważnie wszedł. Z tamtego pierwszego składu pozostałem tylko ja i cieszę się, że podobny zapał pojawił się również w obecnych muzykach kapeli. Moja choroba na pewno przeszkodziła w pracy nad materiałem Polityki, ale może uda się nam do niego wrócić...
MRD: - Ile razy przez ponad ćwierć wieku zmieniał się skład Polityki?
Robert Wieczorek: - Pięciokrotnie. Oczywiście, to nam dawało w Łomży popularność, ale myślę, że każdego z nas ponadto uskrzydlała chęć wspólnego muzykowania. Jakaś pasja była w każdym z nas. Kolejnych muzyków znajdowałem wśród kolegów. To nie było nawet zbyt trudne, bo przez wszystkie te lata w mieście było sporo zdolnych ludzi, na przykład, dobry basista Marek „Sagan” Ochociński i koledzy, którzy ukończyli wydział jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach: Adam „Szabas” Kowalewski – klawisze i gitara basowa, Artur „Klero” Włodkowski – saksofon i Jarosław Gaś – perkusja. Do tej pory mamy z sobą kontakt i staramy się o sobie pamiętać.
MRD: - Byłeś technikiem dentystycznym, zostałeś dyplomowanym masażystą... Kiedy na powrót zostaniesz kompozytorem Polityki?
Robert Wieczorek: - To trudne pytanie. Ja po wykańczającej chorobie odkrywam grę na gitarze i muzykę na nowo. To wcześniej czy później się stanie, ale brak mi dobrego tekściarza. Natomiast inspiracją i zachętą są także próby komponowania, jakie podjęli dawny gitarzysta Polityki Leszek Krzewski i obecny Jacek Perkowski.
MRD: - Jakiej rady udzieliłbyś młodszym o pokolenie kolegom, którzy teraz zakładają swoje grupy?
Robert Wieczorek: - Przede wszystkim, ćwiczyć i nie zrażać się przeciwnościami, że nie ma gdzie grać. My też zaczynaliśmy skromnie w domu. Oprócz tego, starać się komponować swoje rzeczy, bo fajnie jest grać covery, ale oryginału się nie ulepszy. Zachęcam, żeby od początku szukali własnego stylu, swoich melodii i tekstów. Żeby grali to, co z serca, co z duszy płynie. Wydaje mi się, że w takiej osobistej muzyce zawiera się również nasze człowieczeństwo.
MRD: - Dziękuję za rozmowę i czekam na płytę.
Fot. Polityki w Underground - Robert Sokołowski